Advertisement
Menu
/ as.com

Casemiro: Nikt nie wygrywa tylu trofeów tylko dlatego, że jest sympatyczny, choć Carlo rzeczywiście taki jest

Tomás Roncero wybrał się do Manchesteru, aby przeprowadzić wywiad z Casemiro. Z piłkarzem Czerwonych Diabłów rozmawiał przede wszystkim o Realu Madryt.

Foto: Casemiro: Nikt nie wygrywa tylu trofeów tylko dlatego, że jest sympatyczny, choć Carlo rzeczywiście taki jest
Casemiro podczas wywiadu z Tomásem Roncero. (fot. as.com)

Oglądałeś mecz na Etihad? City to teraz twój bezpośredni rywal w mieście.
Oczywiście. To są te piękne mecze, które lubimy oglądać my, kochający futbol. Tym bardziej gdy wygrywa Madryt.

Jesteśmy w twierdzy Pepa. 80. minuta. City prowadzi 2:1. Jak odebrałeś kolejną remontadę Realu?
To mnie nie zaskoczyło. Real robi to niemal zawsze i wszyscy znają historię tego klubu oraz to, do czego jest zdolny. Real walczy do końca i nigdy się nie poddaje. Nawet przegrywając 1:2, wiedziałem, że jeszcze wiele może się wydarzyć. I to mimo tego, że po drugiej stronie jest City i wielki trener jak Guardiola. Ale zrobili to. Do tego rewanż będzie na Bernabéu, z dobrym wynikiem po tym 3:2. Nie będzie łatwo, ale Bernabéu w te noce Ligi Mistrzów jest wyjątkowe. Życzę moim byłym kolegom jak najwięcej szczęścia – i nie tylko dlatego, że mam rywalizację z City, ale przede wszystkim ze względu na Real. Mam nadzieję, że awansują dalej.

City to twój bezpośredni rywal z United, a do tego grali przeciwko twojemu ukochanemu Realowi.
Nawet gdyby to nie było przeciwko City, i tak zawsze chciałbym, żeby wygrał Real. No, chyba że pewnego dnia byśmy się spotkali…

W Realu wygrałeś pięć Lig Mistrzów. Odeszło kilka legend, a kolejne trofea nadal wpadają. Co takiego ma ta koszulka, że w tej lidze jest niemal niepokonana?
Gdy jesteś w klubie, a potem z niego odchodzisz, jak ja, próbujesz znaleźć najlepszą odpowiedź na to, co przeżyłeś. Klucz jest taki, że Real przygotowuje piłkarzy. Real zawsze opiera się na filarach, które są niezmienne – to wartości, które ci wpaja. Gdy przychodziłem, byli tam już Cristiano, Sergio Ramos, Casillas… Zawodnicy, którzy mieli w sobie tożsamość klubu. Potem przekazali ją Casemiro, Modriciowi, Toniemu… A potem przyszli Vini, Fede Valverde, Rodrygo… Trzon i wartości klubu są ustalone. Nawet sam prezes ci je przekazuje. Gdy trafiasz do Realu, od razu to widzisz i nasiąkasz tym. Wiesz, kogo naśladować. Vinícius potrzebował pięciu lat, żeby się zadomowić i stać się tym wielkim piłkarzem, którym jest dzisiaj. Ale Real wiedział, jak go przygotować, i teraz jest jednym z najlepszych na świecie.

Mbappé miał trudniej.
Tak, ale już jest na najwyższym poziomie i będzie dawać 40 goli na sezon. Młodzi, jak Rodrygo, Militão czy Fede – którego bardzo podziwiam za jego grę i zaangażowanie – wiedzą, że muszą czekać na swój moment. I on zawsze przychodzi. Adaptacja młodych jest łatwiejsza, gdy starsi tłumaczą im, jak wszystko tu działa.

Vini, Rodrygo, Valverde… i ty. Wszyscy najpierw przeszliście przez Castillę.
Dla mnie to była prawdziwa szkoła. Castilla to akademia, nawet jeśli przychodzisz z zewnątrz. Wchodziliśmy do klubu przez bramę Valdebebas, a nie Bernabéu. Bycie wśród młodych zawodników uczy cię doceniać to, co może nadejść. Jedną z najlepszych decyzji w moim życiu było to, że zgodziłem się grać w Castilli, a nawet dzielić szatnię z chłopakami z Realu Madryt C. To był naprawdę piękny czas.

