Advertisement
Menu

Złudzenie bezpieczeństwa

Poczucie pełnego bezpieczeństwa jest wyłącznie złudzeniem.

Foto: Złudzenie bezpieczeństwa
Rodrygo i Jude Bellingham. (fot. Getty Images)

Espanyol – Real Madryt: Przewidywane składy

Czy gdyby jeden na sto spadochronów był uszkodzony, to czy zdecydowalibyśmy się skoczyć? Czy gdybyśmy mogli wybrać sobie jeden z zamkniętych kartonów z pizzą, ale jedna z nich zawierała ananas, to czy przystąpilibyśmy do posiłku? Czy gdyby do jednej ze szklanek coca-coli nalano coli bez cukru, to czy odważylibyśmy się napić?

Nie zamierzamy odpowiadać na te pytania za was, ponieważ każdy może mieć inną skłonność do podejmowania ryzyka. Nie ukrywamy jednak, że domyślamy się, jak w większości zagłosowaliby ankietowani.  Niezależnie od tego, czysta matematyka sugeruje, że nawet jeśli prawdopodobieństwo powodzenia w jakiejś sytuacji jest bardzo duże, to jednak najczęściej zostaje ten mały procent szansy na niepowodzenie, który sprawia, że nie możemy czuć się tak do końca bezpiecznie. 

Na dwie kolejki przed końcem minionego sezonu polskiej I ligi Arka Gdynia miała według wyliczeń tęgich umysłów jakieś 98% szans na bezpośredni awans do Ekstraklasy. Wystarczyło nie przegrać żadnego z dwóch ostatnich meczów. Co więc zrobiła Arka Gdynia? Przegrała dwa ostatnie mecze, a potem jeszcze skompromitowała się w barażach. Nie zamierzamy oczywiście porównywać gdynian do Realu Madryt, bo nawet mocne kombinacje ze skalą mijałyby się w tym przypadku celem. 

Tak czy inaczej, nie ukrywamy, że z rezerwą podchodzimy do tekstów, w których dziennikarze zastanawiają się już, jaki kolor wstążki dobrać do gratulacyjnego bukietu za mistrzostwo Hiszpanii. AS zdołał nawet chałupniczymi metodami policzyć, ile punktów Królewscy powinni zdobyć na koniec rozgrywek, a fakt, że kiedyś w analogicznej sytuacji zespół nie sięgnął po trofeum, postanowił uroczo zbagatelizować. Ta właściwie interpretowana matematyka mówi jednak, że – jak już zostało wspomniane – mała szansa na niepowodzenie to wciąż szansa na niepowodzenie. Fizyka wtrąca zaś od siebie, że wodę w celu podtrzymania temperatury trzeba stale podgrzewać. 

W żadnym wypadku nie staramy się sugerować, że drużyna powinna przygotowywać się na katastrofę. Real to nie Arka Gdynia, ale też trudno nie zauważyć, że do rozegrania pozostały nie dwie, a szesnaście kolejek, w tym starcie z Atlético, które zbliża się wielkimi krokami, a także Barceloną. Cały nasz sekret polega jednak na tym, że w przeciwieństwie do naszych bezpośrednich rywali w wyścigu, lepiej od nich radzimy sobie jak dotąd na dłuższym dystansie. O ile na krótkich odległościach przegrywaliśmy z niemal każdym silnym przeciwnikiem, o tyle w maratonie czujemy się wyjątkowo komfortowo. 

W ostatnich czterech meczach oglądaliśmy Real Madryt taki, jakim powinien być w tego rodzaju potyczkach. Z Las Palmas, Salzburgiem, Valladolidem i Brestem zespół po prostu wyszedł na boisko i zrobił swoje. Bez komplikacji, nieoczekiwanych zwrotów akcji, niepotrzebnych nerwów i dociskania gazu do dechy. Z Viniciusem, czy bez – wszystko jedno. Karta na zakładzie odbita, można wracać do domu i odpalać Netfliksa. 

Dziś wieczorem czeka nas spotkanie, które przynajmniej w teorii spełnia wszystkie kryteria, by dopisać do wymienionej w poprzednim akapicie listy kolejnego przeciwnika. Starcie ze znajdującym się punkt pod kreską Espanyolem przy zachowaniu obecnej tendencji powinno pozwolić nam na spokojne utrzymanie obecnej przewagi nad wiceliderem. Jest to o tyle istotne, że to właśnie Atlético będzie naszym kolejnym przeciwnikiem w La Lidze. Celem na dziś jest więc sprawić, by stawką derbów nie było pierwsze miejsce w tabeli. Nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym te same osoby, które przed chwilą gratulowały nam mistrzostwa, za moment będą gotowe do składania ekipie Ancelottiego kondolencji. 

Głupio by było zachwiać obecną systematycznością akurat w chwili, gdy jej efekty są najbardziej widoczne i gdy za moment możemy postawić pierwszy naprawdę wielki krok w stronę ligowego triumfu lub chociaż utrzymać wygody status. Największym grzechem w tak długich rozgrywkach jest grzech zaniedbania. Uniknijmy go dziś i w kolejną sobotę, a najlepiej w ogóle do końca maja. 

* * *

Mecz z Espanyolem rozpocznie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport na platformie CANAL+ Online.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!