„Chcę być przyszłością i teraźniejszością najlepszego klubu świata”
Niewiele wspólnego ma Birmingham z Madrytem. Jeszcze mniej zaś z jego rodzinną Teneryfą. Moha Ramos nie ma z tym jednak problemu. 20-latek, który od 14. roku życia przebywał w szkółce Królewskich, latem spakował walizki, by udać się do Anglii.
Fot. własne
Moha Ramos znajdował się w kadrze pierwszego zespołu na sezon 2017/18, potem zaś wrócił do rezerw, gdzie jednak nie mógł liczyć na regularną grę. Królewscy doszli więc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie wypożyczenie. Z jasnym zastrzeżeniem, że w Madrycie wciąż pokłada się w zawodniku spore nadzieje.
– W Realu wielu piłkarzy się ze sobą przyjaźni. Każdy jest bardzo dobry i wszyscy ze sobą konkurujemy. To logiczne, że zarząd ma różne wizje rozwoju dla poszczególnych graczy. Normalne, że część z nas odchodzi na wypożyczenia. Cały czas mam kontrakt z Realem i doskonale rozumiem sytuację. Miałem kilka opcji, ale pojawiła się możliwość rozwoju w innej lidze. Wyjazd do Anglii był łatwą decyzją – mówi dziennikarzom Marki młody golkiper, który na co dzień trenuje z pierwszym zespołem Birmingham i występuje w meczach drużyny U-23.
Dość dziwne wydawać może się to, że zawodnik musiał zejść do drugiej ligi angielskiej. Moha swoje pierwsze doświadczenia z pierwszym zespołem Królewskich zbierał w wieku zaledwie 16 lat. Jego potencjał szybko zauważył Luis Llopis, były trener bramkarzy w sztabie Zidane'a. W październiku 2017 w obliczu kontuzji Keylora i Luki Ramos wskoczył na pozycję drugiego bramkarza i był nawet o krok od debiutu. Pojechał też jako trzeci bramkarz na Klubowe Mistrzostwa Świata. Potem jednak, przy obecności Courtois, Keylora, Kiko czy potem Luki, koniec końców zmuszony został wrócić do rezerw. Tam zaś... praktycznie nie dostawał szans.
Przedtem jednak Moha zebrał wiele wspaniałych wspomnień. – Medal za mistrzostwo mają moi rodzice. Pamiętam, że Cristiano przy dwóch okazjach dał mi w prezencie smartfona. Byłem w szoku, takie małe rzeczy naprawdę ruszają w sercu. Nie potrafiłem mu nawet podziękować. Obok mnie byli Isco i Mayoral. „No ale powiedz coś!”, zwrócił się do mnie któryś z nich. A ja po prostu nie byłem w stanie zareagować. Czułem się jak dziecko, które odpakowało wreszcie prezent spod choinki. Myślę, że Cristiano mnie polubił. A ja cały czas mu dziękuję za tamten niezwykle miły gest.
Bramkarz w niezwykle miłych słowach wypowiada się jednak nie tylko o Cristiano, lecz o całej drużynie. – Sprawili, że od pierwszego dnia czułem się jednym z nich. Wszyscy trzymali się w kupie... Sergio Ramos, Marcelo, Lucas Vázquez, Isco, Asensio, także Cristiano, z którym przed meczami często zostawałem, by bronić jego strzały.
Co więc się wydarzyło, że tak dobrze zapowiadający się młody golkiper potem nie mógł liczyć na regularne występy nawet w Castilli? – Cóż, taki jest futbol. Pozostało mi tylko dalej ciężko pracować tak jak teraz. Zawsze są jakieś rzeczy, których żałujesz, ale w życiu – jak to mawiają w Anglii – trzeba iść dalej. Jestem wciąż graczem Realu Madryt. Chcę być teraźniejszością i przyszłością najlepszego klubu na świecie. Widzę siebie w pierwszym zespole Królewskich.
Na koniec rozmowy z redaktorami madryckiego dziennika Moha powiedział także, jak przechodzi przez obecny czas izolacji. – Są pewne normy i trzeba ich przestrzegać. Zdrowie jest najważniejsze. Tę bitwę można wygrać tylko poprzez przestrzeganie ustalonych zasad i wymogów sanitarnych. Mieszkam z kolegą z zespołu i codziennie trenujemy zgodnie z klubowymi wytycznymi. Rozmawiam też często z rodziną, czytam, gram na konsoli... No i gotuję, bo dobrze mi to wychodzi. Koledze pozostaje zmywanie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze