Advertisement
Menu

Pod dywanem brak miejsca

Nie dało się tak w nieskończoność.

Foto: Pod dywanem brak miejsca
Carlo Ancelotti i Fede Valverde. (fot. Getty Images)

(…) Nie pracował, co jednak nie za bardzo przeszkadzało mu w pielęgnowaniu alkoholowego nałogu. Czy jak pił to i bił? Zdarzało się, ale zazwyczaj jednak wolał słowne awantury. A gdy już faktycznie używał siły, to chociaż w taki sposób, żeby potem nie było widać. W rozmowach z zaniepokojonymi koleżankami opowiadała jednak, że gdy musiała to wszystko znosić, za oknem była najczęściej ładna pogoda, przez co wcale nie uważała go za aż tak złego faceta. Łobuz kocha przecież najbardziej. Miał po prostu słabe nerwy. 

W końcu któregoś dnia spadł deszcz, któremu towarzyszyła wichura.

* * *
Real Madryt może i nie dawał wieczorami rozrywki przebijającej pod względem atrakcyjności wciągający serial, czy dobrą książkę. Styl niejednokrotnie pozostawiał wiele do życzenia, a kiedy już nawet wydawało się, że być może coś drgnęło, to później i tak – chyba trochę z zazdrości o ten serial lub książkę – trzeba było jeszcze dopisać trzymające w napięciu zakończenie. Oczy momentami bolały, za nimi szły zęby, a ci bardziej wrażliwi skarżyć mogli się na niestrawność. Może i nie było idealnie, ale jakkolwiek patrzeć, fakty pozostawały bezlitosne. Królewscy mimo wszelkich uchybień nie przegrywali. 

Aż w końcu w środę przyszła porażka z Lille. 

* * *

Choć zapewne zdecydowana większość z nas już wcześniej w głębi duszy czuła, że coś jest nie halo, to jednak wciąż mieliśmy otwartą furtkę do zaklinania rzeczywistości. Przez długi czas w teorii można było jeszcze wdrażać mechanizm wyparcia, czy też zamiatać brudy pod dywan, ale i pod nim, jak się okazało, miejsce jest ograniczone. Przed meczem z Atlético zastanawialiśmy się w zapowiedzi, czy istnieje możliwość, by ta passa bez porażki trzymała się już tylko na słowo honoru. Nawet jeśli w derbach nie otrzymaliśmy aż tylu odpowiedzi, na ile liczyliśmy, już kilka dni później zarysowały się one już dużo wyraźniej. 

W potyczce z Lille zespół Carlo Ancelottiego przegrał po raz pierwszy od 18 stycznia. Jak nietrudno policzyć, od tego momentu minęło niemal dziewięć długich miesięcy. Nie moglibyśmy uchodzić za zrównoważonych emocjonalnie ludzi, gdybyśmy po pojedynczej przegranej i to w dodatku po takim czasie jednoznacznie przewidywali kataklizm i ogłosili upadek wszelkich wartości oraz zapaść moralności. Mimo to po tym, co zobaczyliśmy w środowej konfrontacji, można już chyba stwierdzić, że nie mówimy raczej o maszynie, która potrzebuje czasu na rozkręcenie, lecz o maszynie, którą prędzej wypadałoby rozkręcić i dokładnie przeanalizować jej podzespoły. 

Problemy Królewskich z początku sezonu były aż nadto widoczne, jednak przez długi czas tak naprawdę trudno było jednoznacznie stwierdzić, czy zmierzają one w kierunku powolnego rozwiązania, czy jednak mają jakieś głębsze podłoże i wymagają bardziej radykalnego działania. Dziś nasza ocena sytuacji jest już bardziej jednoznaczna. Jeśli w ciągu tygodnia drżysz o wynik w meczu, w którym prowadzisz 3:0, następnie dajesz sobie wyrwać wygraną w 95. minucie, a jeszcze później przegrywasz w tak fatalnym stylu, jak z Lille, to chyba tylko najwięksi optymiści mogą wyjść z założenia, że sprawy za chwilę wskoczą na właściwy tor same z siebie. 

Chciałoby się powiedzieć, że dzięki przerwie na reprezentacje, czasu na refleksje wreszcie będzie wystarczająco dużo, gdyby nie to, że przed nią trzeba jeszcze zmierzyć się z Villarrealem. Terminarz nie tylko więc pędzi w zawrotnym tempie, ale ze względu na zaistniałe okoliczności wydaje się wręcz złośliwy. Tuż przed chwilą oddechu/rozjazdami przychodzi nam bowiem mierzyć się z trzecią na ten moment drużyną w tabeli, która poza dotkliwą porażką z Barceloną nie przegrała w lidze ani razu (5 wygranych i 2 remisy). 

Nie, żebyśmy na siłę chcieli propagować czarnowidztwo, ale jeśli w ciągu ponad miesiąca nie udało się niczego posunąć do przodu, to trudno się spodziewać, by proces naprawczy był możliwy do zrealizowania przez dwa dni oddzielające potyczkę z Lille z tą dzisiejszą. Nim Carlo Ancelotti będzie mógł więc polskim sposobem usiąść i przemyśleć sobie to wszystko na spokojnie, najpierw będzie musiał po raz kolejny znaleźć jakieś doraźne rozwiązanie, które pozwoli nam uporać się z będącym w dobrej formie i klasowym piłkarsko rywalem, by zniwelować lub – przy mniej optymistycznym założeniu – nie powiększyć niewielkiego mimo wszystko dystansu dzielącego nas od lidera. 

Carletto w zeszłym sezonie nie raz i nie dwa bawił się już w MacGyvera, co najczęściej przynosiło bardzo dobre skutki. Paradoksalnie wychodziło mu to tym lepiej, im mniej komfortowe było nasze położenie. Dość wspomnieć, że za jeden z punktów zwrotnych minionej kampanii można uważać przegrane na Metropolitano derby. Jeśli tym razem ma okazać się nim porażka z Lille, jesteśmy zdolni potraktować ją w kategoriach poświęcenia pionka na poczet osiągnięcia w dalszej perspektywie większych korzyści. 

Nie wiemy, czy Włoch jest fanem trytytek, czy jednak woli spinki do włosów, lub klej na ciepło. Liczymy jedynie na to, że przy całym swoim niepodważalnym doświadczeniu coś na szybko wymyśli. Niech nawet okłamuje nas w swoich wypowiedziach i odciąga uwagę od problemów. Byleby tylko im w końcu zaradził. 

***

Mecz z Villarrealem rozpocznie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Eleven Sports 1 w serwisie CANAL+ Online.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!