Engonga: Duża część sukcesu tego Realu to zasługa Ancelottiego
Vicente Engonga, 14-krotny reprezentant Hiszpanii oraz były piłkarz m.in. Celty, Valencii i Mallorki, dla której rozegrał niemal 200 spotkań, udzielił wywiadu dla dziennika AS przed dzisiejszym spotkaniem Mallorki z Realem Madryt na Son Moix. Przedstawiamy zapis rozmowy z Hiszpanem o gwinejskich korzeniach, który obecnie pełni funkcję trenera w Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej.
Vicente Engonga podczas meczu reprezentacji Hiszpanii z Włochami na Camp Nou w marcu 2000 roku. (fot. Getty Images)
Jak prezentuje się wskaźnik emocji przed rozpoczęciem sezonu?
Jest maksymalny. Wystrzelony w chmury, choć mamy sierpień. To prawda, że wielu mieszkańców Majorki wyjechało, ale stadion będzie pełen. Niektórzy nawet skracają swoje wakacje, by obejrzeć taki mecz. To będzie oficjalny strat La Ligi, a przy takiej drużynie gości, jak Real, chęci są niewiarygodne.
Wyspa jest teraz bardziej biała niż bordowo-granatowa?
Teraz powiedziałbym, że tak. To zmieniało się wraz z epokami, w zależności od tego, która drużyna odnosi więcej sukcesów. Nowe generacje kibicują bardziej Realowi z uwagi na jego ostatnie tytuły krajowe i międzynarodowe. Dlatego teraz Majorka jest nieco bardziej za Realem.
Wizyta Mbappé to kolejna zachęta…
Turyści i madridistas pragną zobaczyć go na żywo, choć kibice Mallorki już nie aż tak bardzo (śmiech). To niewiarygodne wzmocnienie, które dodaje więcej wybuchowości i jakości do drużyny, która sama w sobie była już niesamowita.
Jak ocenisz Real z Superpucharu Europy?
Wygrali, co jest najważniejsze. To nie był łatwy mecz, ponieważ Atalanta proponuje inny futbol ze ścisłym kryciem na całym boisku i czasem nie jest łatwo zrozumieć pewne sytuacje taktyczne w meczu. Myślę, że Real to wielki zespół, któremu jeszcze brakuje pracy, by ugruntować się jako drużyna.
Jak sądzisz, jak poukłada te klocki Ancelotti?
Na koniec talent wygrywa, a Real ma fantastycznego trenera, który potrafi wybrać to, czego drużyna potrzebuje w danym momencie. Sezon jest długi, piłkarze będą się zmieniać, być może również systemy, ale duża część sukcesu tego Realu to zasługa Ancelottiego, który jest fenomenem.
Bez Kroosa będzie Realowi żyło się trudniej?
Myślę, że tak, szczególnie na początku. To piłkarz, który wyznaczał rytm gry drużyny przez wiele lat. On decydował, jak będzie wyglądała gra, a to coś bardzo trudnego do osiągnięcia. Był absolutnie dominującym piłkarzem w środku pola. Realowi trudno będzie znaleźć kogoś takiego, jak on, ponieważ piłka to nie tylko podejście pod pole karne, to również rozpoczęcie akcji, uspokojenie gry i nadawanie odpowiedniego rytmu w danym momencie. Być może tę rolę będzie odgrywał Modrić przez czas, jaki mu pozostał w Realu.
Co sądzisz o transferze Arrasate na ławkę Mallorki?
Myślę, że to dobra decyzja. Mam nadzieję, że pójdzie mu co najmniej tak dobrze, jak w Osasunie. To bardzo przygotowany trener, nie boi się budować planu na mecze i jest inteligentny. Życzę mu jak najlepiej.
Jaki wynik typujesz na inaugurację?
Chciałbym, aby wygrała Mallorca, ale też zadowoliłbym się remisem, patrząc, jaki huragan na nas naciera (śmiech).
Co pierwsze przychodzi ci na myśl, kiedy wspominasz swoje wielokrotne pojedynki z Realem?
Mam wiele dobrych wspomnień, jak to, kiedy wygraliśmy na Bernabéu, jednak pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, jest negatywna. 25 lat temu oficjalnie inaugurowano Son Moix meczem Mallorki z Realem w pierwszej kolejce sezonu, podobnie jak teraz. Wygrywaliśmy 1:0 do 90. minuty, ale w doliczonym czasie gry do siatki trafili Raúl i Morientes i wygrali z nami. W meczach z Realem nigdy nie możesz myśleć, że już to masz, dopóki sędzia nie zagwiżdże po raz ostatni.
Podziwiałeś Butragueño?
