Advertisement
Menu

Nostalgia lutowej nocy

Są rzeczy, przed którymi nie ma ucieczki. Jako pierwsze do głowy przychodzą zapewne podatki (czyżby?) czy śmierć. Uczuciem, przed którym nie ma ucieczki i które w pewnych konkretnych sytuacjach, a czasem i bez powodu, dopada każdego z nas, jest nostalgia.

Foto: Nostalgia lutowej nocy
Czy dziś Sergio Ramos również uroni łzę, gdy kibice zgromadzeni na Santiago Bernabéu zaczną skandować jego nazwisko? (fot. Getty Images)

REAL MADRYT v SEVILLA: Przewidywane składy

Z definicji nostalgia to tęsknota za ojczyzną. Pojęcie to używane jest jednak przede wszystkim do określania szeroko pojętej tęsknoty za czymś, co przeminęło, a co wspominamy z wielkim sentymentem. Jesteśmy w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nawet najwięksi twardziele i najbardziej gruboskórne osobniki doświadczyły tego uczucia. Co więcej, nie raz i nie dwa.

Jeśli ktoś próbował Wam kiedyś wmówić, że w futbolu nie ma miejsca na nostalgię i sentymenty, to najzwyczajniej w świecie chciał Was oszukać albo zmanipulować. Te dwie emocje są obecne w piłce nożnej na każdym kroku. Haczyk polega jednak na tym, że zapomina się o nich na 90 lub więcej minut począwszy od momentu, w którym sędzia po raz pierwszy zadmie w gwizdek.

Nostalgia sama zawładnie naszymi duszami, gdy dziś wieczorem Sergio Ramos wybiegnie na murawę Santiago Bernabéu. Ale nie będzie ubrany w koszulkę Realu Madryt. Możemy zaklinać rzeczywistość, ale w gruncie rzeczy nie ma sensu się oszukiwać – to będzie dla nas coś dziwnego. Zwłaszcza dlatego, że dla bohatera La Décimy będzie to pierwsza tego typu wizyta w stolicy Hiszpanii od momentu jego odejścia z klubu w 2021 roku.

Z powodu kontuzji łydki nie miał on okazji zmierzyć się z byłymi kolegami z szatni w 1/8 finału Ligi Mistrzów w sezonie 2021/22, kiedy to w rewanżowym starciu Karim Benzema poprowadził Królewskich do pierwszej niewiarygodnej remontady w tamtej niezapomniane edycji. Tym samym Ramos, będąc w roli gościa, po raz pierwszy i jednocześnie jak dotąd ostatni postawił stopę na Bernabéu 22 grudnia 2004 roku. Sevilla zwyciężyła wówczas 1:0 po golu Júlio Baptisty. Było to tak dawno temu, że w ataku Realu partnerem Raúla był Michael Owen, a na lewej obronie hasał sobie Raúl Bravo. Tak, to było naprawdę dawno temu. Ogółem ostatni występ Sergio w madryckiej świątyni futbolu datowany jest na 1 marca 2020 roku i wygrany 2:0 Klasyk po bramkach Viníciusa i Mariano (!). Od tego czasu także zdążyło już upłynąć trochę wody w Manzanares.

Przed pierwszym kopnięciem piłki 37-latek zostanie uroczyście powitany przez klub. Będzie to niezwykle wzruszający moment zarówno dla niego, jak i dla całego madridismo. Były kapitan Los Blancos nie ukrywał swoich emocji związanych z powrotem na Santiago Bernabéu w krótkim wywiadzie udzielonym platformie DAZN: „Będę czuł się jak w domu, ponieważ spędziłem tam wiele lat. Przeżyłem tam najważniejsze momenty w mojej karierze i mam wspaniałe wspomnienia związane z kibicami i kolegami z drużyny. To będzie dla mnie wyjątkowy i bardzo emocjonalny moment”. Zadeklarował też, że jeśli strzeli gola, nie będzie go świętował: „Jeśli strzelę gola, nie będę go celebrował, ale jeśli będę miał wystarczająco dużo szczęścia i dzięki tej bramce wygramy, będę zachwycony, ponieważ przydałyby nam się te trzy punkty”.

Mimo wszystko, znacznie więcej o nostalgii byliby nam w stanie powiedzieć sevillistas. Zarówno w ogólnym ujęciu, jak i w stosunku do potyczek z Królewskimi. Kibice ekipy ze stolicy Andaluzji nie są przyzwyczajeni do sytuacji, w której widzą swój ukochany klub na 15. miejscu w ligowej w tabeli, w dodatku „tylko” z siedmioma punktami przewagi nad strefą spadkową. Przed rokiem nie było lepiej – skończyło się na 11. lokacie, ale zostało to osłodzone triumfem w Lidze Europy. I za tym również mogą tęsknić, bowiem w bieżącej kampanii Champions League Sevilla zaprezentowała się nadzwyczaj słabo. Z dwoma remisami i czterema porażkami na koncie uplasowała się na ostatniej pozycji w grupie B, w której rywalizowała z Lens, PSV i Arsenalem.

Jeszcze większą nostalgię wśród fanów andaluzyjskiego zespołu może wywoływać fakt, że ich pupile po raz ostatni pokonali Real Madryt 26 września 2018 roku. Było to okazałe zwycięstwo – Los Nervionenses wbili podopiecznym wtedy Julena Lopeteguiego trzy bramki i odesłali ich z kwitkiem do stolicy. Z kolei ostatni triumf Sevilli przy Concha Espina 1 miał miejsce w nieco mniej zamierzchłych czasach niż ostatni występ popularnego Cesarza. Otóż 7 grudnia 2008 roku Królewscy polegli 3:4 po szalonym meczu. Ekipa prowadzona przez Bernda Schustera dwukrotnie doprowadzała do remisu, ale o ich przegranej przesądził gol strzelony w 84. minucie przez Brazylijczyka Renato.

Od tamtej pory Sevilla w 18 wyjazdowych potyczkach z Realem (nawet w dwóch meczach o Superpuchar Europy, w których Los Merengues byli tylko umownym gospodarzem) poniosła 17 porażek i raz udało jej się zremisować. Nie da się ukryć, że Santiago Bernabéu jest dla niej swoistą jaskinią lwa, w której nikt nie wita jej chlebem i solą.

W tym okresie nie brakowało takich partii, w których madridistas wręcz pastwili się nad 7-krotnym triumfatorem Ligi Europy – 4:1, 7:3, 4:0, 5:0… Tak się kiedyś grało, nasi mili. I voilà! Mamy kolejny powód do nostalgii. Ale nie do narzekania. Nie możemy być obłudni. Real Madryt radzi sobie obecnie o wiele lepiej niż ustawa przewiduje i daje – nomen omen – realną nadzieję na to, że sezon 2023/24 zapisze się w historii klubu złotymi zgłoskami. Bo gdy w ubiegłą niedzielę na Estadio de Vallecas podopieczni Carlo Ancelottiego po raz drugi w trwających rozgrywkach stracili punkty z Rayo Vallecano, to znajdująca się bezpośrednio za ich plecami Girona i tak poległa w pojedynku z Athletikiem i w konsekwencji udało im się nawet powiększyć przewagę nad wiceliderem o jeden punkt.

To nie koniec dobrych wiadomości. Już dziś po dwóch tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją mięśnia obszernego bocznego lewej nogi do gry wróci Antonio Rüdiger. I od razu znajdzie się w wyjściowej jedenastce, o czym Ancelotti otwarcie poinformował na konferencji prasowej. Z kolei w następnej kolejce, w której Królewskim przyjdzie stanąć w szranki z Valencią na Estadio Mestalla, wystąpić ma Jude Bellingham. Rehabilitacja Anglika po skręceniu lewej kostki przebiega lepiej niż pierwotnie zakładano, w związku z czym jego obecność w kadrze na przyszłotygodniową rywalizację w Walencji jest bardzo prawdopodobna. Ale zanim to nastąpi, najpierw trzeba uporać się z Sevillą. Żeby nie było jak z tym indykiem, który myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ucięli. Tym bardziej, że w tej beczce miodu musiała pojawić się łyżka dziegciu – uraz kostki wyklucza Joselu, jedynego nominalnego środkowego napastnika w kadrze pierwszej drużyny, na trzy tygodnie. Cóż, od początku nie było łatwo.

Chyba wszyscy domyślamy się, że Los Nervionenses, niezależnie od niekorzystnego położenia, w jakim się znajdują, tanio skóry nie sprzedadzą. Zresztą w poprzedniej rundzie mieliśmy okazję się o tym przekonać. Trafienie głową Daniego Carvajala po dośrodkowaniu Toniego Kroosa pozwoliło uratować remis na Ramón Sánchez-Pizjuán w trudnym i niewolnym od kontrowersji związanych z pracą arbitra Ricardo de Burgosa Bengoetxei spotkaniu. Każdy, kto spodziewa się lekkiej i przyjemnej przeprawy, może się mocno rozczarować.

Mówi się, że każda passa kiedyś się kończy. Idąc tym tropem, nasza rewelacyjna seria z Sevillą na własnym terenie też kiedyś dobiegnie końca. To nieuniknione. Zadaniem piłkarzy dowodzonych przez Carletto jest odłożenie tego w czasie. Jeśli tylko przedmeczowa nostalgia nie rozmiękczy nóg zawodników, powinno być dobrze.

Miło będzie znów powitać Sergio Ramosa w jego dawnym domu, ale jeszcze milej będzie uświadomić mu, dlaczego jest legendą największego klubu na świecie otoczonego mistyką jedyną w swoim rodzaju.

* * *

Mecz z Sevillą na Santiago Bernabéu rozpocznie się o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Eleven Sports 2 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!