Karanka: Håland ma wszystko
Aitor Karanka udzielił wywiadu dziennikarzom Marki. Były piłkarz Królewskich odpowiadał na pytania dotyczące między innymi obecnej sytuacji w futbolu, swojej teraźniejszości i przyszłości oraz przyjaźni z Ernesto Valverde.
Fot. Getty Images
Jak przechodzisz przez ten czas izolacji?
Nie mogę się skarżyć, ponieważ mam to szczęście, że nikt z mojej rodziny i znajomych nie jest zakażony. Dzięki Bogu mam też dom, w którym cała rodzina może czuć się komfortowo. Widzimy jednak, co się dzieje.
Brałeś udział w jakiejś akcji charytatywnej?
Tak, tydzień temu napisał do mnie brat, z którym skontaktował się jego przyjaciel ze szkoły z Vitorii. Zapytał, czy nie chciałbym pomóc. Kiedy zorientowałem się, że aukcja jest organizowana przez lekarzy, którzy operowali mi lata temu kolano, a ostatnio także przeprowadzali operację biodra mojego syna, od razu się w to włączyłem. To była bardzo ładna inicjatywa. Wielu ludzi mi dziękuje, bo w Vitorii wciąż mam rodzinę i przyjaciół. Bardzo potrzebne były tam artykuły sanitarne. Takie akcje pobudzają do dalszego działania.
Jak sądzisz, które ekipy najmocniej odczują pandemię? Te z góry czy z dołu tabeli?
Myślę, że najgorsza jest w tym wszystkim niepewność. Nie chodzi tylko o piłkę, lecz o życie w ogóle. Nie wiemy, kiedy będziemy mogli wyjść z domów. Pandemia z pewnością mocno odbije się na futbolu, poczują to zarówno ci z góry, jak i z dołu. Jestem pewien, że wszystkie kluby starają się pracować jak najlepiej w tych warunkach mogą. Trzeba też pamiętać, że wielu piłkarzy żyje w blokach. Nie każdy ma wielki dom z ogrodem, siłownią i basenem. Potem trzeba będzie wrócić na boisko, co nie będzie wcale łatwe. Możesz być świetnie przygotowany fizycznie, ale potem i tak przyjdzie ci wykonywać długie biegi. Nie wiemy też, czy mecze będą odbywać się z udziałem publiki. Ta niepewność naznacza wszystko.
Wspomniałeś o pustych stadionach. Sam masz doświadczenie w tym zakresie. Byłeś na granym za zamkniętymi drzwiami starciu PSG z Borussią, gdzie przyszło ci wybierać najlepszego gracza spotkania dla UEFA.
To było bardzo dziwne. Sam widok tej pustki... Na obiekcie było tylko trzech innych obserwatorów UEFA, obserwator sędziów i ja. Do tego sześć-siedem osób z ramienia każdego z klubów i niepowołani na spotkanie piłkarze PSG. Z jednej strony to smutne, że taki mecz musi odbywać się bez udziału kibiców, przed stadionem były jednak tłumy świętujących ludzi. Chyba nikt nie przypuszczał, że to zajdzie tak daleko. Trzeba jednak walczyć o zdrowie. Piłka schodzi na dalszy plan.
W tamtym meczu miałeś okazję obserwować Hålanda, wyjątkowo modnego ostatnimi czasy piłkarza. Sądzisz, że to piłkarz inny niż wszyscy na rynku?
Jest młody i strzela gole. To jasne, że ma wszystko. Tym bardziej teraz, gdy występuje w Borussii. Nie mówimy już o graczu występującym w słabszych ligach. Trafił do Dortmundu i z miejsca zaczął zdobywać ważne bramki zarówno w lidze, jak i Lidze Mistrzów. Jeszcze atrakcyjniejsza wydaje się jego cena. Każdy wielki klub chciałby mieć piłkarza seryjnie pokonującego bramkarzy. Jest młody, ma dar do strzelania i do tego nie kosztowałby wiele. Stanowi atrakcyjną opcję dla wszystkich wielkich klubów.
Cały czas przyjaźnisz się z Ernesto Valverde?
Łączy mnie z nim długa i zażyła relacja. Mój ojciec był jego trenerem w którejś z kategorii młodzieżowych. Potem miałem szczęście dzielić z nim szatnię w Athleticu. To była dla mnie niesamowita sprawa. Swego czasu trenował go mój ojciec, a potem... Ernesto był moim trenerem. Z początku było to trochę dziwne. Nie za bardzo wiedzieliśmy, jak się zachowywać, jak się do siebie odnosić (śmiech). Koniec końców stwierdził, bym zwracał się do niego, jak chcę, bo i tak da mi grać lub mnie ściągnie, gdy będzie musiał. Na tym polegała jego normalność i sekret jego sukcesów.
Chciałbyś wrócić do Hiszpanii jako trener? Ułożyłeś sobie jakiś konkretny plan działania?
Tak naprawdę jestem otwarty na każdy projekt, który byłby w stanie zadziałać na moją wyobraźnię. Kiedy odchodziłem z Realu, wiedziałem, że chcę spróbować sił za granica. Anglia była najlepszą opcją, ponieważ zawsze chciałem występować tam także jako piłkarz. Na starcie trafiłem do najlepszego możliwego klubu. W Middlesbrough spędziłem ponad trzy wspaniałe lata. Po zakończeniu mojego etapu w tym klubie chciałem pozostać na wyspach, ponieważ zawsze staram się godzić życie zawodowe z rodzinnym, co jednak w większości przypadków jest bardzo trudne. Miałem parę opcji, ale chciałem zostać w Anglii. Teraz mam większą dowolność, ponieważ moje dzieci są już starsze. Najstarszy syn zaraz skończy 18 lat. Jeśli pojawi się jakaś motywująca opcja, mogę wrócić do Hiszpanii.
Sądzisz, że społeczeństwo dobrze rozumie cięcia w pensjach? Uważasz, że piłkarze prezentują hojną postawę?
Jeśli ktoś potrafi być solidarny, to są to piłkarze. Zawsze są w stanie zebrać się, by walczyć z problemami na świecie. Nieważne, czy chodzi o wojnę, czy trzęsienie ziemi. Za każdym razem znajdzie się drużyna chcąca wystąpić w meczu charytatywnym. Podobnie jest i tym razem. W jednych klubach jest więcej pieniędzy, w innych mniej. Wszyscy jednak są skłonni do pomocy, zwłaszcza w sytuacji, kiedy klub może dzięki temu przetrwać. Klub to przecież nie tylko piłkarze i sztab szkoleniowy, lecz także cała masa innych osób.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze