Advertisement
Menu
/ elpais.com

Finansowa wpadka Florentino

„Obawiam się, że prezes Realu Madryt, otoczony pochlebstwami, a pozbawiony krytyki, doprowadził sprawy do granic absurdu w okolicy zamieszkałej przez ludzi zamożnych, posiadających środki i wiedzę, aby się zorganizować”, zaczyna swój felieton na łamach El País Alfredo Relaño. Hiszpan to emerytowany dziennikarz i były dyrektor dziennika AS od 1996 do 2019 roku, ale ciągle udziela się w mediach.

Foto: Finansowa wpadka Florentino
Duki podczas koncertu na Santiago Bernabéu. (fot. twitter.com)

Nigdy nie podzielałem zachwytów nad nowym wyglądem Bernabéu, który uważam za brzydki i nieproporcjonalny, z nadmuchanymi fasadami, które przytłaczają sąsiednie domy. Ale ponieważ monumentalna, wciąż nieukończona przebudowa miała na celu zwiększenie dochodów klubu, aby utrzymać otwartą drogę do najlepszych piłkarzy na rynku, przynajmniej wydawała się użyteczna.

W tym celu projekt został uzupełniony o nowoczesny cud hypogeum, które pozwala składać i chować murawę, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba, jak obrus w szufladzie. Dzięki temu można organizować na stadionie wielkie koncerty i różnego rodzaju widowiska, nie niszcząc przy tym murawy, co miało uczynić obiekt bardziej dochodowym. Florentino ogłosił na ostatnim Walnym Zgromadzeniu, że koszt inwestycji miałby się zwrócić w tempie 60 milionów rocznie, a dochody miałyby wzrosnąć o więcej niż dwukrotność tej kwoty.

Ale nie przewidział reakcji sąsiadów. Ani on, ani burmistrz, który miał większy obowiązek to zrobić. W końcu niezakłócanie spokoju sąsiadów to podstawowa zasada uprzejmości, a zapobieganie takim sytuacjom to obowiązek władz.

Dwadzieścia pięć meczów w roku już stanowiło pewne naruszenie spokojnej codzienności, ale sąsiedzi tolerowali to z czystego przyzwyczajenia – Real był tam, zanim oni się pojawili. Jednak koncerty to inna sprawa. Zaskoczył mnie niemal prowincjonalny entuzjazm, z jakim świętowano przyjazd Taylor Swift, towarzyszący jej ponad stu ciężarówkom. Pomyślałem, co to oznacza dla ruchu drogowego, od dwóch dni przed wydarzeniem aż do dwóch dni po. Gdy jest mecz, przyjeżdżają dwa autokary, z których wysiada po dwudziestu pięciu zawodników, grają, biorą prysznic i odjeżdżają. To zupełnie co innego. I inne jest również audytorium. Kibice piłkarscy to w większości stali bywalcy, którzy chodzą na stadion jak do domu krewnego – spędzają tam dwie godziny i wychodzą. Publiczność koncertowa to coś zupełnie innego.

I hałas. Koncerty wymagają hałasu. Nie jest to sporadyczny tumult, jak podczas meczu, ale dźwięk rozbrzmiewający na cztery strony świata, wspomagany najnowocześniejszymi wzmacniaczami. Obniżenie głośności, jak próbowano, pozbawia koncerty ich istoty.

Sąsiedzi mieli dość udawanych zapewnień ze strony Realu i burmistrza i, zrzeszeni w stowarzyszeniu, złożyli pozew, który sędzia Mónica Aguirre de la Cuesta z sądu numer 53 w Madrycie przyjęła do rozpatrzenia. Zarzut dotyczy przestępstwa przeciwko środowisku. Jedyny administrator klubu został wezwany na 24 października.

W międzyczasie Real będzie musiał ponownie przeanalizować swoje finanse. 120 milionów rocznie to kwota nadmuchana, ale 60 milionów na spłatę inwestycji jest stałe. Do tego dochodzą nowe koszty prób wyciszenia stadionu. Z drugiej strony, Florentino będzie musiał wyjaśnić się przed Legends i Sixth Street, którzy zainwestowali 360 milionów euro w zamian za 30% udziałów w nowej eksploatacji stadionu, a teraz te plany są zagrożone. Do tego dochodzą kary za przekroczenie limitów hałasu podczas już odbytych koncertów.

Chyba że uda się dokonać cudu i skutecznie wyciszyć stadion, nie widać rozwiązania tej sytuacji. Miasto będzie miało problem z wyjaśnieniem, dlaczego tak lekkomyślnie zatwierdziło te koncerty. W końcu interes Realu to interes jego socios, a tylko nieliczni z nich mieszkają w okolicy. Ale obowiązkiem miasta jest ochrona całej społeczności przed nadużyciami ze strony potężnego i uciążliwego sąsiada.

Obawiam się, że Florentino, otoczony pochlebstwami, a pozbawiony krytyki, doprowadził sprawę do granic absurdu w okolicy zamieszkałej przez ludzi zamożnych, posiadających środki i wiedzę, aby się zorganizować. Relacje klubu z sąsiedztwem zawsze były dobre, bo kilka dni z meczami piłkarskimi było rekompensowane prestiżem, jaki Real Madryt przynosił okolicy. Ale teraz, gdy niemal redukuje się piłkę nożną do roli drugorzędnej względem koncertów, sprawa wydaje się szaleństwem.

I oczywiście Real musiał odwołać koncerty. Teraz, praca nad pracą, będą próbowali wyciszyć stadion, co według konsultowanych ekspertów raczej nie jest wykonalne. Mówi się o ciężkich zasłonach w wejściach, o zamknięciu otwartych fragmentów fasady… Więcej prac, więcej ciężarówek, więcej uciążliwości i być może bez żadnych rezultatów.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!