Historia pierwszego „wielkiego” transferu ery Zidane'a
Dziś mija równo 10 lat od transferu Eero Markkanena. Fin był pierwszym nabytkiem w trakcie pracy trenerskiej Zidane'a, jeszcze w Castilli. W stolicy Hiszpanii wylądował z łatką wyjątkowego gracza. Klub zapłacił za mierzącego 197 centymetrów piłkarza dwa miliony euro AIK Sztokholm.
Eero Markkanen z sesji portretowej Castilli w 2015 roku. (fot. Getty Images)
Mimo sporych oczekiwań względem Markkanena, jak dziś zapewne jesteśmy w stanie się domyślić, transfer okazał się niewypałem. – Był zablokowany. Nie zdołał się zaadaptować, nawet nie próbował tego zrobić – wspominają niektórzy zawodnicy rezerw Królewskich z tamtych lat. Eero miał być największym wzmocnieniem Castilli latem 2014 roku. Koniec końców wystąpił jednak w zaledwie 10 spotkaniach (411 minut) i strzelił dwa gole. – To był dobry chłopak, ale bardzo zamkniety w sobie. Nie wpisywał się w sposób gry zespołu, nie wychodziło mu i sporo kosztowało go strzelanie goli. Nie wpasował się – opowiada Rubén Belima, który dzielił z Finem szatnię. Szybko przegrał rywalizację z Mariano i De Tomasem oraz Mayoralem, który wówczas okazjonalnie przeskakiwał do rezerw z Juvenilu A.
W pierwszej chwili Markkanen był flagowym letnim nabytkiem Castilli. Jego sprowadzenie określano kluczowym ruchem, a klub bardzo rzadko wydawał takie pieniądze na wzmocnienia drugiej drużyny. – Można było odnieść wrażenie, że ciążyła mu ta kwota transferu. Oczekiwania były bardzo wysokie, a po Eero widać było frustrację – słyszymy. – Był sfrustrowany, aklimatyzację utrudniały mu bariera językowa oraz jego sposób bycia. Do tego piłka była zupełnie inna. Był bardzo wysoki i duży, chyba aż za bardzo. Był chłodny, jakby przebywał w zamknięciu – zdradza Belima.
Z biegiem czasu sytuacja się nie poprawiała. Eero nie dostawał minut, a Castilla świetnie spisywała się bez pomocy swojego wielkiego transferu. Już po roku postanowiono się z nim pożegnać. – Być może zabrakło mu czasu, lub zwyczajnie chęci. A być może po prostu się nie wpasował, ponieważ był bardzo nieśmiały i praktycznie się nie odzywał – podsumowują jego ówcześni koledzy. Kontrakt został rozwiązany, a wokół zaczęły się nawet pojawiać plotki dotyczące jego 18-kilogramowej nadwagi w trakcie okresu przygotowawczego. Zidane zawsze przykładał olbrzymią wagę do aspektu fizycznego i pracy dostosowanej pod gracza, by wyciągnąć maksimum z każdego gracza.
Sam Markkanen odniósł się do tych doniesień w wymownym wpisie na Twitterze, gdzie zamieścił przerobione zdjęcie, na którym specjalnie się pogrubił. Odzew był różny: od broniących komentarzy, po złośliwe wytykanie, że piłkarz wolał odpowiedzieć na portalach społecznościowych niż na boisku. Jakkolwiek patrzeć, z czteroletniego kontraktu wypełnił tylko rok, a sprawa skończyła w sądzie. Zawodnik uważał, że za rozwiązanie umowy należy mu się wypłata 1,7 miliona euro.
Od tamtej pory Fin próbował szczęścia w aż 11 klubach, co daje średnią ponad jednego zespołu rocznie. W jego CV widnieją Rovaniemi, AIK, Dynamo Drezno, Randers FC, Dalkurd FF, Makassar, FC Haka, Orange County, HIFK Helsinki, IF Gnistan i PK-35, jego obecny klub z drugiej ligi fińskiej. Markkanen powoli zmierza do końca kariery i znajduje się z dala od medialnego zgiełku. Nikt nie mówi już dziś o nim jako gwiazdorskim nabytku. Właśnie tego typu komentarze w znacznej mierze mogły się przyczynić do nieradzenia sobie przez niego z presją. Real natomiast wyciągnął wnioski i po jeszcze kilku podobnie nieudanych ruchach skoncentrował się na przeczesywaniu innych rynków, zwłaszcza krajowego.
Choć Markkanen pochodzi z usportowionej rodziny, to jednak wyborem dyscypliny wyszedł poza schemat. Jego rodzice za młodu grali w koszykówkę, podobnie zresztą jak jego brat Lauri, który występuje w NBA i jest jednym z najlepiej opłacanych europejskich graczy w tej lidze. W kosza grał również inny z jego braci, Miika, ale nie zdołał wejść na zawodowy poziom. Dziś Eero kopie sobie spokojnie na zapleczu rodzimej ekstraklasy i w wolnych chwilach grywa w golfa z przyjaciółmi.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze