Advertisement
Menu
/ elmundo.es

„Jak mielibyśmy usunąć arbitra na dzień przed finałem, bo zażądał tego klub? To niemożliwe”

Dziewięć godzin napięcia i rozmów między Realem Madryt a Louzánem. „Niefortunne” wypowiedzi zespołu sędziowskiego wywołały przesadzoną reakcję Królewskich, którzy ostatecznie zdecydowali się zagrać.

Foto: „Jak mielibyśmy usunąć arbitra na dzień przed finałem, bo zażądał tego klub? To niemożliwe”
Pusta sala konferencyjna w Sewilli. (fot. Getty Images)

„Jak to możliwe, że król przyjedzie do Sewilli, a Real Madryt nie pojawi się na finale Pucharu Hiszpanii?” – andaluzyjskie popołudnie miało w sobie wszystko: reflektory i napięcie rozsiane po różnych punktach miasta. Z jednej strony Estadio de La Cartuja, gdzie trwały przygotowania do Klasyku, który może zdecydować o najbliższej przyszłości hiszpańskiego futbolu i trenera Królewskich. W jego korytarzach pojawili się w południe Ricardo de Burgos Bengoetxea i Pablo González Fuertes, a ich słowa wywołały efekt motyla, który doprowadził do historycznej reakcji Realu Madryt, wielu telefonów, dużych nerwów i – dziewięć godzin później – ostatecznej decyzji: mimo potężnego wzburzenia, które doprowadziło do bojkotu konferencji przedmeczowej, Los Blancos ogłosili, że zagrają w finale, opisuje El Mundo.

Łzy De Burgosa, głównego arbitra meczu, który mówił o swoim synu i o tym, jak wytykano mu, że „jego ojciec to złodziej”, obiegły cały kraj. Jednak to słowa Gonzáleza Fuertesa o możliwym strajku i potrzebie „poważnych kroków” w odpowiedzi na ataki Real Madrid TV dolały oliwy do ognia i jeszcze bardziej podgrzały atmosferę wokół finału. Reakcja Królewskich była równie niespodziewana, co stanowcza. „Zawieszamy wszystko”. Kwadrans przed siódmą, na pół godziny przed planowaną konferencją prasową Carlo Ancelottiego, wiadomość rozeszła się po telefonach wszystkich obecnych na stadionie La Cartuja: Real Madryt nie stawi się na konferencji przed finałem. Coś takiego jeszcze się nie zdarzyło, zauważa El Mundo.

„Nigdy nie rozważano rezygnacji”
W tym czasie Rafael Louzán, prezes Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej, próbował uspokoić napiętą atmosferę w rozmowach telefonicznych z José Ángelem Sánchezem, dyrektorem generalnym Realu. W klubie nazywano całą sytuację „show” i nie rozumiano, dlaczego w ogóle doszło do takiej konferencji, podczas gdy w samej RFEF – choć przyznawano, że González Fuertes wykazał się brakiem wyczucia – nie mogli uwierzyć w groźby rezygnacji z udziału w finale. Uważano je za reakcję zupełnie nieadekwatną.

W tamtym momencie nastał czas niepewności. Wieści dochodzące z hotelu NH Collection, gdzie zatrzymał się Real, były sprzeczne. Część była za tym, aby nie grać i wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi, inni mieli wątpliwości ze względu na licznych kibiców, którzy już przyjechali do Sewilli. Po kilku godzinach wewnętrznych debat, o 22:15 na stronie internetowej Realu pojawił się komunikat: „Klub nigdy nie rozważał rezygnacji z udziału w finale”. Powiedziane z dużą niepewnością, ale jednak powiedziane, stwierdza El Mundo.

W Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej liczono na gest odpowiedzialności ze strony Realu Madryt, choć nie ukrywano, że całej kontrowersji można było uniknąć. Przyznawano, że González Fuertes nie przemyślał konsekwencji swoich słów, które Real odebrał „jako groźbę”, a przez kilka godzin w niepewności trwała nie tylko Hiszpańska Federacja Piłkarska, ale także Andaluzja, władze Sewilli i sponsorzy. „Cały rok pracy” – przyznawali przedstawiciele RFEF. „To było bardzo niefortunne” – komentowano. Pokaz przejrzystości, na którym zależy RFEF, tym razem obrócił się przeciwko niej, punktuje El Mundo.

„Plaster przed raną”
W Federacji dobrze wiedzą, że Real Madryt jest szczególnie wyczulony na temat arbitrów, bo krytyki – nie tylko przez własną telewizję – są ciągłe. „Gdyby mogli, wymieniliby wszystkich sędziów” – mówią niektórzy. Plan Rafaela Louzána, od kiedy objął funkcję prezesa, zakłada stworzenie specjalnej komisji, w której Real Madryt miałby swoją reprezentację. Od przyszłego sezonu ma powstać „organ aktywnego udziału”, aby zakończyć spory, które zagrażają rozgrywkom. „Jeśli tak dalej pójdzie, jesteśmy o krok od zawieszenia rozgrywek” – ostrzegają w Federacji.

Dlatego nie było mowy o tym, by zmienić skład sędziowski tuż przed finałem. „Jak mielibyśmy usunąć arbitra na dzień przed finałem, bo zażądał tego klub? To niemożliwe” – podkreślano. Byłoby to wypowiedzenie wojny środowisku sędziowskiemu, które Louzán chce mieć po swojej stronie. Jego relacje z Luisem Mediną Cantalejo są chłodne, a przyszłość Mediny na czele Komitetu Technicznego Arbitrów pozostaje niepewna. Wiedzą o tym niektórzy arbitrzy, lojalni wobec obecnego przewodniczącego, jak González Fuertes, donosi El Mundo.

Jeśli więc Real Madryt nie zamierzał wymusić zmiany arbitra, po co była ta cała presja? Krąży teoria, którą powtarzają w kuluarach Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej: „Chcieli założyć plaster zanim pojawi się rana, na wypadek tego, co może wydarzyć się na boisku”.

Tymczasem Joan Laporta triumfował na oficjalnej kolacji w towarzystwie prezesa Louzána i burmistrza Sewilli, José Luisa Sánza. Niezależnie od wszystkiego, Barcelona spędziła popołudnie, zacierając ręce w obliczu spektaklu, który przypominał farsę. Dziewięciogodzinny dramat zakończył się tak, jak wielu oczekiwało: finał Pucharu Króla się odbędzie, podsumowuje El Mundo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!