Javi Hernández: Opuszczenie bańki Realu Madryt pozwoliło mi się stać prawdziwym piłkarzem
Lewy obrońca Leganés, Javi Hernández, w przeddzień meczu z Realem Madryt na Santiago Bernabéu udzielił wywiadu dla dziennika AS. Poniżej przedstawiamy zapis tej rozmowy z hiszpańskim zawodnikiem.

Javi Hernández. (fot. as.com)
Jeśli powiem ci Santiago Bernabéu… Gęsia skórka?
Całkowicie. To po prostu najlepsze możliwe miejsce, w którym piłkarz może zagrać. I najlepsze możliwe miejsce, aby spróbować wygrać z Realem Madryt, który jest najlepszą drużyną na świecie. Uff… Nie mogę się już doczekać tego meczu.
Słuchając cię, dostrzegam, że wciąż pozostało w tobie coś z madridisty.
Tak, pewnie. Zawsze będę miał to ciepło wobec Realu Madryt. Od dziecka byłem za Realem Madryt. Ponadto w szkółce wykształcili mnie i pozwolili mi stać się człowiekiem i piłkarzem, jakim teraz jestem. Dlatego spędziłem tam wiele sezonów, dali mi wszystko.
Ale nie było łatwo…
Oczywiście, że nie. Do Madrytu przeniosłem się z Sewilli w wieku 15 lat i ponadto doszło do tego po trudnym sezonie. Opuszczenie rodziny zawsze jest czymś trudnym, tym bardziej w takim wieku.
Byłeś o krok od porzucenia futbolu i nagle transfer do Realu Madryt.
Tak, ponieważ rok przed przejściem do Realu Madryt w drużynie cadete w Sevilli zaczynałem z pustymi rękami. W pierwszych dziewięciu kolejkach nie otrzymywałem nawet powołań. To było bardzo trudne, ponieważ z domu w Jerez wyjeżdżałem o 8:00 rano i bez gry wracałem o 22:00.
Ostracyzm…
Tak, było bardzo ciężko. Bardzo często wracałem do domu z płaczem i bardzo cierpiąc. Podczas jednego z powrotów ojciec powiedział mi, że poczekamy do stycznia i jeśli nic się nie zmieni, to odchodzimy.
W jakim sensie? Całkowicie z futbolu?
Tak i nie… Opuszczenie szkółki Sevilli i przejście do innej lokalnej drużyny. Ale to byłoby praktycznie jednoznaczne z porzuceniem idei zostania piłkarzem.
I co się stało?
Zbieg okoliczności. Boczny obrońca na mojej pozycji doznał kontuzji i w kolejnym meczu trener wystawił lewego stopera, który nie był bocznym obrońcą. Więc wyobraź sobie. To mnie bardzo zabolało. Chodzi o to, że chłopakowi nie wyszedł dobry mecz, do tego w starciu z drużyną z małego miasta. Przegraliśmy. Na kolejnym treningu trener przeprosił mnie przed wszystkimi.
Słucham?
Tak, tak było. Powiedział mi, że trenowałem jak wszyscy, że na mnie nie postawił, że nie zasłużyłem na to i że w następnym meczu wyjdę w pierwszym składzie. Że od teraz w Sevilli będę ja i pozostała dziesiątka.
Świetna wiadomość!
To zmieniło moje życie, ponieważ od tamtej pory grałem już wszystko. I po zakończeniu tamtego sezonu pozyskał mnie Real Madryt.
Miałeś wątpliwości?
Nie. Sevilla chciała przedłużyć ze mną kontrakt, ale Realowi Madryt się nie odmawia.
I zacząłeś od drużyny cadetes w Realu Madryt.
I zacząłem się stawać mężczyzną, ponieważ odchodząc miałem 15 lat. I chociaż rodzice przyjeżdżali do mnie co weekend, to miałem przyśpieszone dojrzewanie.
Z kim ze znanych osób spotkałeś się w Valdebebas?
Z wieloma chłopakami. Możliwe, że tym teraz najbardziej znanym na poziomie międzynarodowym jest Achraf Hakimi, który teraz gra w PSG. Ale byłem również z Óscarem Rodríguezem, z którym jestem teraz w Lega. Luca Zidane, Dani Gómez… Wielu zawodników, którzy teraz grają w Primera czy Segunda.
W twoim przypadku dosyć szybko odbyłeś „służbę” w innych drużynach.
Tak, ponieważ odszedłem na wypożyczenie w Segunda B najpierw w Ejido, a w kolejnym roku w Realu Oviedo B. Chociaż później rozegrałem praktycznie cały sezon w Segunda, ponieważ gdy u Anqueli awansowałem do pierwszej drużyny, to już nie wróciłem niżej… Rozegrałem 30 meczów w Segunda.
To dosyć niespotykane, ponieważ młodym chłopakom zazwyczaj trudno jest opuszczać Real Madryt. Mówi się, że poza Madrytem bywa zimno…
Bo tak jest. Ale opuszczenie bańki Realu Madryt pozwoliło mi się stać prawdziwym piłkarzem i doświadczyć czegoś innego.
Bańki?
Tak, możliwość poznania prawdziwego futbolu. Czasami będąc w szkółce Realu Madryt wydaje ci się, że futbol wygląda właśnie tak jak tam. A tak nie jest. W Ejido grałem z ludźmi, którzy musieli łączyć treningi z codzienną pracą. Dla nich futbol był niczym hobby. To cię naznacza.
Wygląda na to, że każdy wychowanek powinien wyjeżdżać gdzieś na rok, aby zobaczyć rzeczywistość poza La Fábricą.
Całkowicie się z tym zgadzam. To uderzenie rzeczywistości, po którym spadasz z tej chmury i zdajesz sobie sprawę z tego, że samo bycie w szkółce Realu Madryt nie oznacza, że cokolwiek osiągnąłeś w futbolu. Zaczynasz stąpać twardo po ziemi i rozwijać się jako piłkarz, ponieważ w przeciwnym wypadku możesz uważać się za kogoś, kim nie jesteś. Grasz przeciwko dorosłym, w beznadziejnych warunkach, praktycznie bez murawy… Ja naprawdę to polecam.
Czy w Realu Madryt poznałeś wielu kolegów, którzy nie dobili się do elity właśnie dlatego, że uważali się za lepszych?
Wielu! W cadetes i w juveniles miałem kolegów, którzy mieli już kontrakty z Realem Madryt, z Adidasem, z Nike… Byli świetni, ale… Niektórzy z nich już teraz nawet nie grają w piłkę.
Trenerzy w La Fábrice pomagali w tym, aby stąpać twardo po ziemi?
Tak, oni są niczym nauczyciele. Ludzie jak Raúl, De la Red, Tristán Celador… Ludzie, którzy wpajają ci, abyś sobie nadmiernie nie wyobrażał… Ale dla wielu chłopaków to trudne, aby mimo wszystko nie odwracać uwagi – mają dobre zarobki, są młodzi… Naprawdę musisz mieć głowę na karku.
Lub dobrą rodzinę, która cię wesprze.
Dokładnie. Mi bardzo pomogli za sprawą wychowania w pokorze. To było dla mnie fundamentalne.
Który trener w Realu Madryt naznaczył cię najbardziej?
Raúl.
Dlaczego?
Miałem z nim bardzo dobre relacje. I był kluczowy dla mojej kariery. To niesamowite, ponieważ on jest legendą Realu Madryt, a mimo to zachowuje pokorę, jest pracowity, nie wywyższa się, zawsze jest gotowy pomagać chłopakom. To on mnie sprowadził do Castilli.
To dziwne, że on wciąż nie wykonał kolejnego kroku, że wciąż nie opuścił Castilli…
Nie patrz na to w ten sposób. On wykonuje bardzo dobrą pracę. Nabiera doświadczenia i jest na drodze ku temu, aby stać się wielkim trenerem. I nie doceniamy jego obecnej pozycji. Bardzo trudno jest kształtować chłopaków u drzwi do przejścia do Realu Madryt.
Zidane również cię naznaczył.
Tak, ponieważ w sezonie koronawirusa zacząłem się znajdować na jego liście pod koniec rozgrywek zakończonych mistrzostwem kraju.
Wcześniej również cię dostrzegał.
Tak, zapraszał mnie na treningi. To było coś rewelacyjnego. Byłem niesamowicie podekscytowany. I dobrze mi szło. Podobałem się Zidane'owi. Zawsze, gdy tylko mógł, to o mnie pamiętał. I kilka razy nawet powołał mnie do kadry pierwszego zespołu, abym mógł być u boku swoich idoli. I to wszystko pod dowództwem Zidane'a, który jest bardzo dobrym człowiekiem.
Opowiedz coś więcej.
Jest bardzo skromny i u tych młodych chłopaków troszczył się również o kwestie osobiste, wykraczające poza to, co się dzieje w samej Castilli. W moim przypadku dowiadywał się nawet, czy mam jakieś oferty na kolejny sezon.