Tak, ponieważ zawsze lubiłem piłkarzy, którzy na boisku zachowywali się jak dżentelmeni, a Emilio taki był zawsze. Cały czas go kopali, a on nigdy nie protestował. Rozumiał grę i momenty. W sezonie mojego debiutu w Primera División bardzo mnie zaskoczył, ponieważ nie spodziewałem się czegoś takiego. Czasami patrzył na nas, jakby chciał zapytać: „Dalej będziecie mnie kopać?”. Ale nie mówił nic i grał dalej.
Zidane miał podobne nastawienie?
Tak. Z tego powodu darzę go ogromnym szacunkiem. Był świadomy, że będą go faulowali bardziej niż innych z uwagi na jego jakość, ale podczas meczów nie chował się za plecami sędziego, tak jak robili to inni.
A Figo?
Pod tym względem był zupełnie inny. Nie miał nic wspólnego z Butragueño czy Zidane'em. To nie jest krytyka, ale odzwierciedlenie postawy, jaką każdy miał na boisku. Z uwagi na mój styl bycia zawsze podziwiałem gwiazdy, które nie protestowały w pewnych akcjach meczu. Zawsze bardzo lubiłem Buitre, Zidane'a i Raúla.
To prawda, że odrzuciłeś ofertę Realu, kiedy byłeś młody?
Tak jest. Miałem 20 lat. Skończyłem służbę wojskową i zacząłem grać w Sportingu Mahonés. Pewnego dnia rozmawiałem z Miguelem Malbo, ówczesnym szefem cantery Realu, i powiedział, że przyglądali się mi przez cały sezon i chcieliby zobaczyć mnie w miasteczku sportowym, aby potwierdzić wszystkie raporty i sprowadzić mnie. Spędziłem dopiero tydzień w Kantabrii po długim czasie rozłąki i nie chciałem opuszczać rodziny, by trenować w Realu. Powiedziałem, że nie i zostałem w domu. A to wszystko przy tym, że bylem kibicem Realu!
Czy kiedykolwiek tego żałowałeś?
Nie, ponieważ kierowałem się sercem. Wtedy nadałem priorytet rodzinie, chciałem czuć się dobrze ze sobą, a nigdy nie wiadomo, co by się wydarzyło, gdybym wyjechał. Kilka lat później trafiłem do Primera División i nie było tak źle. Być może gdybym odszedł do Realu, to nigdy nie doszedłbym do elity. Nigdy nie wiadoma, jaka droga jest tą prawidłową.
Twoim wzorem był Gullit?
Bez dwóch zdań. Tamten Milan był imponujący, a on mnie urzekł. Grał w linii obrony, w środku pola, jako mediapunta i napastnik. Miał świetne ruchy, dobre prowadzenie piłki i strzelał wiele goli. Był piłkarzem totalnym, grającym wszędzie. Bardzo podobał mi się Van Basten, ale przede wszystkim Gullit. Naśladowałem go nawet we fryzurze, przez niego zacząłem zapuszczać włosy.
Grałeś przeciwko Maradonie.
Tak, podczas jego etapu w Sevilli. Według mnie był najlepszy w historii. Byli bardzo dobrzy, jak ostatnio Messi czy Cristiano, ale dla mnie numerem jeden na zawsze był Diego.
Opowiedz legendę, kiedy Luis Aragonés ochrzanił Mijatovicia w Valencii po tym, jak ten strzelił hat-tricka.
To prawda. Byłem tam. To było w Composteli. Wygraliśmy chyba 4:1 i Luis solidnie opieprzył Mijatovicia za to, że nie wykonywał poleceń taktycznych. Weszliśmy do szatni w euforii i w kilka sekund wszystko się zmieniło. Pedja miał spuszczoną głowę, a reszta zespołu zachowywała absolutną ciszę. Wszyscy myśleliśmy, że jeśli w ten sposób traktuje zawodnika, który strzelił trzy gole, to trzeba wziąć się w garść. El Sabio był wyjątkowy.
Twoje korzenie i pokora pomogły ci odnieść sukces w piłce?
W piłce i w życiu. Nauczono mnie, by nigdy się nie poddawać, szanować innych, być uprzejmym i walczyć o to, co się chce. Nauka od rodziców naznacza cię na całe życie, tak było w moim przypadku.
Twoje pierwsze wspomnienia z piłką mają coś wspólnego z dziennikiem AS?
Tak. Mój tata, który był kibicem Atleti, zawsze kupował Asa. To dziennik, który zawsze mieliśmy w domu. Kiedy byłem bardzo mały, to zacząłem literować dzięki egzemplarzom, które mój tata przynosił codziennie do domu.
Był twoim bohaterem?
W dużej mierze tak. Miał odwagę, by opuścić swój kraj (Gwineę Równikową) i swój kontynent, by szukać lepszej przyszłości i wykonał wielki wysiłek, aby zintegrować się z innym społeczeństwem. Musiał być jednym z pierwszych czarnoskórych w Kantabrii, którzy ustatkowali się i poszli do przodu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze