Advertisement
Menu
/ relevo.com

Ekwadorski Robinho, który marzył o Ajaksie

Fernando Guerrero dziś jest asystentem w zespole młodzieżowym z Guayaquil. W przeszłości 34-latek spędził jednak aż osiem lat w szkółce Realu Madryt. Dziennikarze Relevo postanowili przedstawić czytelnikom jego historię, do której zgłębienia zachęcamy również my.

Foto: Ekwadorski Robinho, który marzył o Ajaksie
Fernando Guerrero w 2020 roku na treningu Independiente. (fot. Getty Images)

– Trafiłem do Madrytu w 2000 roku, ale moim marzeniem była gra w Ajaksie Amsterdam – zaczyna dość nietypowym wyznaniem Ekwadorczyk. Jego lewa noga szybko zachwyciła trenerów w Valdebebas, ale, jak sam twierdzi, gdzieś po drodze ją zgubił. Dziś nie gra już w piłkę. – Chciałem trafić do Ajaksu, Madryt miał być jedynie trampoliną. Najpierw byłem w Realu przez kilka miesięcy na testach adaptacyjnych. Po nich postanowiono mnie sprawdzić również w Valdebebas, podobnie jak dwustu innych dzieciaków. Wzięli mnie, choć ja i tak chciałem grać w Holandii – wspomina. 

W szkółce Królewskich Guerrero spędził mimo to aż osiem sezonów – od 2000 do 2008 roku. W tym czasie zetnknął się choćby z Nacho, Parejo, czy Luisem Hernandezem. – Już wtedy byli zawodnikami o zauważalnej jakości. Zwłaszcza Dani Parejo. Jego podania, sposób rozumienia gry… Takie rozumienie piłki w tym wieku nie jest normalne, ale on to miał – opowiada. Mimo tych pochwał w kierunku byłych kolegów, to on jednak zapowiadał się wtedy lepiej. Wielu przewidywało, że zrobi karierę w elicie, a niektórzy, jak sam przyznaje, wieścili mu Złotą Piłkę. Lewą nogą umiał wyczyniać cuda. – Wszyscy rywale bardzo kopali mnie po nogach. Przeciwnicy na mnie polowali, ale starałem się do tego podchodzić pozytywnie. Dużo dryblowałem, nazywali mnie Robinho z racji na podobieństwo w stylu gry – kontynuuje. 

W Castilli miał pewny pierwszy plac, a w ostatnim roku pobytu w Valdebebas należał też do grupy wychowanków regularnie trenujących z pierwszą drużyną. Stał się tym samym kolejnym elementem grupy złożonej z gwiazd światowego formatu, jak Zidane, Ronaldo, Figo, czy Beckham. Z tym ostatnim wiąże się zresztą pewna anegdota. – Opowiadam to nawet moim dzieciom. Pamiętam, że raz się z nim starłem i David wylądował na ziemi. Zestresowałem się, że coś mu zrobiłem, ponieważ to miałoby wpływ na pierwszą drużynę. Koniec końców nie doznał jednak urazu i odetchnąłem z ulgą. Myślę jednak, że wszyscy wtedy widzieli moją zmartwioną minę. 

Jako jeden z najbardziej obiecujących graczy szkółki Guerrero był także przy tym wszechstronny. Mógł występować jako skrzydłowy po obu stronach boiska, grać za napastnikiem, w środku pola, czy nawet jako defensywny pomocnik. – Tak długi czas spędzony w Realu pozwala stać się kompletnym zawodnikiem. W tym klubie rozumiesz sens wysiłku i pojmujesz w pełni, że nawet jeśli trudno ci się zaadaptować jako cudzoziemcowi, otrzymałeś wyjątkową szansę. 

Ekwadorczyk podkreśla też, jak wysokie wymagania stawia Real Madryt, nawet w niższych kategoriach. – Wymagania są olbrzymie. Jako gracz Realu musisz zawsze wygrywać, wyglądać dobrze na boisku i poza nim. Cały czas nosisz ze sobą tę presję. To fajne ciśnienie, choć jest bardzo odczuwalne. Gdy tylko gdzieś się wybieraliśmy zespołem, od razu dało się poczuć na sobie spojrzenia innych. Miało to jednak swój urok – stwierdza. 

Ostatecznie Guerrero po ośmiu latach nie zdołał przebić się do pierwszego zespołu. – Trzeba powiedzieć szczerze, że miałem inne rzeczy w głowie poza futbolem. W takim wieku nie rozumie się niczego. Podjąłem w końcu decyzję o powrocie do Ekwadoru, by grać w pierwszoligowej drużynie. Miałem wtedy 17 lat. Zależało mi na dobrym kontrakcie, a potem przechodziłem przez trudne chwile. Nie chciałem trenować, ponieważ przez futbol można też popaść w depresję. Źle znosiłem czas po opuszczeniu Madrytu – wyznaje. 

Po nieudanym doświadczeniu w Emelec Guerrero zaliczył jeszcze ponad 10 klubów, w tym Loję, Intependiente del Balle, Burnley, rezerwy Villarrealu, Leones Negros, Ligę de Quito, Chapecoense, Cienciano i Guayaquil City. – Rzeczywiście byłem w wielu zespołach, wróciłem nawet w pewnym momencie do Hiszpanii, do innego wielkiego klubu, który bardzo mi pomógł. Byłem też w Premier League, jednej z najlepszych lig Europy. Tak naprawdę jestem z tego wszystkiego dumny.

W lutym tego roku Fernando Guerrero postanowił zakończyć karierę. Swoje doświadczenia określa mianem niezapomnianych. Swojego marzenia o grze w Ajaksie jednak nie spełnił. – Nie żałuje żadnej decyzji. Jestem dumny, że mogłem reprezentować Ekwador w świecie. Osiągnąłem swoje cele pomimo wzlotów i upadków, jakie miewa każdy piłkarz. Ze spokojem mogłem zakończyć karierę w wieku 34 lat – podsumowuje. 

Dziś Guerrero jest asystentem szkoleniowca pochodzącej z Guayaquil drużyny U-18 Naranja Mecánica FC (w tłumaczeniu na polski „Mechanicznej Pomarańczy”). Ten nowy etap rozbudza w byłym już zawodniku nowe marzenie: zostać trenerem i uczyć najmniejszych, by cieszyli się piłką i zostawiali ja na boku, gdy przestaną odczuwać przyjemność z futbolu. – Piłka to niesamowite poświecenie, zwłaszcza kiedy założysz rodzinę i nie możesz z nią spędzać weekendów – wieńczy. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!