Uważasz się za zdobywcę tamtego mistrzostwa?
Nie wiem, czy za zdobywcę… Ale cieszyłem się tym! (śmiech) Mam zdjęcie z pucharem. Nie zadebiutowałem, ale byłem w kadrze. Byłem też w kadrze na sierpniowy mecz z Manchesterem City. Czułem się częścią zespołu w tamtym sezonie.
Sezon rozpoczął się od twojej bramki w towarzyskim meczu z Atético Madryt w Stanach Zjednoczonych, w którym Real Madryt przegrał 3:7.
Tak. To brzmi naprawdę dziwnie, gdy to teraz mówisz. (śmiech) Mimo wyniku pod względem osobistym była to dla mnie wielka euforia. To było niesamowite.
Byłeś goleadorem, ale teraz wydaje się, że zatraciłeś ten zmysł strzelecki…
Nie bądź niemiły, w końcu jestem obrońcą! (śmiech) Cóż, wszystko staje się trudniejsze, gdy awansujesz do wyższej kategorii. Ale od teraz do końca sezonu na pewno coś jeszcze wpadnie.
Jeśli dojdzie do tego na Bernabéu, to będziesz to celebrował?
Myślę, że nie. Z szacunku do Realu Madryt. Ale już później po meczu na pewno bym się cieszył. (śmiech)
W tym sezonie przechodziłeś przez okres, w którym od gry wszystkiego nagle przestałeś grać…
Taki jest futbol. Trener uznał, że nie jestem w dobrym momencie i mnie nie wystawiał. Ale ja zawsze jestem gotowy pomagać.
Tak, ale w meczu na Mestalli, gdy kontuzji doznał Barišić, to zamiast na ciebie Borja wolał postawić na prawego obrońcę, jakim jest Altimira. Zabolało cię to?
Tak, szczerze mówiąc to bolało. Gdy na twoją pozycję wskakuje ktoś z innej strony boiska, a ty jesteś jednocześnie gotowy i siadasz na ławce, to jest to trochę dziwne. Ale to trener decyduje i muszę czekać na swoją szansę.
Borja rozmawiał z tobą na ten temat?
Tak. Mieliśmy rozmowę, ale pozostaje ona między nami. Zawsze będę szanował jego decyzje.
W jakiej sytuacji drużyna podchodzi do meczu na Bernabéu?
Z wielkimi nadziejami. Nie zapominajmy, że gramy w Primera División, a to samo w sobie jest niesamowite. Dlatego do każdego meczu musimy podchodzić z nadziejami. Z zamiarem zwycięstwa. Trzeba zbierać punkty, aby wyjść z dołu tabeli. Jednak wszystko ze spokojem, nie można się nakręcać. Zostało jeszcze dużo. Pokonywaliśmy już Barçę czy Atlético, możemy wygrać również z Realem Madryt.
Czy gdyby Leganés spadło, to nie miałbyś problemów z pozostaniem w klubie?
Absolutnie nie. Nie miałbym z tym żadnych problemów. Ale teraz skupiamy się na tym, aby do tego nie doszło. Mam kontrakt z Leganés i jeśli spadniemy do Segunda, to pozostanie jest możliwe.
Ale najpierw wyzwanie w postaci Bernabéu. Zastanawiasz się już nad tym, z kim się zmierzysz? Rodrygo, Brahim, Valverde, Lucas…
Wolę o tym nie myśleć. Trzeba będzie ruszyć na tego, kto wyjdzie. I tyle. Wszyscy tam są światowej klasy crackami. Lepiej skupić się na nas samych.
Czy jako obrońca uważasz, że prowokowanie Viníciusa i próba wytrącenia go z równowagi jest dobrym pomysłem?
Nie, nie jestem tego typu piłkarzem. Nie idę w tym kierunku i nie chcę szukać sposobów na to, aby kolega dostał żółtą czy czerwoną kartkę. Nie bawię w takie gierki. Skupiam się na swoim występie i staram się nie popełniać błędów. Patrzę na swój zespół.
Twój debiut na Bernabéu w roli rywala zakończył się remisem Girony.
Tak jest. 1:1 w wykonaniu Girony, która w tamtym momencie, tak jak teraz Lega, przyjeżdżała w roli beniaminka.
Jak powtórzyć to w tę sobotę?
Wierząc. Kluczem jest to, aby naprawdę uwierzyć w to, że możesz coś ugrać. Trzeba mieć nadzieję.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze