Wreszcie nadeszła mentalna przemiana Mbappé
Francuz, autokrytyczny i szczery, potwierdził przed mediami pozytywne wrażenie, jakie zrobił na drużynie i klubie w ostatnich miesiącach. „Potrzebował tylko czasu” – przyznają w Valdebebas.
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti często powtarza, że bycie Viníciusem nie jest łatwe. Nie wygląda jednak na to, by bycie Kylianem Mbappé było prostsze. Od momentu odejścia z PSG latem ubiegłego roku, napastnik zmaga się z intensywną kampanią medialną przeciwko sobie, prowadzoną w jego ojczyźnie. Kampanią, którą – jak się uważa – inicjowało samo PSG, zdobywając niemałe poparcie wśród jego rodaków, stwierdza ABC.
Trzy miesiące temu pojawiły się poważne oskarżenia wiążące go ze sprawą gwałtu, która ostatecznie została umorzona przez prokuraturę w Szwecji. Oskarżenia wysunięto w trakcie październikowej przerwy na mecze reprezentacji, z której Mbappé postanowił skorzystać, prosząc Didiera Deschampsa o odpoczynek i pominięcie go w powołaniach. Mimo że zdążył wyleczyć kontuzję mięśniową i zagrać w meczu Realu Madryt na kilka dni przed ogłoszeniem listy przez selekcjonera, przypomina ABC.
Następnie przyszły powołania w listopadzie, w których Deschamps go pominął, nie wyjaśniając przyczyn. Sam Mbappé przyznał, że nie otrzymał żadnego wyjaśnienia od trenera. Do chłodnych relacji z selekcjonerem doszły także spory prawne z PSG o 55 milionów euro, których francuski klub odmawia mu wypłacić. Na to nałożył się jeszcze trudny start w Realu Madryt, stwierdza ABC.
Z czasem autoterapia Mbappé w końcu uczyniła z niego lidera, na którego liczyli zarówno kibice Realu, jak i jego koledzy z drużyny. W starciu z Barceloną w finale Superpucharu Hiszpanii, mimo bolesnej porażki, w meczu pucharowym przeciwko Celcie oraz w ligowym spotkaniu z Las Palmas, Mbappé zagrał swoje trzy najlepsze mecze w barwach Realu. Krytykę wykorzystał jako trampolinę, by wykonać ten krok naprzód, który sam sobie narzucił, a którego wymagali od niego fani. Nikt nie wierzył, że z dnia na dzień zapomniał, jak się gra w piłkę, ale z upływem czasu istniało ryzyko wyczerpania cierpliwości części kibiców. Na szczęście dla niego i drużyny jego głowa i nogi wróciły do formy, jaką prezentował w PSG, zauważa ABC.
Tuż po zakończeniu wczorajszej konferencji prasowej z udziałem Kyliana Mbappé wśród dziennikarzy zapełniających salę znowu rozgorzała ta sama dyskusja: „Jak on się dobrze wysławia”. Ci sami, którzy byli pod wrażeniem jego perfekcyjnej znajomości hiszpańskiego podczas prezentacji jako nowego zawodnika Realu Madryt, po raz kolejny zaskoczyli się jego poziomem autokrytyki i szczerości podczas drugiego wystąpienia w roli wielkiej gwiazdy Los Blancos. Wszystkie światła reflektorów potwierdziły to, co zarząd, sztab szkoleniowy i drużyna zauważali już od lata: „Ma wyjątkową głowę” – przyznają źródła bliskie zespołowi, stwierdza El Mundo.
Mbappé milczał od lata, wypowiadając się tylko raz w strefie mieszanej na Santiago Bernabéu. Nie siadał przed mediami ani w Valdebebas, ani przed żadnym innym meczem w europejskich rozgrywkach. To była jego europejska inauguracja. Debiut, który przyszedł w najlepszym momencie jego sezonu – z trzema kolejnymi spotkaniami zakończonymi golami i dwoma, przeciwko Celcie i Las Palmas, w których był najlepszym piłkarzem drużyny. W sumie zdobył 18 bramek we wszystkich rozgrywkach, z czego 12 w La Lidze, a jego forma zaczyna przypominać rozpędzoną lokomotywę.
A wszystko to po trudnych miesiącach, gdy zmagał się z adaptacją i presją nowego otoczenia. Z Bilbao i tamtym zmarnowanym rzutem karnym jako „dnem” swojej koszmarnej serii. „Na początku problem był bardziej mentalny, to było myślenie: «Teraz muszę robić więcej». Fizycznie byłem w porządku, w drużynie, w grupie… Ale musiałem robić więcej. Moment w Bilbao, kiedy spudłowałem karnego, był dla mnie takim «bam», punktem zwrotnym, momentem, żeby wszystko zmienić, żeby pokazać, że nie przyszedłem do Madrytu, by grać źle” – wyznał.
„Za dużo myślałem”
Tamten wieczór na San Mamés nastąpił po słabym występie na Anfield, gdzie również zmarnował karnego, i po dwóch miesiącach – październiku i listopadzie – w których strzelił zaledwie dwie bramki. Statystyki były niepokojące, stwierdza El Mundo.
Po meczu z Athletikiem Mbappé zdobywał bramki w kolejnych spotkaniach z Gironą, Atalantą, Pachucą i Sevillą. Po starciu z zespołem z Andaluzji przyznał, że w Bilbao osiągnął dno. Jak sam mówił: „Za dużo myślałem”. „Po tamtym meczu zmieniłem swoje nastawienie, uderzyło mnie to, że nie byłem w stanie dać z siebie wszystkiego. Gorzej już nie mogłem zagrać. Za dużo myślałem. O tym, jak się poruszać, czy wbiegać w wolne przestrzenie, czy zbliżyć się do Viniego, czy do Rodrygo… Za dużo myślałem i grałem słabo” – tłumaczył.
Rzeczywistość jest taka, że Mbappé z ostatnich tygodni to zupełnie inny zawodnik. Ancelotti wciąż trzyma się pomysłu, by wymieniał się pozycjami z Viníciusem, pozwalając Brazylijczykowi grać w środku, ale daje Francuzowi pełną swobodę, by pojawiał się tam, gdzie chce – na rozegraniu, z lewej strony, z prawej, w polu karnym… Jak przyznają w Valdebebas, potrzeba było tylko „czasu”. „Wystarczyło, żeby zaczął regularnie grać”.
Ten proces adaptacji był kluczowy, by zrozumieć jego ostatnie miesiące – wątpliwości co do pozycji, ról w szatni mistrzów… Nie chciał naruszać przestrzeni, sportowej czy medialnej, żadnego z kolegów. Wszystko to wyjaśnił podczas konferencji prasowej. „Nie chodziło o to, że byłem nieśmiały, ale o to, że gdy przychodzisz do Realu Madryt, musisz to zrobić z pokorą. Nie mogłem po prostu wejść i powiedzieć: «Hej, podaj mi piłkę, to mój zespół». Nie, to kwestia szacunku, a zdobywa się go grą”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze