Rollercoaster Łunina
Życie Andrija Łunina w ciągu kilku miesięcy obróciło się o 180 stopni. W kluczowy moment poprzedniego sezonu Ukrainiec wchodził jako podstawowy bramkarz Realu Madryt i poważny kandydat do pierwszego składu na EURO. Dziś jednak jego przyszłości towarzyszy wiele znaków zapytania.
Andrij Łunin w momencie wykonywania fotografii wiedział, że wkrótce skończy się jego sen. (fot. Getty Images)
Golkiper Królewskich na starcie sezonu znajduje się na drugim planie zarówno w klubie, jak i kadrze narodowej. Jego jedynym pocieszeniem na ten moment jest fakt, że dzięki udanym występom znalazł się w gronie nominowanych do miana najlepszego bramkarza w plebiscycie France Football. Zawodnik jest mimo to świadomy, że jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, na boisku spędzi bardzo mało czasu.
Nikt nie może odmówić Andrijowi wiary we własne możliwości. AS przypomina, że już poprzedniego lata co i rusz można było spotkać się z doniesieniami o prawdopodobnym odejściu Łunina. Nie cieszył się on zaufaniem ani sztabu szkoleniowego, ani działaczy, którzy rozważali sprowadzenie innego zmiennika Courtois, najczęściej wymieniano w tym kontekście Davida Sorię. 25-latek zdecydował się jednak pozostać, a jego otoczenie powtarzało, że Łunin chce być numerem jeden w Realu Madryt.
Bramkarz osiągnął cel dzięki kontuzji Thibaut, choć wypożyczenie Kepy stanowiło dobitny dowód na to, że zaufanie wobec Łunina jest mocno ograniczone. Drobna kontuzja Baska otworzyła jednak przed nim drzwi do wyjściowej jedenastki, a postawa Andrija ostatecznie przekonała Ancelottiego. Zwłaszcza w drugiej części sezonu nie było już żadnych wątpliwości, kto powinien stać między słupkami pod nieobecność Courtois.
Los uśmiechnął się do Andrija i nie pozwalał mu się wybudzić ze snu przez kilka miesięcy. Bramkarz w międzyczasie związał się też z Jorge Mendesem, co można było interpretować jako krok w kierunku opuszczenia stolicy Hiszpanii. Końcówka kampanii przyniosła bowiem to, czego można było się spodziewać. Courtois wrócił do zdrowia i z dnia na dzień pozbawił Łunina gry. Boleć musiało go zwłaszcza oglądanie z wysokości ławki rezerwowych finału Ligi Mistrzów.
Prawdą okazało się też w jego przypadku powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami. Choć Andrij wystąpił od początku w pierwszym meczu fazy grupowej EURO z Rumunią, to jednak bardzo słaby występ skłonił selekcjonera do zmiany wyjściowego bramkarza. Od tamtej pory Trubin nie oddał już miejsca, a na jego korzyść gra także fakt, że w Benfice jest podstawowym zawodnikiem na swojej pozycji.
Tak w skrócie prezentuje się droga Łunina z nieba do piekła w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Mimo to, jak donoszą madryckie dzienniki, Ukrainiec koniec końców porozumiał się w sprawie nowej umowy, która obowiązywać ma do 2028 roku. Jakkolwiek patrzeć, maluje się przed nim perspektywa gry wyłącznie w Pucharze Króla i to nawet nie wiadomo, czy nie tylko w początkowych rundach. Od tego momentu sprawy mogą potoczyć się różnie. Andrij może zostać w klubie, jeśli tylko tego zapragnie, albo też odejść po sezonie, ale już nie za darmo.
Jak zauważa AS, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że idealnym momentem na zmianę otoczenia, było kończące się lato. Wówczas Łunin do nowego klubu trafiłby z łatką pierwszego bramkarza Realu Madryt, dzięki czemu miałby też większą szansę na wynegocjowanie lepszego kontraktu. Jeśli zaś stwierdzi, że chce odejść w 2025 roku, będzie musiał już dogadać z klubem cenę transferu. Pod tym względem golkiper mocno wierzy jednak w swojego nowego agenta, który ma szerokie kontakty i należy do najbardziej wpływowych w swoim fachu. W ciągu najbliższych miesięcy niewiele wskazuje jednak, by spotkało go coś innego niż ławka rezerwowych.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze