Mniej hermetycznie, bardziej chaotycznie
Wreszcie jakieś inne facjaty.
Thibaut Courtois. (fot. Getty Images)
Brest – Real Madryt: Przewidywane składy
Oglądanie w kółko tych samych gęb, zwłaszcza gdy otacza cię ich niewiele, może być męczące. Da się kogoś bardzo lubić, lecz jednocześnie mieć go momentami zwyczajnie dość. Od czasu do czasu po prostu chciałoby się zobaczyć czy poznać kogoś nowego. Doskonale uczucie to znać muszą marynarze, którzy w ciągu rejsów są praktycznie skazani wyłącznie na własne towarzystwo, a także single po trzydziestym roku życia ubolewający w wirze codziennej rutyny nad siłą rzeczy dużo mniejszym polem manewru, jeśli chodzi o poznawanie nowych osób na stopie czysto prywatnej.
Liga Mistrzów jako rozgrywki międzynarodowe na pierwszy rzut oka sprzyjała nawiązywaniu nowych znajomości. W praktyce do niedawna mocno jednak ograniczała ten potencjał. Tak naprawdę przy założeniu, że dojdzie się do finału, los krzyżował zespół z maksymalnie siedmioma rywalami. Jeśli odpadało się po fazie grupowej, było ich zaledwie trzech. Egzotyczni debiutanci często nie mieli więc nawet okazji, by w pełni przesiąknąć tym, że biorą udział w międzypaństwowym turnieju. Starzy wyjadacze natomiast po odbębnieniu obowiązku prędzej czy później i tak trafiali dalej na znajome mordy. UEFA doszła więc w końcu do wniosku, że czas zapoznać się w szerszym gronie.
Choć zwłaszcza od 1/8 finału unikanie dobrze nam znanych zestawów pozostaje skomplikowane w realizacji, to jednak trudno nie odnieść wrażenia, że obowiązujący od tego sezonu system rozgrywek sprawia, iż Liga Mistrzów jest sama dla siebie dużo mniej hermetyczna. Każda drużyna, niezależnie od tego, jak jej pójdzie, ma bowiem okazję zmierzyć się z aż ośmioma różnymi rywalami, a do tego zestawiana jest z 35 innymi klubami. W przypadku dojścia do finału oponentów może być zaś nawet trzynastu, czyli niemal dwa razy więcej niż dotychczas. Mając na uwadze fakt, że triumf w Champions League jest równoważny z mianem najlepszej ekipy w Europie, wydaje się to bardziej logiczne rozwiązanie.
W innych okolicznościach mielibyśmy z pewnością o wiele mniejsze szanse, by poznać się z naszym dzisiejszym przeciwnikiem, czyli Brestem. A jest to rywal zdecydowanie wart poznania. W przeciwieństwie do innych absolutnych debiutantów nie mówimy bowiem o jednej z drużyn, jakie od czasu do czasu przebijają się do europejskiej elity z którejś z mniej prestiżowych lig. Taki widok jest bądź co bądź częstszy niż nowa twarz pojawiająca się z lig top 5.
Wystarczy wspomnieć, że mowa o klubie, który w całej swej ponad 70-letniej historii nigdy nie sięgnął po żadne trofeum, a szczytem jego możliwości było wcześniej 8. miejsce w Ligue 1 w 1987 roku. Trzecia lokata i bezpośredni awans do Champions League były jednym z największych zeszłorocznych zaskoczeń w europejskiej piłce. Najniższy stopnień podium udało się zresztą osiągnąć w iście dramatycznych okolicznościach. Bój o ligowy brąz toczył się do ostatnich sekund minionego sezonu. Brest odbył korespondencyjny pojedynek z rozgrywającym równolegle swój mecz Lille, które nie mogło wygrać swojego spotkania przy jednoczesnej wygranej podopiecznych Érica Roya. Nasi przeciwnicy ze swojej części zadania się wywiązali (3:0 z Tuluzą). Lille natomiast dało sobie wbić bramkę na 2:2 w 93. minucie, przez co spadło na czwartą lokatę. Tak oto historyczny wyczyn Brestu stał się faktem.
Zespół z Bretanii, czyli dość zapomnianego piłkarsko regionu, nie spoczął jednak na laurach. Choć na krajowym podwórku obecnie zajmuje 8. miejsce, to jednak dystans do strefy gwarantującej udział w europejskich pucharach wynosi zaledwie dwa punkty. W Lidze Mistrzów z kolei dzisiejsi gospodarze mogą patrzeć na nas z góry. W fazie ligowej przed ostatnią serią gier mają na koncie punkt więcej od Realu Madryt i zajmują 13. miejsce. Oznacza to mniej więcej tyle, że przed wiosną nie wylecą poza burtę najbardziej prestiżowych rozgrywek Starego Kontynentu.
O ile większy stopień socjalizacji między zespołami można uznać za niewątpliwą zaletę obowiązującego systemu rozgrywek, o tyle ostatnia kolejka kończącej się fazy ligowej obnaża jej największą słabość. W tradycyjnej fazie grupowej przed ostatnią kolejką dużo łatwiej było bowiem dowiedzieć się, na co można być przygotowanym dalej. Nawet gdy ktoś rozgrywał ostatni mecz o nic, to chociaż z grubsza wiedział, na czym stoi. Teraz zaś tak naprawdę praktycznie żaden zespół z miejsc 9-24 nie wie, o co rzeczywiście gra. Przy 18 jednocześnie toczących się starciach może dojść do tak wielu przetasowań, że ocenienie szans na awans lub wytypowanie ewentualnego rywala w 1/16 finału, nawet jeśli będzie to koniec końców jedna z dwóch konkretnych drużyn, graniczą niemal z cudem. Płaska tabela, jedni depczący drugich i zamieniający się miejscami. Taki urok kosmopolitycznego deathmatchu 36 drużyn wrzuconych do jednego wora. Pomijamy już niuanse takie, jak liczenie bramek przy tym samym dorobku punktowym w sytuacji, kiedy mierzysz się z różnymi przeciwnikami.
Tak naprawdę nie da się jednoznacznie ocenić, czy zwycięstwo z Brestem bardziej nam pomoże, czy zaszkodzi. Fakt, że nagrodą za wygraną może okazać się potencjalny dwumecz w 1/16 z City lub PSG brzmi dość absurdalnie. A scenariusza takiego nie da się w żaden sposób wykluczyć. Musimy też jednak powiedzieć sobie jasno dwie rzeczy. Po pierwsze, nie musielibyśmy zwracać uwagi na takie anomalie, gdybyśmy wcześniej spisywali się lepiej. Po drugie zaś w drodze po ostateczny triumf i tak w którymś momencie trzeba byłoby stanąć w szranki z najsilniejszymi ekipami. W sytuacji, gdy liczy się dla nas tylko końcowy sukces, nie ma aż tak wielkiego znacznia, kiedy by do tego doszło.
Cokolwiek o tym wszystkim sądzić, obserwowanie na żywo, jak wszystko miesza się w tym wielkim garze, będzie dość interesującym przeżyciem. Przynajmniej za pierwszym razem.
* * *
Mecz z Brestem rozpocznie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Extra 3 w serwisie CANAL+ Online.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze