Advertisement
Menu
/ relevo.com

Pavón: Beckham sam był jak cali Beatlesi

Francisco Pavón był poniekąd jednym z symboli Realu Madryt na początku bieżącego tysiąclecia. To właśnie jego nazwisko widniało w popularnym niegdyś określeniu Królewskich jako zespołu Zidanes y Pavones, czyli drużyny złożonej z gwiazd światowego formatu oraz graczy wychowanych w szkółce.

Foto: Pavón: Beckham sam był jak cali Beatlesi
Francisco Pavón. (fot. Getty Images)

Pavón był jednym z ulubieńców Vicente del Bosque, co pozwoliło mu dokonać rzeczy pozostających poza zasięgiem zdecydowanej większości wychowanków. Były stoper zaliczył wszystkie kategorie młodzieżowe, a następnie zadebiutował i utrzymał się w pierwszej drużynie. Jego droga nie była mimo to usłana różami. – Zacząłem etap w pierwszej drużynie jako 22-latek. Najlepszym zawodnikiem stałem się jednak, kiedy miałem 27 lat. Wtedy też musiałem odejść. Real Madryt jest jednak maszyną, która stale się rozwija i może cię pożreć – mówi były defensor w rozmowie z JotDown. Jego historia pełna jest słodkich i gorzkich chwil, a w jej tle znajdziemy talent Gutiego, mentalność Raula, transfer Beckhama, czy wreszcie czasy wspomnianych we wstępie Zidanes y Pavones. 

Choć urodził się w Getafe, a jego ojciec był kibicem Atlético, już jako 10-latek trafił do szkółki Realu Madryt. Wówczas nie miał prawa zdawać sobie sprawy, w jakiej bańce właśnie się znalazł, co zresztą sam przyznaje. – Real cały czas świetnie pracuje z młodzieżą, a wymagania są niezwykle wyśrubowane. Tak czy inaczej, jeśli klub nie znajduje się w potrzebie finansowej, jak na przykład teraz Barcelona, lub sezon nie jest uznany za stracony, przez co szuka się jakichś pozytywów, stawiając na wychowanków, bardzo trudno jest awansować kilku graczy ze szkółki w drużynie mającej tak wysokie aspiracje – ocenia. 

Najbardziej zadziwił go Guti. Nie tylko swoim talentem, lecz także tym, jakie rzeczy przychodziły mu do głowy. – Zawsze mówiono, że gdyby Guti miał zwycięską mentalność Raula, to mielibyśmy najlepszego gracza całej epoki – wspomina. – Raúl to najbardziej nastawiony na wygrywanie gość, z jakim miałem okazję przebywać w szatni. Pamiętam, że jaki jechaliśmy do Monachium, czy do Anglii, jemu było wszystko jedno, czy mierzy się z wielkim, czy małym zespołem. Zawsze wychodził z założenia, że chce zabić rywala, wygrać i pokazać, że jest lepszy od niego – dodaje. 

Jako były obrońca Pavón nie mógł nie wspomnieć także o Vicente del Bosque, który wraz z Fernando Hierro bardzo pomógł mu w adaptacji i przejściu z cantery do pierwszej drużyny. – Del Bosque był jedną z osób wiedzących o wychowankach najwięcej, świetnie nas znał – opowiada. Zdradza także, jakim człowiekiem z bliska wydawał się Antonio Cassano. – Pamiętam, że podczas przygotowań do sezonu w Austrii brał paczkę ciastek i zjadał ją całą, popijając mlekiem. Potem zaczynał następną. Capello to zobaczył i kazał mu odciąć dostęp do ciastek. On zaś stwierdził, że w takim razie nie będzie nic jadł. 

Pavón z biegiem czasu grywał coraz mniej, a jego końcowy etap w Madrycie zbiegł się z jednymi z trudniejszych czasów dla Królewskich w tym tysiącleciu. Za sterami klubu stał wówczas Ramón Calderón, a trenerem był Fabio Capello. – Bardzo źle zniosłem tamten rok. Koniec końców zdobyliśmy mistrzostwo, ale sezon był bardzo zły. Byliśmy w rozsypce. Mieliśmy drużynowe zebranie, ponieważ prezes podczas przemowy na uniwersytecie stwierdził, że jesteśmy rozpieszczeni. Wyglądało to fatalnie. Miałem oferty z innych klubów, ale trener nawet nie brał pod uwagę, że mogę z którejś skorzystać. 

Wychowanek wspomina także poruszenie, jakie wywołał transfer Beckhama. – Nawet sobie nie wyobrażacie, co oznaczało udanie się z tym gościem do Chin. Wcześniej jechaliśmy z Ronaldo, Figo, czy Zidane'em do Japonii na Puchar Interkontynentalny, ale kiedy dołączył David, sam był jak cali Beatlesi. Nam zakładano jeden naszyjnik z kwiatów, jemu 25. 

Po siedmiu latach w Realu Madryt i całym życiu spędzonym w szkółce Realu Pavón postanowił przenieść się do Realu Saragossa, gdzie spędził dwa sezony. Później jeszcze spróbował sił w Arles-Avignon. Karierę zakończył w wieku zaledwie 31 lat, choć, jak mówi, Sam Allardyce przez trzy tygodnie próbował go jeszcze ściągnąć do West Hamu. – Mam uszkodzone łąkotki, a w kolanie zbierał się płyn. Musiałem okładać kolana lodem, a na drugi dzień i tak nie czułem się dobrze – zdradza powód tak szybkiego zawieszenia butów na kołku. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!