Porozmawiajmy o rewanżu na Bernabéu. Co takiego ma ten stadion, że zawsze dzieją się na nim rzeczy tak magiczne i niewiarygodne?
To wszystko – nie tylko stadion, ale i całe miasto. Gdy wjeżdżasz do Madrytu, od razu wiesz, że przyjeżdżasz do najlepszego klubu na świecie. A gdy pierwszy raz zakładasz tę koszulkę, już czujesz, że do niego należysz. Wierzysz w to, bo spełniasz swoje marzenie. Kibice na Bernabéu to najbardziej wymagająca publiczność na świecie. Możesz być liderem i prowadzić w meczu, a oni i tak będą cię pchać do przodu, będą chcieli więcej, nie pozwolą ci grać do tyłu. Klucz do wszystkiego jest taki, że Real jest stworzony do wygrywania. Nieważne jak – 1:0 czy 5:0. Real to wygrana. Wygrywasz – myślisz o następnym meczu. Wygrywasz – i znowu trzeba wygrać. Nikt nie mówi o poprzednich meczach. Przyzwyczajasz się do zwyciężania. Real jest do tego stworzony. Najważniejsza wartość tego klubu mieści się w jednym słowie: wygrywać.

Dlatego Real ma 15 Lig Mistrzów i wielu już mówi o 16.
Powiem ci coś, czego jeszcze nigdy nie zdradziłem w żadnym wywiadzie. Byliśmy w szatni po finale Ligi Mistrzów w Mediolanie, gdy wygraliśmy po karnych z Atlético. Świętowaliśmy zdobycie jedenastego trofeum, a nagle podchodzi do nas Luka Modrić, całkowicie spokojny, i swoim charakterystycznym hiszpańskim mówi: „Przyjaciele, teraz musimy wygrać jeszcze dwie Ligi Mistrzów”. Odpowiedzieliśmy: „Daj spokój, Luka, właśnie wygraliśmy drugą niemal z rzędu, po Lizbonie”. A on: „Nie, nie. Mamy taką drużynę, że musimy to wykorzystać i przejść do historii, wygrywając jeszcze dwie z rzędu, minimum”. I co się stało? Wygraliśmy dwunastą w Cardiff i trzynastą w Kijowie. Jedna po drugiej. Luka to wiedział. W Realu wygrywasz Ligę Mistrzów, a następnego dnia już słyszysz: „No to zobaczymy, co za rok”. Zdobywasz samą ligę? Ok, ale to nic wielkiego, bo zabrakło Ligi Mistrzów. Zdobywasz tylko Puchar Króla? Sezon uznają za katastrofę. To jest Real – najwyższa możliwa presja.

A jak się przegra jeden mecz, to zaczyna się pożar…
Dokładnie. Jeśli Real przegra jeden mecz, nawet po serii dziesięciu zwycięstw, wszyscy mówią o kryzysie. I to właśnie jest klucz do jego wiecznego sukcesu.

Zdobyłeś pięć Lig Mistrzów. Byłeś podstawowym zawodnikiem od czasu Undécimy, ale już w Décimie odegrałeś kluczową rolę w tamtej półgodzinie w Dortmundzie. Wtedy madridismo zapamiętało cię jako piłkarza z DNA Realu. Potem trafiłeś do Porto z Lopeteguim i miałeś niesamowitą noc przeciwko Bayernowi. W 2015 roku wróciłeś do Madrytu w wielkim stylu. Czy uważasz, że ta złota era Messiego w Barcelonie została zablokowana przez cztery Ligi Mistrzów Realu w pięć lat?
To trudne do wyjaśnienia. Messi był jednym z najlepszych piłkarzy w historii, ale my mieliśmy innego – Cristiano Ronaldo. To, co obaj zrobili, jest niepowtarzalne. W moim pokoleniu najlepsi byli Cristiano, Messi… i dodałbym jeszcze Neymara, trochę za nimi. Umieszczam go na podium. Ale Cristiano i Messi dali piłce nożnej bardzo dużo i zmienili ją. Tak jak Guardiola zmienił futbol tiki-taką, tak oni dwaj też go zrewolucjonizowali. 50 goli na sezon stało się czymś normalnym. Ci dwaj zostaną zapamiętani na zawsze. A my zdobyliśmy te Ligi Mistrzów także z Zidane’em, który stworzył erę.

Trzy Ligi Mistrzów z rzędu!
Co za drużyna! Cristiano, Marcelo, Sergio Ramos, Pepe, Varane, Carvajal, Toni, Luka, Karim – który później został zdobywcą Złotej Piłki, podobnie jak Modrić… To był zespół złożony z prawdziwych wojowników, którzy budzili ogromny respekt u rywali. Dlatego zapisaliśmy się w historii.

Cristiano odszedł z Realu w 2018 roku, co było bolesne dla wielu madridistas. Ale minęło siedem lat, a on nadal strzela gole. Właśnie skończył 40 lat i zbliża się do 1000 bramek. Myślisz, że to osiągnie?
Na pewno. Mówi się, że Pelé tego dokonał, ale Cristiano na pewno zdobędzie tysiąc goli w oficjalnych meczach. To jedno z jego wyzwań, które trzyma go na najwyższym poziomie. Trzeba dalej cieszyć się grą Cristiano. Tak samo Messiego i Neymara. Oni są z innego świata. Dopóki nie skończą kariery, trzeba ich doceniać. Grałem wiele razy przeciwko Messiemu i sam nie mogłem go zatrzymać. Musiałem mieć wsparcie Modricia, Toniego czy Ramosa. Nie do zatrzymania. Tak samo jak Cristiano.

Czy Mbappé jest już na tym poziomie?
Powiem ci jedno – Mbappé też jest nie do zatrzymania. Pierwszy raz grałem przeciwko niemu w Lidze Mistrzów w Paryżu, na Parc des Princes. Robił z nami, co chciał. Przegraliśmy 0:1 po jego golu, ale to był kosmos. To typ piłkarza, który zapisze się w historii futbolu. Nie można oczekiwać, że zawsze będzie grał na ocenę 9, ale nigdy nie schodzi poniżej 7,5–8. Przyzwyczaił nas do niesamowitego poziomu.

Słyszałem, że po tym meczu w Paryżu zadzwoniłeś do agenta i powiedziałeś: „Sprowadźcie go do Realu za wszelką cenę”.
Kto ci to powiedział? (śmiech) Tak, po tym meczu rozmawiałem z prezesem i powiedziałem mu: „Kup go. Nie da się go zatrzymać”. To jeden z tych piłkarzy, przeciwko którym po prostu nie wiesz, co zrobić. Jeszcze nie jest na podium, ale tam trafi. Jest spadkobiercą tych trzech gigantów, razem z Viníciusem, który cały czas się rozwija i poprawia, z Rodrygo i z Fede Valverde, który prowadzi zespół i może zapisać się w historii. On daje z siebie wszystko na boisku. Jeśli chodzi o nowych pomocników, jest najlepszy. W mojej erze dominowało 4-3-3 i ja dbałem o równowagę. Teraz futbol się zmienia, jest większy zasięg na całym boisku. Valverde to idealna ósemka. Box-to-box niesamowity, wręcz fenomenalny.

Wracając do Mbappé. Przyznam, że byłem jednym z tych madridistas, którzy mieli do niego żal za kilka odmów przyjścia do Realu. Trochę jak zawód miłosny…
(Casemiro przerywa). Tomás, Tomás… Kylian już ma 25 goli i w pierwszym sezonie przebije 40.

No tak, kibice już mu wybaczyli. A jego reakcja na gol Bellinghama na Etihad pokazuje, jak bardzo wpasował się w drużynę. Myślisz, że spełni oczekiwania i odniesie sukces w Realu?
Mbappé może zapisać się w historii Realu. Oczywiście. I do tego jest bardzo skromny, co trzeba docenić. Gra na pozycji, która nie jest jego naturalna, a i tak radzi sobie świetnie, bo jest genialnym piłkarzem. Ale wiesz, na lewym skrzydle jest Vini. A jego stamtąd nie jest łatwo ruszyć (śmiech). Takie jest życie. To nie jest jego naturalna pozycja, ale i tak gra dobrze. To też zasługa Ancelottiego, który przekonał go do gry w tej roli. Wie, że Kylian może być też świetnym środkowym napastnikiem.

Zaskoczyło cię, że Vinícius nie wygrał Złotej Piłki?
Oczywiście, że mnie zaskoczyło. Nie mówię, że Rodri na nią nie zasługiwał, bo to była decyzja tych, którzy głosowali, ale nie da się zaprzeczyć, jak ważny był Vini w zeszłym sezonie – zdobył z Realem wszystkie trofea, był decydujący w finałach, zwłaszcza na Wembley, i był najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem w lidze, którą wygrał… To była niespodzianka. Ale nie mogę nie uszanować Rodriego, to świetny piłkarz i tak zdecydował świat futbolu. Gdybym to ja głosował, mój głos poszedłby na Viníciusa.

Porozmawiajmy o Vinim. Spędziłeś z nim cztery lata w Realu i grałeś z nim też w reprezentacji Brazylii. Wielu uważa, że jego charakter mu szkodzi, bo po prowokacjach łatwo wypada z meczów. Jaki dałbyś mu teraz poradę, gdybyście nadal byli kolegami z drużyny?
Powiedziałbym mu to samo, co mówiłem, gdy graliśmy razem w reprezentacji: „Jest tylko jeden sposób, żeby cię zatrzymać – wyprowadzić cię z równowagi”. Tylko tak można go powstrzymać. Jeśli Vini jest skupiony na grze, na piłce, jest najlepszy na świecie. Jeśli się koncentruje, jest numerem jeden. Ale to nie jest łatwe, bo wszyscy próbują go sprowokować. Bardzo mnie to smuci, bo widziałem, przez co przechodził. Moje dzieci są Hiszpanami i byłem tym bardzo rozczarowany. Ale mimo wszystko Vini musi skupić się na futbolu. Kiedy myśli tylko o grze, nie ma na niego mocnych. Od lat robi różnicę. Zawsze mu powtarzałem w reprezentacji: „Nigdy nie trać uśmiechu i radości z gry. Bądź sobą, a będziesz nie do zatrzymania”.

To kontynuujmy temat rad dla Viniego. W grę wchodzą gigantyczne oferty z Arabii. Mówi się o takich kwotach, że trudno sobie wyobrazić, by młody chłopak mógł je odrzucić. Co byś mu powiedział?
Gdybym mówił do niego jako kibic, powiedziałbym mu, żeby spojrzał, jak ważne jest tworzenie historii w futbolu i w swojej karierze. Już teraz zapisał się w historii, ale w tym wieku ma jeszcze mnóstwo czasu, by ją kontynuować. To bardzo osobista decyzja, ale jako kibic chciałbym go dalej oglądać w barwach Realu Madryt.

Przejdźmy do ciebie. Wraz z Kroosem i Modriciem stworzyłeś to, co wielu uważa za najlepszą linię pomocy w historii Realu, a może i w historii futbolu. Jak udało wam się tak dobrze połączyć – Brazylijczyk, Niemiec i Chorwat?
To była piękna era. Aż mam ciarki. My po prostu czerpaliśmy radość z gry. Na boisku nie musieliśmy dużo mówić, wystarczyło jedno spojrzenie, by się zrozumieć. Z biegiem lat nasze ruchy stawały się coraz bardziej naturalne. Luka i Toni mieli niesamowitą jakość, gra z nimi była czystą przyjemnością i niezwykle prosta.

Z nimi zdobyłeś trzy Ligi Mistrzów z rzędu, a w finale w Cardiff przeciwko Juventusowi miałeś nawet swój moment strzelecki. Ale w 2018 roku odszedł Cristiano i wydawało się, że to koniec triumfów w Lidze Mistrzów. A potem, w 2022 roku, napisaliście kolejną wielką historię – z niesamowitymi remontadami przeciwko PSG, Chelsea i City. Czternasta Liga Mistrzów.
Tak, przeszliśmy do historii. Trudno wytłumaczyć, co wydarzyło się w tych trzech nocach. Takie rzeczy dzieją się tylko na Bernabéu – ten stadion jest magiczny, a koszulka Realu ma w sobie coś wyjątkowego. W meczu z City przegrywaliśmy 0:1 w 88. minucie, a oni byli lepsi, mieli kolejne okazje. Ale każdy na stadionie, każdy z nas na boisku i na ławce, powtarzał: „Tak, możemy to zrobić!”. I nagle dwa gole Rodrygo, eksplozja radości na trybunach. Nie próbuj tego analizować, to trzeba przeżyć i się tym cieszyć.

To przełóżmy to na rewanż z City w tę środę. Real zrobił pierwszy krok, wygrywając 3:2 na Etihad. Resztę załatwi Bernabéu?
Tak, to jest Bernabéu. Ale uwaga – to będzie bardzo trudne. City nie jest w swojej najlepszej formie, ale to wciąż City. Mają Haalanda, De Bruyne, bramkarza światowej klasy jak Ederson. Ale Real, z pomocą Bernabéu, sprawi im ogromne problemy. Mam nadzieję, że Real awansuje do 1/8 finału.

Co takiego ma Ancelotti, że mimo bycia najbardziej utytułowanym trenerem w historii, zwłaszcza w Lidze Mistrzów, nadal mówi o sobie bez najmniejszego zadęcia? Niektórzy mu umniejszają, twierdząc, że jest „tylko” dobrym zarządcą grupy i po prostu „sympatycznym gościem”.
Nikt nie wygrywa tylu trofeów tylko dlatego, że jest sympatyczny – choć Carlo rzeczywiście taki jest. Mam do niego ogromny szacunek i wielką sympatię. Dla mnie jest w top 3 trenerów, z którymi pracowałem, obok Zidane’a, oczywiście, i Tite, który prowadził reprezentację Brazylii. Miałem też innych, którzy mnie ukształtowali, jak Mourinho czy Lopetegui. Ale Ancelotti to szkoleniowiec starej szkoły, który nie utknął w przeszłości. On się rozwijał razem z futbolem. Taktyka, przygotowanie fizyczne… Carlo nie został w starych czasach. Ma spokój i doświadczenie trenera starej daty, ale jednocześnie inteligencję nowoczesnych szkoleniowców. To idealne połączenie. Jest niesamowity – on i cały jego sztab, z jego synem, Francesco… To świetni ludzie. Carlo różni się od innych i stworzył epokę. W piłce jest wiele sposobów na wygrywanie. Tiki-taka Guardioli, intensywność i pasja Kloppa, defensywna siła Simeone, którego bardzo szanuję… Gdy przyszedłem do Realu w 2013 roku, derby z Atlético były łatwe. Cholo odmienił Atlético i zapisał się w historii tego klubu.

Ale to właśnie po porażce w derbach na Bernabéu, gdy byłeś na ławce, stałeś się podstawowym zawodnikiem. Zidane wtedy postawił na ciebie, a potem zdobyliście Ligę Mistrzów.
Tak, dobrze to pamiętam. Ale trzeba oddać Cholo, że zmienił Atlético, które teraz walczy o Ligę Mistrzów i La Ligę.

Case, w Realu stałeś się legendą z numerem 14 na plecach, podobnie jak Guti czy Xabi Alonso. Teraz ten numer nosi Tchouaméni, który przejął po tobie rolę w drużynie, ale momentami ma trudności, a Bernabéu już kilka razy go skrytykowało. Czy ta koszulka tak bardzo ciąży?
Powiedziałbym mu to, co sam robiłem przez całą swoją karierę w Realu – jeśli chcesz być ważnym zawodnikiem, najlepszym sposobem na to jest… nie szukać tej uwagi. Real zawsze był drużyną bardzo ofensywną. Pomocnicy idą do przodu, boczni obrońcy grają wysoko, trzech napastników jest stale w polu karnym… Przez to Real często jest „rozciągnięty”. Szybkie skrzydła, dziewiątka na szpicy – ktoś musi wykonywać czarną robotę, ktoś musi się poświęcać. Stoperzy nie mogą podchodzić tak wysoko, dlatego kluczowa jest „szóstka” w drużynie. Nie mówię, że Fede, Modric czy Toni mi nie pomagali. Oczywiście, że pomagali. Ale Real gra bardzo ofensywnie i ja wiedziałem, że muszę się poświęcać – asekurować bocznych obrońców, pomocników… Defensywny pomocnik w Realu musi być ustawiony pozycyjnie. Wtedy będzie miał wpływ na grę. Bernabéu to bardzo sprawiedliwy stadion. Jeśli oddajesz serce na boisku, kibice nie potrzebują niczego więcej. Daj z siebie wszystko, by wygrać, a madridismo będzie z tobą. W Barcelonie cenią grę „ładną”, mogą zacząć akcję od bramkarza i spokojnie budować. W Realu? Nie. Tu jest tylko: „Dalej, dalej, dalej!” – wszyscy do przodu. Taki jest Real. „Szóstka” musi się poświęcać dla reszty. To właśnie poradziłbym Tchouaméniemu.

Ty nie tylko poświęcałeś się dla drużyny, ale też miałeś ogromną osobowość i charyzmę na boisku. Pamiętam sytuację na Anfield – Milner wszedł brutalnie w Benzemę na początku meczu, a pół godziny później ty ostro wszedłeś w Milnera i nagle go nie było. Od tamtej pory zaczęli nazywać cię Casemito.
Oczywiście, takie zagrania budują szacunek w drużynie. No i stało się, co się stało (śmiech). Ale szanuję Milnera, graliśmy ostatnio przeciwko sobie – on teraz jest w Brighton. Rozmawialiśmy, choć tej sytuacji akurat nie wspomnieliśmy. Ale tak, zawsze miałem jasność – trzeba bronić swoich kolegów. Wzajemna pomoc jest kluczowa, by zbudować drużynę silną fizycznie i mentalnie.

Wracając do twojego ostatniego etapu w Realu – w 2022 roku zdobyłeś czternastą Ligę Mistrzów z Ancelottim w Paryżu, a w sierpniu byłeś MVP Superpucharu Europy z Eintrachtem. Może twój najlepszy mecz w barwach Realu? Dlatego twój transfer do United był tak bolesny.
To był idealny moment, Tomás. Wygrałem wszystko z Realem, a przyszedł czas na nowe wyzwania. Gdy analizuję swoją karierę, to indywidualnie mój pierwszy sezon w United był najlepszym w moim życiu. Nie mówię o sukcesach drużynowych, bo zdobycie Ligi Mistrzów z Realem to najwyższy poziom. Ale jako piłkarz, uważam, że na Old Trafford w pierwszym roku byłem najlepszą wersją Casemiro.

I pogodziłeś się z odejściem z klubu swojego życia.
Nie było to łatwe. Rodzina, koledzy z drużyny, przyjaciele… Dałem Realowi wszystko, co mogłem, dopóki tam grałem. Nigdy tego nie zapomnę.

Co mogę powiedzieć Amorimowi, żeby dawał ci więcej minut i nie zostawiał cię na ławce?
Muszę po prostu dalej robić swoje, z szacunkiem i pokorą. Oczywiście, że chciałbym grać więcej – każdy piłkarz chce. Nie znam zawodnika, który nie chce wychodzić na boisko i pomagać drużynie. Chciałbym też pomóc klubowi w tym trudnym momencie. Ale podchodzę do tego z szacunkiem – zarówno dla kolegów z zespołu, jak i dla sztabu szkoleniowego. A przede wszystkim mam ogromny szacunek dla United, klubu, któremu jestem bardzo wdzięczny. Mam jeszcze półtora roku kontraktu i chciałbym go wypełnić tutaj, w Manchesterze. Czuję się tu dobrze, moja rodzina też. Dobrze się zaaklimatyzowaliśmy, mówimy po angielsku. Jestem wdzięczny kibicom na Old Trafford i całemu klubowi. Na poziomie klubowym jestem szczęśliwy. Ale czy jestem szczęśliwy na ławce? Oczywiście, że nie. To zupełnie inna sprawa.

Cristiano powiedział ostatnio w rozmowie z Edu Aguirre, że fajnie byłoby, gdyby na zakończenie kariery dostał pożegnanie na Bernabéu z 80 tysiącami kibiców. Myślisz, że Casemiro też będzie miał taki moment?
Ja to nie Cristiano (śmiech). Może kiedyś przed jakimś meczem, tak jak ostatnio Marcelo. Cristiano zasługuje na wielki hołd za to, co zrobił dla Realu, bo stworzył epokę. Chciałbym jeszcze raz poczuć tę więź z kibicami. Moje dzieci nie pamiętają mojej gry w Realu, ale oglądają filmiki z tamtych czasów. Ceremonia jak ta dla Marcelo byłaby piękną chwilą. Real zawsze dba o swoje legendy. Ale spokojnie – jestem jeszcze młody i mam dużo paliwa w baku. Teraz 33 lata to jak dawniej 28. Dziś dzięki odpowiedniej diecie i przygotowaniu fizycznemu można grać dłużej. Dlatego Cristiano, mając 40 lat, wciąż zdobywa 50 goli na sezon.

To życzę ci, żebyś dalej cieszył się futbolem. Madridismo nadal cię kocha.
To działa w dwie strony. Najważniejsze dla mnie jest to, że zostawiłem po sobie ślad. Trofea zawsze przychodzą w wielkich klubach, ale myślę, że zostawiłem coś więcej – pewne dziedzictwo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!