Słodko-gorzki początek Ødegaarda
Kiedy Martin Ødegaard nieoczekiwanie wrócił do Realu Madryt, z miejsca zasadne stało się pytanie, czy Norweg wraca, by być częścią kadry czy też przychodzi grać. Trudno było nie zastanawiać się nad tą kwestią, gdy w zespole ma się Casemiro, Modricia i Kroosa, którzy wygrali z Królewskimi wszystko. Do tego przecież dochodzi także wnoszący wiele energii i dynamiki Valverde.
Fot. Getty Images
Świat szybko obiegła jednak wiadomość, że Martin w stolicy Hiszpanii stawia na wyraźne życzenie Zidane'a. Szkoleniowiec był świadomy, że kryzys ekonomiczny będzie miał dla klubu swoje konsekwencje w postaci wielu pożegnań i niewielu nabytków. Powrót Ødegaarda miał więc swoje logiczne podstawy i, jak na razie, odzwierciedlają to również fakty. Pomocnik w obu dotychczasowych ligowych starciach dwukrotnie wychodził w wyjściowej jedenastce.
Choć 21-latek poprzedni sezon kończył z dolegliwościami, które przeciągnęły się także na część okresu przygotowawczego, zdołał on przekonać Zidane'a w zasadzie od razu. Norweg skrócił sobie urlop, by jak najszybciej doprowadzić się do optymalnego stanu fizycznego. Zidane docenił ten wysiłek i wynagrodził mu wszystko wystawieniem go od pierwszej minuty na Anoecie. Przeciwko swojej byłej drużynie Ødegaard rozegrał 69 minut, w których trakcie zaliczył pojedyncze błyski, koniec końców nie pozostawiając jednak po sobie żadnego większego śladu.
Po powrocie z San Sebastián w Realu Madryt mogli poważnie się przestraszyć. Ødegaard otrzymał bowiem pozytywny wynik testu wymazu z dróg oddechowych. Szybko jednak okazało się, że, jak to często bywa, alarm był fałszywy, a ze stanem zdrowia Martina jest wszystko w porządku. Całe zamieszanie sprawiło jednak, że zawodnik nieco później dołączył do treningów z zespołem. Tak czy inaczej, nie uniemożliwiło to Zidane'owi ponownego posłania Norwega w bój od początku w konfrontacji z Betisem. Młody rozgrywający znów pokazał parę bladych błysków, ale ogólnych powodów do zadowolenia nie było zbyt wiele. Zwłaszcza że Ødegaard na drugą połowę już nie wyszedł. Zidane poniekąd przyznał się tym samym do błędu. Jakkolwiek jednak patrzeć, dobra wiadomość dla piłkarza jest taka, że przynajmniej na razie będzie on w gronie zawodników biorących aktywny udział w rotacjach Francuza.
Słabsza postawa reprezentanta Norwegii ma swoje konkretne przyczyny. Wystarczy wymienić chociażby wspomniane wcześniej problemy zdrowotne z końcówki zeszłego sezonu, zaburzony okres przygotowawczy czy brak zgrania spowodowany zaledwie jednym meczem towarzyskim przed startem rozgrywek. Poza tym trudno nie odnieść wrażenia, że Zidane stosuje system, w którym Ødegaard raczej nie czuje się najbardziej komfortowo. Szkoleniowiec wysłał jasny sygnał co do tego, że za grę w okolicach koła środkowego odpowiadają Casemiro, Valverde, Modrić i Kroos. Martin jest przez to ustawiany wyżej, co zmusza go do zbyt częstej gry plecami do bramki i mniejszego udziału w rozgrywaniu jako takim.
Martin trafił do klubu odpowiadającego jego charakterystyce. Królewscy utrzymują się przy piłce częściej niż Real Sociedad i lubią operować piłką. Problem polega jednak na tym, że odpowiedzialność za rozgrywanie spoczywa w znacznej mierze na innych graczach. W ekipie z Kraju Basków Ødegaard najlepiej spisywał się ustawiony w środku pola bliżej prawej strony. Tam miał wystarczająco dużo miejsca, by przyjąć piłkę, a następnie posunąć akcję do przodu czy zagrać lewą nogą po przekątnej. W zeszłym sezonie 21-latek oddawał strzał na bramkę średnio co 70 minut. W bieżących rozgrywkach w ciągu 114 minut nie uderzył na bramkę jeszcze ani razu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze