I po co jest ten Bale?
Tekst o sytuacji Walijczyka w zespole
Poniższy tekst jest wyłącznie opinią autora. Nie jest oficjalnym stanowiskiem redakcji RealMadryt.pl.
Lato roku 2013, Real Madryt szuka sporego wzmocnienia na rynku. Wybór włodarzy pada na Garetha Bale’a z Tottenhamu. Saga o kupnie Walijczyka trwa niemal dwa miesiące. Jej finał przypada dopiero na 1 września, gdy Królewscy oficjalnie ogłaszają ten transfer. Transfer, który od samego początku budził wiele wątpliwości. Czy to związanych z umiejętnościami Brytyjczyka, czy to ceną, a najczęściej z oboma aspektami naraz.
Według wersji Blancos klub zapłacił za tego piłkarza 91 milionów euro, tak stanowił komunikat podany w RMTV. Angielska prasa inaczej, tam pisano o rekordzie transferowym i kwocie 100 milionów euro. Tezy brytyjskich dziennikarzy zdawały się wzmagać słowa ówczesnego trenera Tottenhamu, André Villasa-Boasa ten powiedział – Tottenham „dostał największą kwotę za gracza w historii”.
Lata później przyszło nam się dowiedzieć, skąd wzięła się rozbieżność między przekazem z Brytanii i Iberii. Chodziło o raty. Football leaks zdradziło, iż istotnie Real mógł pozyskać Bale’a za 91 milionów euro, ale aby tak się stało, musiałby uiścić także całą kwotę od razu, w jednej transzy. Gdyby Florentino zdecydował się skorzystać z rozłożenia operacji na raty, odsetki sprawiłyby, że Bale’a kosztowałby niemal 100 milionów euro. I tę drugą opcję najprawdopodobniej wybrali Blancos.
Mniejsza o konkretną kwotę. Niezależnie, którą wersję wybierzemy, Gareth Bale i tak pozostaje okrutnie przepłaconym graczem. Brytyjczyk był wtedy po jednym wybitnym sezonie na Wyspach, ale jego gra była napakowana wieloma „czerwonymi lampkami” pod grę w Hiszpanii. Wiadomo było, że nie czuje się dobrze w grze kombinacyjnej i na krótkiej przestrzeni, a jego wkład defensywny, mimo że zaczynał na lewej obronie, nie należy do specjalnie wysokich. Daniel Levy dostał za Walijczyka więcej niż ten był na tamtą chwilę wart. Dla przykładu Deloitte wyceniło go wtedy na około 50 milionów euro.
Inną sprawą było to, jak lub czy Bale będzie w stanie wykorzystać swoje atuty w La Lidze. Dziś wiemy już, że miał z tym ogromne problemy. Mowa i o dryblingu, i strzale z dystansu, czyli aspektach, które pozwoliły stać mu się najlepszym piłkarzem w Premier League. W Hiszpanii pokazał ledwie ich namiastkę. Ba! Doszło nawet do pewnego regresu. Zmiana ligi tłumaczy, że trudniej mu dojść do pozycji strzeleckiej, ale nie może już wyjaśnić, dlaczego Walijczyk niemalże przestał uderzać słabszą, prawą nogą, a także z jakiego powodu nie próbuje już uderzać z jednego kroku, zaraz po przyjęciu.
Nie jest tak, że Gareth niczego się w Realu Madryt nie nauczył. Umiejętności do gry kombinacyjnej nadal odstają od kolegów z drużyny, ale i tak poprawiły się względem tego, co prezentował w Anglii. Tak samo prowadzenie piłki. Dziś skrzydłowy robi to o wiele lepiej, także na małej przestrzeni, gdy zaraz doskakują do niego rywale. Nie zmienia to jednak faktu, że dziś obecność Bale’a wydaje się w Kastylii raczej ciążyć. Drużyna gra lepiej bez niego, w zestawieniu, do którego Walijczyk zwyczajnie nie pasuje.
Powiedzieć, że cały pobyt Bale'a w Realu jest nieudany, to tyle co skłamać. Walijczyk sezony gra jednak w kratkę. Zaczęło się dobrze, debiutanckie rozgrywki 2013/14 Gareth okrasił bramkami w finale Ligi Mistrzów i Copa del Rey, przy czym ta druga była przepiękna. Dobrze rokowało też to, że zawodnik zaczął się rozkręcać wraz z upływem czasu. Przyszedł jednak drugi, zły sezon. Potem znowu – rok Undécimy był dobry, a obecny wręcz odwrotnie. W tym wszystkim nie wolno zapominać o częstych urazach skrzydłowego.
Tendencja wskazuje, że kolejny sezon znowu może być dobry, ale fakty pokazują zupełnie co innego. Real Madryt nieubłaganie zmierza w kierunku gry systemem 4-4-2. W tym roku Toni Kroos czy Zinédine Zidane przyznawali, że w takim ustawieniu drużyna gra lepiej, ma korzystniejszy balans. Trenera zmusili do tego zawodnicy. Isco pod nieobecność Bale’a zagościł w pierwszym składzie na stałe i trudno wyobrazić sobie teraz „jedenastkę” bez niego. O miejsce walczą też Marco Asensio, Mateo Kovačić i nowo przybyły Dani Ceballos.
To niedopasowanie Bale’a było zresztą widać podczas International Champions Cup. Gareth w okresie przygotowawczym błyszczał tylko muskulaturą, a na boisku rozegrał ledwie jedną, poprawną połowę. Potencjalni rywale spisali się znacznie lepiej i na pewno nie będą odpuszczać już w trakcie sezonu. Dziś Walijczyk wydaje się w układance Blancos zwyczajnie zbędny.
Problem jest taki, że sam nie ma zamiaru odchodzić. Brytyjczyk to piłkarz obdarzony wielkim kredytem zaufania, którego Isco zdołał wygryźć dopiero grając genialną piłkę, nie wystarczyło być „tylko” lepszym od Bale’a. Dlatego sam klub pozbędzie się go tylko w ostateczności, na przykład w razie transferu Kyliana Mbappé.
Chętni na Walijczyka widzą zresztą, że ten podąża szlakiem Kaki, to znaczy takim, który zmierza do sprzedaży za mniejsze pieniądze po kilku nieudanych latach w Realu. Za rok jego transfer ma planować Mourinho i można tylko powiedzieć: José nie jest głupi! Portugalczyk wie, że w razie kolejnego złego sezonu będzie mu łatwo o Bale'a, a nie ma też powodów, aby sądzić, że po powrocie do Premier League Gareth nie wróci do dobrej dyspozycji.
Dziś Walijczyk ma tak naprawdę małe poparcie kibiców. Fani widzą, że Bale gra, gdy na ławce siedzą lepsi od niego, przez co występy zespołu tracą na jakości. Doszło nawet do sytuacji, w której rzesza ludzi była zadowolona z tego, że Gareth doznał kontuzji przed finałem Ligi Mistrzów. W przypadku tego gracza łatwiej zresztą o kolejne wieści o urazach niż informacje o zdobytych bramkach, na dodatek trudno powiedzieć, z czego należy cieszyć się bardziej.
Mariaż między Bale'em i Realem obumiera już od dawna. Trzymany przy życiu na siłę przynosi więcej problemów niż korzyści. To okienko jest najprawdopodobniej ostatnim, w którym będzie można Walijczyka sprzedać za duże pieniądze. O ile oczywiście nie wypali w trakcie sezonu, na co szanse są jednak mierne. Niestety, w to właśnie trzeba wierzyć, bo Gareth nigdzie się nie wybiera.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze