Feliz aniversário, Rodrygo!
Rodrygo Goes obchodzi dzisiaj 19. urodziny. Dla Brazylijczyka to pierwszy sezon w barwach Realu Madryt, w którym kilkukrotnie zdążył zachwycić już kibiców i życzymy mu tego, aby mógł zrobić to ponownie już w niedzielę, gdy Królewscy zagrają w finale Superpucharu Hiszpanii.
Fot. Getty Images
Pierwszy raz usłyszeliśmy o nim wiosną 2018 roku, gdy miał być już o krok od transferu do Barçy, a Sport i Mundo Deportivo co drugi dzień rzucały go na okładkę. „Kwestia godzin”, „Kwestia dni”, „Kwestia godzin”, „Kwestia dni”… „Rodrygo piłkarzem Realu”. I cyk. Tak oto Juni Calafat znowu przechytrzył wszystkich i za worek milionów euro pozyskaliśmy kolejną perełkę z Brazylii, o której nie wiedzieliśmy prawie niczego. W zasadzie jedyne, co przychodziło wówczas do głowy, to dlaczego ten dzieciak ma w swoim nazwisku literówkę i literę „Y”, a nie „I”, jak każdy inny Rodrigo w Hiszpanii?
Dopiero później okazało się, że Rodrygo to Rodrygo, bo jego mama uznała, że tak… będzie fajniej. No i fajnie (jego siostra to Julya). Wcześniej przyszła jednak pora na oglądanie kompilacji, czytanie wywiadów z co drugim piłkarzem Santosu, który wychwalał nastolatka pod niebiosa, zwierzenia rodziny, wyznawanie miłości klubowi i tak dalej. Byliśmy na to gotowi, bo niemal identyczną historię przerabialiśmy dopiero co z Viníciusem. Ale z Brazylii napływały przekonywające stwierdzenia: Vinícius? Jaki Vinícius? Rodrygo jest lepszy, dziesięć razy lepszy, sto razy lepszy, nowy Pelé, Robinho, nowy Neymar. No to pozostało niecierpliwie czekać, bo paru już takich było.
W końcu ostatniego lata dzisiejszy solenizant wylądował w Madrycie. Najpierw miała być pretemporada, potem spokój, Castilla, kilka treningów z Ramosem i spółką, może jakieś ogony w Pucharze Króla. Ale jak to w Realu bywa, piłkarze zaczęli padać jak muchy, lekarze nie mogli się nudzić, a Rodrygo szybko doczekał się oficjalnego debiutu… i w meczu z Osasuną potrzebował raptem minuty, aby cudownie przyjąć piłkę i zapakować ją do siatki. Czyli nowy Neymar jednak tu jest, mogli pomyśleć co niektórzy.
Potem nadeszły kolejne szanse, kolejne gole i przede wszystkim pamiętny hattrick z Galatasarayem, o którym napisano już chyba wszystko. Każda z gazet znalazła od razu dziesiątki anegdot i historyjek wyjętych z życia młodego Brazylijczyka, które dziś uchodzą już za wiedzę powszechną. Nie mogło być też inaczej i w Hiszpanii oczekiwania wobec Rodrygo szybko wywindowały w okolice czterdziestego ósmego piętra, a tekst o „nowym Neymarze” nie brzmiał już tak groteskowo.
Na boisku wychowanek Santosu sprawiał jednak wrażenie dziecka o mentalności starego wygi, który na futbolu zjadł już zęby i żadna presja nie robi na nim większego wrażenia. Nie celebrował bramek jak opętany szaleniec, nie dawał ponieść się emocjom, ale z czasem niestety nieco przygasł i od początku grudnia nie strzelił już żadnego gola. I właśnie teraz potrzeba mu spokoju, a nie kolejnych ankiet, czy zdobędzie kiedyś Złotą Piłkę. Dziś kończy zaledwie dziewiętnaście lat, więc w naszym kraju dopiero szedłby na studia lub był jeszcze maturzystą. I tego mu życzmy, spokojnego rozwoju, chłodnej głowy, ale czasem też brazylijskiego szaleństwa na murawie, a kolejne gole i dobra gra wrócą do niego same.
Wszystkiego najlepszego, Rodrygo!
Feliz aniversário, Rodrygo!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze