Przyjaźń od zawsze
Dobre relacje Realu Madryt z Realem Valladolid nie mogą dziwić, skoro prezesem jednego klubu jest Florentino, a właścicielem drugiego Ronaldo. Tak naprawdę więź ta trwa już od bardzo dawna, a współpraca wychodzi na dobre obu stronom.
Ronaldo i Florentino podczas formalnego uścisku dłoni. (fot. realmadrid.com)
Real i Valladolid od zawsze utrzymują fantastyczne stosunki. Włodarze obu klubów od dziesięcioleci znajdują nić porozumienia, a współpracy sprzyja dodatkowo bliskość geograficzna (niecałe 200 kilometrów). W historii dziesiątki piłkarzy reprezentowało barwy obu zespołów, jak choćby Manuel Sanchís senior, Gabriel Heinze, Fernando Hierro, Amavisca, Alberto Marcos, César Sánchez, czy Borja Fernández. Do tego dochodzi całe mnóstwo wypożyczonych graczy. Niemal za każdym razem korzyści czerpali z tego zarówno piłkarze, jak i same kluby.
Ta bliskość była jednym z powodów, dla których Ronaldo postanowił zainwestować w Real Valladolid. Florentino jest dla Brazylijczyka niczym ojciec, a ich relacje od wielu lat są niezwykle zażyłe. Ma to swoje odzwierciedlenie również w ruchach rynkowych między obiema spółkami. Nie ma przypadku w tym, że Valladolid praktycznie za każdym razem jest pierwszy w kolejce, gdy chodzi o wypożyczenia. Dość wspomnieć, że w kontekście przenosin tam wymieniano swego czasu Viniciusa, Kubo, czy Reiniera. Nawet jeśli niektóre operacje nie doszły do skutku, albo nie przynosiły zamierzonych efektów (Łunin, Jorge de Frutos), to jednak w wielu przypadkach osiągano zamierzony rezultat, jak choćby w sytuacji Javiego Sancheza.
W trwającym okienku kurs na Valladolid obrało dwóch zawodników związanych z Realem – Juanmi Latasa i Mario Martín. Pierwszy odszedł na zasadzie transferu definitywnego za około 5 milionów euro i z zachowaniem 50% praw. Stał się on tym samym najdroższym transferem w historii klubu. Pomocnik natomiast udał się na wypożyczenie bez opcji wykupu. Obaj z założenia mają być kluczowymi piłkarzami zespołu w La Lidze. To jednak tylko pierwsze z brzegu przykłady rynkowych ruchów, których dzieje sięgają znacznie wcześniej.
Dobrym przykładem może być tutaj Tote, który występował w Realu Valladolid na początku tysiąclecia. – W Realu Valladolid byli wówczas Ramón Martínez i Santiago Llorente, którzy często jeździli podglądać młodzież w Realu. Połączenie między oboma klubami było wtedy bardzo widoczne. Dla tych, którzy wiedzieli, że mają małe szanse przebić się do pierwszego zespołu Realu, a chcieli grać na najwyższym szczebli, jasne było, że jedną z najlepszych opcji jest Real Valladolid. Wychowankowie Królewskich zawsze świetnie się tam odnajdowali – mówi w rozmowie z Relevo.
Były to czasy, kiedy mimo względnej bliskości, nie dało się przemieścić między Madrytem i Valladolid tak szybko pociągiem AVE. – To fantastyczne miejsce do życia. Przede wszystkim zaliczyłem jednak krok do przodu w karierze. Wszyscy czerpali z tego korzyść. Real puszczał zawodnika, by zbierał doświadczenie i mógł potem wrócić już na innych warunkach. Albo go zostawiano, albo szykowano do sprzedaży. Valladolid natomiast otrzymywało jakościowych piłkarzy, którzy przy tym bardzo mało kosztowali w utrzymaniu. Real pokrywał pensje w całości lub w połowie – dodaje Tote.
Choć z pozoru odejście do Realu Valladolid można było postrzegać jako zejście szczebel niżej, to jednak w praktyce niekoniecznie dało się to aż tak bardzo odczuć. – Za moich czasów byli tam Caminero, Eusevio, Ricardo, Javi Torre, Marcos. Niesamowici ludzie. Przychodziłeś tam, obserwowałeś i słuchałeś. Miałem 19 czy 20 lat, zawsze podchodziliśmy do bardziej doświadczonych graczy z dużym szacunkiem. Do dziś mam w mieście wielu przyjaciół, których regularnie odwiedzam – kontynuuje. Swego czasu większość piłkarzy mieszkała w dzielnicy Parquesol. Tote cały czas ma tam dom i wciąż jest pamiętany. Mało tego, mało gdzie jego zdaniem idzie tak dobrze zjeść.
Relevo przeprowadziło niegdyś wywiad także z byłym prezesem klubu, Carlosem Suarezem. Jego zdanie pokrywa się z tym, co mówi Tote. – To kapitalna wystawa dla piłkarzy. Dziś pociągiem z Madrytu do Valladolid można dostać się w 50 minut. Do tego można tu świetnie zjeść, a ludzie są fantastyczni. Wielu graczy postanowiło wybrać taką opcję. Zawsze polecam piłkarzom ten kierunek. Gdy ktoś prosi mnie o radę, za każdym razem polecam mu, by wybrał Real Valladolid. Z cały szacunkiem do innych, wiele klubów nie ma w sobie tego czegoś – opowiadał z dumą w głosie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze