Równoległe życia i inne drogi
<i>Crossover</i> Jamesa i Kroosa
Crossover, pojęcie znane doskonale sympatykom kinematografii czy komiksów, gdzie dwie historie łączą się ze sobą, by stworzyć jeden wątek za sprawę pewnych wydarzeń lub osób. Futbol również oferuje takie połączenia. W historii Toniego Kroosa i Jamesa Rodrígueza istnieją nie tylko dwa kluby, które zlepiają ich życia, ale też jeden człowiek, który miał wpływ na ich losy: Jupp Heynckes. Niemiecki pomocnik trafił do Bayernu w wieku 16 lat, skąd udał się na wypożyczenie do Bayeru Leverkusen, gdzie wylądował pod skrzydłami Juppa. Tam wybuchł jego wielki talent, a rok później obaj spotkali się już w Monachium. Tymczasem Kolumbijczyk odzyskał swoją grę, nawet ją wzbogacił, a wszystko dzięki przenosinom do bawarskiego klubu, gdzie piłkarską rehabilitację zapewnił mu Heynckes.
Niemiecki trener sprawił, że Kroos stał się kluczowym piłkarzem dla środka pola Bayernu, lecz na zupełnie innej pozycji od tej, którą zajmuje dziś w Madrycie. Rozpoczynał mecze przed Schweinsteigerem i Javim Martínezem. Podobnie było za czasów Guardioli, gdy operował na boisku mając za plecami Lahma i Thiago. Gdy przybył do Madrytu, gdzie BBC było nietykalne, musiał przejść odwrotną drogę i stać się pivotem. Transformacja Toniego w żaden sposób nie zaskoczyła trenera, który jutro będzie starał się znaleźć złoty środek, by ograniczyć jego boiskowe wpływy.
„Stał się liderem i zrobił to w drużynie tak wielkiej, jak Real Madryt. Jedynie najwięksi mogą grać w miejscu, w którym akurat potrzebuje tego zespół. Nie widzę lepszych zawodników na tej pozycji, niż Toni Kroos. Jest bardzo pewny w swoich ruchach, a porusza się po całym środku pola. Cristiano i Benzema wiedzą, że są lepsi, mając Toniego i Modricia za swoimi plecami”, mówił Heynckes, gdy przebywał jeszcze na przedwczesnej emeryturze, na którą udał się z dwoma wygranymi Pucharami Europy – jednym zdobytym z Realem i jednym z Bayernem.
Jego powrót z bujanego fotela był niczym jednorazowa misja, w której musiał odzyskać to, co Bayern utracił w drugim roku pracy Ancelottiego. Obejmował drużyną, która oglądała plecy Borussii Dortmund i traciła do niej pięć punktów. Dziś cieszy się już ze zdobytego z ogromną przewagą mistrzostwa Niemiec, zagra w finale krajowego pucharu i jest półfinalistą Ligi Mistrzów. W wieku 72 lat ponownie uda się na emeryturę i pożegna się z Bawarią po zakończeniu tego sezonu.
Kupieni w 2014 roku
Obaj przybyli do Madrytu w tym samym czasie. Pierwszy błyszczał na mundialu i rozkochał w sobie kibiców na całym świecie, a drugi po prostu go wygrał. Kwoty, jakie trzeba było za nich wyłożyć, różniły się jednak diametralnie. Kolumbijczyk kosztował klub Florentino Péreza aż 80 milionów euro, a Niemiec trafił do stolicy Hiszpanii za 25 milionów euro. Wpływy Jorge Mendesa zrobiły tu swoje.
Z tych samych powodów, co Kroos, James także musiał zmienić swoją pozycję w Madrycie. Grał bliżej skrzydła, co redukowało jego ofensywne walory i ograniczyło je do oddawania strzałów oraz dorzucaniu piłek do kolegów. Nie mógł kreować gry, ale pierwszy sezon kończył z 46 meczami, w których zdobył 16 bramek i zaliczył 18 asyst. To czyniło go jednym z najproduktywniejszych zawodników w zespole. Mimo to nie mógł uciec od porównań z niezawodnością oferowaną przez Kroosa, którą zachwycali się trenerzy. W tym samym sezonie Niemiec wystąpił w 55 spotkaniach. Jamesowi ufał Rafa Benítez, do czasu robił to też Zidane, aż skreślił go w finale w Cardiff. Coraz mniej szans na grę miało wpływ na życie Kolumbijczyka, które poza boiskiem stawało się coraz bardziej skomplikowane i sprawiło, że niemal zupełnie się zatracił.
Terapia
Heynckes przybył do Bayernu, który znajdował się w rozsypce i musiał odbudować wielu graczy, nie tylko Jamesa. Rozpoczął od Svena Ulreicha, gdyż każdy jego występ naznaczony był porównaniami z kontuzjowanym Manuelem Neuerem. Zaczął stosować rotacje, które pozwoliły odzyskać dynamikę u piłkarzy, którzy wydawali się już być kompletnie zagubieni. Przywrócił Jamesa na pozycję, na jakiej może oferować pełnię swoich umiejętności i nie narzucał mu żadnego terminu, by w pełni doszedł do siebie.
Kolumbijczyk nie jest podstawowym zawodnikiem, ale odgrywa w klubie ważną rolę. Wybiegł w wyjściowej jedenastce na sobotni mecz z Hannoverem, gdy najważniejsi gracze odpoczywali przed starciem z Realem. Niezależnie od tego, czy jutro wystąpi od początku, niemal na pewno obejrzymy go na murawie. Ten sezon jeszcze nie dobiegł końca, a już teraz rozegrał w nim więcej minut niż przed rokiem w Madrycie. Strzelił 6 goli, niewiele, jak na swój potencjał, ale zaliczył też 12 asyst, co jest jego głównym zadaniem.
„Gdy wróciłem do klubu, James nie wyglądał najlepiej pod względem fizycznym. Poprawił się i rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Ma już do mnie zaufanie i teraz jest innym piłkarzem”, tłumaczył Heynckes, który zostawi niebawem Bayern i Jamesa. Po zakończeniu sezonu Bawarczycy na pewno wykupią go z Realu i Kolumbijczyk nie wróci już do Madrytu. Pozostaje tylko pytanie, czy obaj panowie pożegnają się w kijowskim finale. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze