Linia wysokiego napięcia
Czy komuś się to podoba, czy też nie, Florentino ma swój szczególny sposób zarządzania klubem, ale w ogólnym rozrachunku więcej ludzi go popiera. Sternik wychodzi z założenia, że nikt nie stoi ponad instytucją i niezależnie od nazwiska pozostaje w tym aspekcie wyjątkowo stanowczy.
Fot. Getty Images
Kiedy na horyzoncie pojawia się konflikt, jego postawa jest twarda, a wszelkie sprawy rozstrzygane mają być na korzyść Realu Madryt albo w taki sposób, by chociaż tak myślano. Często mówi się o ciśnieniu między klubem i piłkarzami. Włodarze nie zamierzają jednak zmieniać swojej polityki, wedle której dobro ogółu niezaprzeczalnie stoi ponad dobrem jednostki.
Ciekawe jest jednak to, że wszyscy zawodnicy, którzy zdaniem wielu ludzi opuszczali Królewskich przedwcześnie, koniec końców wracali. Wystarczy wymienić w tym gronie chociażby Hierro, Raúla czy Casillasa. Pierwszy z wymienionych był pierwszym, z którym Florentino odbył pełen napięcia pojedynek. Agent byłego defensora i prezes zdążyli uścisnąć sobie dłonie, ale porozumienie nigdy nie zostało zawarte na papierze. Wynikłe w ostatnich dniach sezonu 2002/03 różnice między stronami widać było podczas świętowania mistrzowskiego tytułu i na późniejszej drużynowej kolacji. Opinia publiczna szybko zorientowała się, że coś jest nie tak. W końcu doszło zresztą do otwartego starcia kapitana z prezesem, którego nikt już nie miał zamiaru ukrywać.
Odejście Raúla również zwykło się traktować jako efekt napięcia między napastnikiem i Pérezem. Faktycznie chodziło jednak o Mourinho. Portugalczyk szykował dla legendy Królewskich drugoplanową rolę, więc były atakujący postanowił po prostu poszukać innego klubu. Nie zmienia to faktu, że pożegnanie było chłodne. Sam zainteresowany nie oczekiwał jednak uroczystości zorganizowanych z wielką pompą. Trzy lata później Raúl wrócił na Bernabéu i został uhonorowany przez publikę.
Innym graczem, w którego przypadku spodziewano się innego końca, był Iker Casillas. Były golkiper dziś również pracuje w Realu Madryt. Tutaj główny powód stanowił rzecz jasna konflikt z Mourinho. Napięcie z czasem przeszło jednak także na cały klub. Pożegnanie miało dwa etapy: pierwszy podczas samotnej konferencji prasowej i drugi wraz z Florentino i wystawionymi pucharami. Prezes pozostawił kibiców z przekazem, według którego Iker odszedł, ponieważ sam o to prosił.
Osobny akapit należy się również Cristiano. Portugalczyk postawił klub w sytuacji, w której albo dostaje podwyżkę, albo odchodzi. Napięcie było wyczuwalne w szatni, a od sytuacji nie potrafił zdystansować się nawet Zidane. Wszystko to sprawiło, że działacze ostatecznie zgodzili się na odejście najlepszego strzelca w historii Realu Madryt.
Z Zidane'em nie było tak naprawdę konfliktu. Najpierw pożegnał się z dnia na dzień, za drugim razem zaś jego odejście było planowane z wyprzedzeniem. Być może, gdyby Francuz żegnał się w ten sam sposób za pierwszym razem, zmiany w Realu Madryt nadeszłyby szybciej.
Ramosowi natomiast powiedziano wyraźnie „do zobaczenia”. Słowa te planowano od pół roku, przedwczoraj jedynie nabrały oficjalnego wydźwięku. Stoper napinał sznurek, a kiedy chciał go rozluźnić, ten był już zerwany.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze