Pierwszy mecz bez bramek
Francuzi i Duńczycy zagrali na remis
Koniec zmagań w grupie C na pewno nie zapowiadał się pasjonująco, ale kibice mogli liczyć na pewne emocje, ponieważ w walce o awans wciąż były trzy zespoły. Co prawda Francuzi zapewnili go sobie już kilka dni temu, ale nadal mogli zostać strąceni z pierwszego miejsca. Z kolei Australijczycy mocno wierzyli we własne zwycięstwo i to, że ekipa Didiera Deschampsa wyciągnie do nich pomocną dłoń i pokona Duńczyków, którzy również pozostawali w grze. Wszystko potoczyło się jednak zupełnie odwrotnie.
Francuzi rozpoczęli mecz z Duńczykami w bardzo eksperymentalnym składzie, a drużynę na boisko wyprowadził dzisiaj Raphaël Varane, który pełnił rolę kapitana reprezentacji, ponieważ Hugo Lloris zasiadł na ławce rezerwowych. W wyjściowej jedenastce doszło też do wielu innych zmian – szanse na grę od pierwszych minut otrzymali między innymi Thomas Lemar, Steven N’Zonzi czy Presnel Kimpembe. Spotkanie nieco lepiej zaczęli Les Bleus, którzy długo utrzymywali się przy futbolówce, a po jej stracie zakładali od razu wysoki pressing na Danish Dynamite. Podopieczni Åge Hareide'a próbowali jednak swoich sił w kontratakach, szarpał przede wszystkim Martin Braithwaite, ale pozostawiał po sobie głównie sporo wiatru, a nie skutecznych zagrań, które mogły zagrozić Steve'owi Mandandandzie.
Gra obu zespołów szybko przeniosła się jednak do środkowej strefy boiska, co oczywiście niekoniecznie przekładało się na klarowne sytuacje. Przez pierwszy kwadrans nie oglądaliśmy ani jednego strzału na jedną bądź drugą bramkę. Pierwszy, choć nieco koślawe uderzenie, oddał Olivier Giroud, ale Kasper Schmeichel interweniował bez większych problemów. Po pół godzinie – idąc tropem niektórych komentatorów – można było już stwierdzić wręcz, że oglądamy tak zwany mecz walki. Inicjatywa nadal była po stronie Francuzów, a Duńczycy ponownie skupili się na szybkim przejściu z obrony do ataku. I choć gra toczyła się w szybkim tempie, to ataki obu reprezentacji rozbijały się w okolicach dwudziestego metra lub jeszcze dalej od pola karnego.
W pierwszej połowie nie doczekaliśmy się ostatecznie ani jednego gola, a nawet ani jednej sytuacji, która mogłaby sprawić, że któraś z drużyn wyjdzie na prowadzenie. Duńczycy byli świetnie zorganizowani w defensywie i zupełnie pozbawili Francuzów ich ofensywnych atutów. Bardzo słabo grali skrzydłowi Trójkolorowych, zupełnie niewidoczny i bezproduktywny był Antoine Griezmann, który znów nie mógł znaleźć sobie odpowiedniego miejsca na placu gry, a Giroud po prostu nie otrzymywał piłek od swoich partnerów.
Druga część meczu zaczęła się i z biegiem czasu wyglądała bardzo podobnie, a nawet jeszcze senniej. Przez pierwsze minuty znów przyszło nam podziwiać starcia w okolicy środkowej linii boiska. Po kilkunastu sekundach Deschamps dostrzegł, że lewa strona jak kulała, tak wciąż kuleje i na murawie pojawił się Benjamin Mendy, który zastąpił Lucasa Hernándeza. Francuzi zaczęli jednak atakować z nieco większym animuszem, ale wciąż popełniali proste błędy. Z kolei Duńczycy nadal dzielnie się bronili i odgryzali w kontratakach lub długich piłkach granych na Andreasa Corneliusa. Po godzinie gry wynik pozostawał jednak bez zmian i nic nie zmieniło już też do samego końca meczu, który w ostatnich minutach pozbawiony był już niemal jakichkolwiek emocji, a wypełniony mnóstwem niedokładności i gwizdami kibiców, którym nie podobała się tak zachowawcza gra. Było to pierwsze spotkanie na tym mundialu, które zakończyło się bezbramkowym remisem.
Dania udowodniła, że wyrachowanym stylem gry, dobrym przygotowaniem fizycznym, solidną grą w obronie i przy odrobienie szczęścia jest w stanie zastopować na tym mundialu każdego. Francuzi, pomimo wielu zmian w składzie, kolejny raz nie pozostawili po sobie najlepszego wrażenia. Przed Mistrzostwami Świata wielu uznawało ich za murowanych faworytów, ale Trójkolorowi nie wyglądają na razie na zespół, który mógłby sięgnąć po złoto, choć zmagania w grupie zakończyli na pierwszym miejscu. Duńczycy uplasowali się ostatecznie na drugiej lokacie i obie reprezentacje mogą już czekać na rywali, których poznają późnym wieczorem.
Francja – Dania 0:0 (0:0)
Francja: Mandanda; Sidibé, Varane, Kimpembe, Lucas (50' Mendy); Kanté, N’Zonzi; Dembélé (78' Mbappé), Griezmann (68' Fekir), Lemar; Giroud.
Dania: Schmeichel; Dalsgaard, Kjćr, Christensen, Stryger; Delaney (90' Lerager), Jørgensen; Sisto (60' Fischer), Eriksen, Braithwaite; Cornelius (75' Dolberg).
W drugim meczu na szczęście doczekaliśmy się goli, a wszystko za sprawą Peruwiańczyków. Paolo Guerrero pomieszał Australijczykami w polu karnym i dograł piłkę do André Carrillo, który świetnym uderzeniem z woleja nie pozostawił żadnych szans Mathew Ryanowi. Oznaczało to, że już po dwudziestu minutach Kangury są za burtą i spadają na ostatnie miejsce w tabeli. Tuż po przerwie Los Incas wyprowadzili kolejny cios. Tym razem już bezpośrednio za sprawą swojego najlepszego zawodnika. Guerrero wykorzystał błąd defensorów i po rykoszecie z bliskiej odległości wpakował piłkę do bramki. Peru godnie pożegnało się z rosyjskim turniejem, choć dzisiaj grało jedynie o pietruszkę.
Australia – Peru 0:2 (0:1)
0:1 André Carrillo 18' (asysta: Paolo Guerrero)
0:2 Paolo Guerrero 50'
Australia: Ryan; Risdon, Sainsbury, Milligan, Behich; Jedinak, Mooy; Leckie, Rogic (72' Irvine), Kruse (58' Arzani); Juric (53' Cahill).
Peru: Gallese; Advíncula, Ramos, Santamaría, Trauco; Tapia (63' Hurtado), Yotún (46' Aquino); Carrillo (79' Cartagena), Flores, Cueva; Guerrero.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze