Ugasić bawarskie piekło
Przed meczem z Bayernem
210 minut ogromnej walki za nami. Real Madryt remisuje w dwumeczu z Bayernem Monachium, a w międzyczasie ograł Barcelonę na Camp Nou 2:1. Nastroje są bardzo dobre. Przed chwilą karne zmarnowali Philipp Lahm i Toni Kroos, a wielki Iker Casillas między słupkami właśnie wyrósł na bohatera meczu, który naprawił błędy Cristiano Ronaldo i Kaki podczas serii jedenastek. Emocje nie mniejsze niż podczas finału mistrzostw świata. Do kolejnego karnego podchodzi Sergio Ramos i posyła piłkę w kosmos, razem z marzeniami milionów madridistas na całym świecie. Mina wicekapitana mówi wszystko. Real Madryt nie zagra w finale. Tak wyglądał finisz dwumeczu z Bayernem dwa lata temu. Dziś emocje nie będą znacznie różniły się od tych, które towarzyszyły piłkarskiemu światu w kwietniu 2012 roku. Real Madryt dostaje szansę od losu, by wziąć wielki rewanż na Bawarczykach i po raz pierwszy od 12 lat awansować do wielkiego finału Ligi Mistrzów, rozgrywek o Puchar Europy.
Trudno rozpisywać się na temat formy Bayernu i Realu Madryt. Niemcy już dawno zapewnili sobie mistrzostwo kraju i Liga Mistrzów jest obecnie ich celem nadrzędnym. Szanse Królewskich na 33. triumf w lidze hiszpańskiej maleją z każdym tygodniem, ale marzenie o la Décimie wciąż zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach madridismo. Monachium, bez względu na formę i klasę rywala, ma być zaledwie przystankiem w drodze po dziesiąty Puchar Europy. W poprzednich latach ten etap okazywał się być nie do przeskoczenia – na drodze Królewskich stawały Barcelona, właśnie Bayern i Borussia Dortmund. Ani razu jednak Real nie zaliczył tak dobrego wyniku w pierwszym starciu, dlatego śmiało można zakładać, że od dawna Królewscy nie mieli tak wielkiej szansy na finał.
Wystarczy… nie przegrać. W pierwszym meczu Królewscy, choć nie zachwycili Guardioli i jego wyznawców stylem, nie byli drużyną gorszą i stworzyli kilka świetnych sytuacji. Carlo Ancelotti uważa, że dzisiejsze starcie nie będzie znacząco różniło się od tego na Santiago Bernabéu. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby sytuacja się powtórzyła i znowu to Real stwarzał większe zagrożenie w polu karnym Bayernu i strzelił o jednego gola więcej niż przeciwnik. Mimo że Bayern to drużyna z absolutnego topu, taki scenariusz nie jest wcale wykluczony. Najważniejsza będzie… równowaga. Słynna równowaga.
Carlo Ancelotti i Pep Guardiola walczą nie tylko o finał dla Realu Madryt i Bayernu Monachium, ale też o swój sezon. Jeden z nich już w pierwszym sezonie w nowym miejscu pracy zagra w finale Ligi Mistrzów w Lizbonie. Można się domyślać, w jaki sposób zagra jedna i druga ekipa, ale niewielu śmiałków odważy się wytypować ostateczny wynik dzisiejszego starcia. Nie można wykluczać rzutów karnych i drżenia o wynik do ostatniego kopnięcia piłki.
W 2002 roku, kiedy Real Madryt sięgał po la Novenę, w półfinale wyeliminował Barcelonę. W pierwszym meczu pokonał Katalończyków 2:0 i nie stracił tej przewagi. Chcemy, by dziś historia się powtórzyła. Nie jesteśmy jeszcze w finale i go nie wygraliśmy, ale wierzymy w tę ekipę, wierzymy w Carlo Ancelottiego i wierzymy, że dziś obrona będzie przypominać formację z finału Pucharu Króla czy pierwszego półfinału. Wierzymy, że Cristiano Ronaldo zagra jak zawsze, a wtórować w inwazjach w pole karne Bayernu będzie wtórować mu Gareth Bale z niemałą pomocą Karima Benzemy. Wierzymy w finał. Wierzymy w dziesiąty Puchar Europy.
ĄA por la final!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze