Capello: Dwa razy odbudowałem Real Madryt
Fabio Capello udzielił obszernego wywiadu dziennikarzom Marki. Były włoski trener dwukrotnie prowadził Real Madryt, a obecnie pracuje jako ekspert telewizji Sky Sport. Zapraszamy do lektury tej bardzo interesującej rozmowy z człowiekiem, który w futbolu widział wszystko.
Fabio Capello widział w futbolu wszystko (fot. Getty Images)
Jest pan w pełni świadomy wszystkiego, czym przesiąknął pan podczas pracy w Realu Madryt? Pomimo zaledwie dwóch lat spędzonych w stolicy Hiszpanii łączy pana z klubem szczególna więź.
Za pierwszym razem podpisałem trzyletni kontrakt, ale w pewnym momencie zadzwonił do mnie Berlusconi. Poprosiłem działaczy, by wyświadczyli mi przysługę i pozwolili odejść. Moja kariera rozpoczęła się dzięki Berlusconiemu i czułem się w obowiązku mu pomóc, kiedy mnie potrzebował. Miałem wobec niego dług. Za drugim razem decyzję podjął prezes, liga jeszcze nie zdążyła dobiec wówczas końca. Dziewięć czy dziesięć meczów przed końcem mieliśmy dziewięć punktów straty do Barcelony, ale ostatecznie zdobyliśmy mistrzostwo. Sezon się jednak skończył, a klub postanowił zatrudnić kogoś innego. Wróciłem więc do Włoch.
Mówi pan o lidze remontad.
Tak, to były niewiarygodne remontady, wydawały się niemożliwe. Wraz z zawodnikami powtarzaliśmy, że każdy mecz jest dla nas niczym finał Ligi Mistrzów. Zadziałało.
Gdy trafił pan do Madrytu w 1996 roku, musiał pan odbudować zespół, dać mu...
Muszę ci przerwać, czekaj. Zrobiłem to dwa razy! W obu przypadkach trafiałem do klubu po latach posuchy. Dwukrotnie udało mi się obudzić na nowo ducha Realu Madryt, odbudować piłkarzy, odbudować Real.
Zmierzałem do tego, że w tamtym czasie Real nie miał dzisiejszej mentalności zwycięzców. W pańskim pierwszym sezonie drużyna nawet nie grała w europejskich pucharach, ponieważ nie zdołała się zakwalifikować. Dziś dziwnie brzmi stwierdzenie, że Królewscy nie mają zwycięskiej mentalności, ale przedtem faktycznie tak było.
W momencie przybycia również brzmiało to dziwnie, ale kiedy przychodziłem z tamtego Milanu, który triumfowanie miał we krwi, od razu zauważyłem, że trzeba odzyskać ducha drużyny. I tak też się stało. To coś, z czego jestem dumny, na nowo obserwowałem piłkarzy, którzy w białej koszulce byli nastawieni na sukces. To było niezwykle ważne. Udało mi się to zrobić dwa razy, ale kluczowy był ten pierwszy. Wydawało się wówczas, że duch Realu Madryt został zapomniany. Dziś, gdy zatrudniają cię Królewscy, wiesz, że przychodzi ci trenować najlepszy klub świata, najsłynniejszy, absolutny numer jeden. Wchodzisz do szatni i wiesz, że oni zdają sobie sprawę z tego, że są najlepsi.
To dlatego Fabio Capello jest tak kochany przez madridismo, choć nie sięgnął po Ligę Mistrzów?
Tak, nawet jeśli nie udało nam się triumfować w najważniejszych rozgrywkach, ludzie umieli docenić to, co osiągnęliśmy.
Porozmawiajmy o bieżących sprawach. Parę tygodni temu kontrakt przedłużył Ancelotti, a po triumfie w Superpucharze Hiszpanii Florentino stwierdził, że Carlo jest idealnym trenerem. Pan dobrze go zna, trenował go pan w tamtym niesamowitym Milanie. Co pan sądzi o nim jako szkoleniowcu?
To numer jeden na świecie.
To aż tak jasne?
Oczywiście. Wygrywał wszędzie, gdzie się pojawił. Niezwykle trudno jest zwyciężać tak często, jak on. Poszedł do Niemiec i wygrywał. Poszedł do Anglii i wygrywał. We Włoszech nie wygrywał, czynił tam prawdziwe cuda. Nigdy bym nie pomyślał, że zdobędzie cokolwiek z tym zespołem, jaki miał.
Na czym polega jego sekret?
Jest inteligentny. Nie ma konkretnego systemu, wszystko zależy od graczy, jakimi dysponuje. Umie idealnie się wpasować, a to oznaka inteligencji. Nie możesz grać zawsze tak samo, zawsze zależysz od zawodników. Trzeba poustawiać piłkarzy na swoich miejscach i dopasować taktykę, która najlepiej będzie odpowiadała ich charakterystyce.
W teorii to wydaje się łatwe.
Nie daj się zwieść. Wielu trenerów mówi, że trzeba grać w taki czy inny sposób. A to tak nie działa. Zobacz ostatni Klasyk. Wiesz, że rywal ma jakościowych graczy i bardzo szybkich atakujących, a linia obrony jest ustawiona w okolicy środka boiska. Carlo zapewne dziękował im w myślach.
Mówi pan tak z powodu Xaviego.
Są trenerzy, którzy nalegają, że zawsze trzeba grać konkretnym systemem. A każdy mecz trzeba przecież przygotować i przeanalizować. Zawsze musisz zachowywać zwycięską mentalność, ale poznanie przeciwnika to jedna z podstaw. Musisz wiedzieć, w czym rywal jest dobry, a z czym sobie nie radzi.
A co pan sobie myśli, gdy słyszy, że największą zasługą Ancelottiego jest zarządzanie szatnią?
(długi śmiech). Przepraszam, muszę się śmiać. Ten, kto tak mówi, nie ma bladego pojęcia o piłce. To jest najtrudniejsza rzecz ze wszystkich – zarządzanie szatnią i piłkarzami, gwiazdami światowego formatu. Im więcej masz gwiazd, tym jest trudniej. A Carlo ma pod sobą wiele gwiazd. Każdy chce być tą najjaśniejszą, nie tylko jedną z gwiazdozbioru. Hahaha, Ancelotti jest tylko zarządcą szatni... On jest po prostu bardzo dobry (znowu się śmieje).
Dziwi pana krytyka w stronę Xaviego kilka miesięcy po tym, jak wygrał ligę?
Nie, tak dzieje się zawsze. Zawodzi go trochę Lewandowski, nie jest taki, jak w zeszłym sezonie, a to istotny czynnik. Niewielu jest dziś klasowych środkowych napastników. Z topowych dziewiątek jest Haaland, który cały czas jeszcze się rozwija, ponieważ jest młody. Lewandowski jednak nie gra na poziomie, do jakiego przyzwyczaił. To problem.
Jak wytłumaczyć, że w czasach, gdy cierpliwość wobec trenerów tak szybko się wyczerpuje, w Atlético Simeone pracuje 12. rok?
To coś niewiarygodnego, nie wiem, jak to wytłumaczyć. Mówimy o innym przypadku niż Wenger czy Ferguson w Anglii. Oni niby trenowali, ale tak naprawdę tego nie robili. Przychodzili oglądać treningi, załatwiali swoje sprawy, ale pojawiali się dwa razy w tygodniu. Nie można było ich spotkać codziennie. Ferguson co cztery lata wymieniał sztab dla odświeżenia. Dlatego też mówię, że przypadek Simeone to anomalia, bo on prowadzi treningi codziennie. Trudno utrzymywać motywację w zespole zawsze. Myślę, że bardzo pomogło mu to, że ma w szatni wielu liderów. Oni sprawiają, że wszystko wychodzi tak, jak tego chcesz.
Kim byli pańscy liderzy w Realu?
Hierro i Redondo. Również Raúl. Raúl był liderem na boisku, ponieważ kiedy drużyna zasypiała, on zaczynał biegać, naciskać i budził resztę.
Czy te 12 lat Simeone dałoby się powtórzyć w Realu lub Barcelonie?
Nieeee. Dla mnie Simeone dokonuje czegoś niemożliwego, ma niebywałe zasługi. Zawsze jest na szczycie, wygrywa.
Zaskakuje pana postawa Bellinghama w tych pierwszych miesiącach po transferze do Realu? Co w nim zwraca u pana największą uwagę – to, że strzela tyle goli, czy że w tak młodym wieku tak szybko zaadaptował się w klubie?
Z pewnością to drugie. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak to będzie wyglądać, to coś niesamowitego. Anglicy po wyjeździe z kraju zawsze mają problemy, ale bardzo możliwe, że pomaga mu fakt, iż wcześniej grał w Niemczech. To bardzo kompletny piłkarz, umie wszystko. Robi wiele rzeczy na bardzo wysokim poziomie, ma nieprawdopodobną jakość. Są piłkarze kompletni na średnim lub wysokim poziomie. On jest kompletny na najwyższym poziomie. Jest zdolny robić różnicę. Robi niewyobrażalne rzeczy. Niektóre jego podania czy boiskowe ruchy są jedyne w swoim rodzaju.
Mówi się, ze Ancelotti, gdy tylko zobaczył go w trakcie przedsezonowych przygotowań, od razu zorientował się, jaką ma łatwość pod bramką.
Otóż to. Mówiliśmy o tym przed chwilą. Carlo ustawia piłkarzy tam, gdzie są w stanie wycisnąć maksimum swojego potencjału.
Mimo zaledwie 20-lat widać w nim lidera. Liderem się rodzi, czy można nim się stać z czasem?
Liderem jest się zawsze. W życiu możesz skończyć najlepszy uniwersytet i łatwo się uczyć, ale albo coś masz, albo nie. Takich rzeczy nie da się nauczyć. Koledzy z zespołu szybko zauważają, czy masz w sobie cechy przywódcze, czy też nie. Jeśli robisz lub wygadujesz głupstwa, nie jesteś liderem.
A da się być cichym liderem?
Oczywiście. Podam ci jedno nazwisko: Dino Zoff. Mówił mało, ale kiedy już się odezwał, wszyscy milczeli i słuchali.
Trzeba docenić fakt, że Real dokonuje przemiany pokoleniowej i nawet w tym okresie przejściowym nadal wygrywa.
Dzieje się tak dlatego, że klub sprowadził dobrych piłkarzy. Są młodzi, ale najważniejsze, że są dobrzy. Dziś patrzy się na statystyki – podania, sprinty... Najważniejsze jednak jest ujrzenie tego na własne oczy, przekonanie się, jaki piłkarz faktycznie jest na boisku. Liczby są ważne, ale najważniejsze jest ujrzenie na ważne oczy, jak gracz zachowuje się w kluczowych momentach, z czym ma trudności, na jakim polu się wyróżnia. Ważne też, by skauci mieli jasność, jaki poziom należy prezentować, by poradzić sobie w Realu Madryt. Nie każdy może bowiem grać dla Królewskich.
Mówi pan tak z racji na panującą w klubie presję?
Nie, mówię o samej jakości. Najpierw musisz być bardzo dobrym zawodnikiem, a potem dopiero się okazuje, czy ktoś podoła presji. Zawsze opowiadam o transferze Carlosa Secretário, który grał w reprezentacji Portugalii, ale nie był graczem na Real Madryt. Blokował się. Opowiem ci coś jeszcze...
Proszę bardzo.
Dla niektórych piłkarzy bardzo ważny był sezon rozgrywany w trakcie pandemii. Gra bez publiczności pomogła im w zyskaniu pewności siebie. Niektórzy stawali się innymi graczami, lepszymi.
Kto pana zdaniem jest faworytem Ligi Mistrzów?
Mam dwóch.
Kogo?
Real Madryt i City. City odzyskuje De Bruyne, który robi różnicę.
Wymienia go pan przed Haalandem w tym aspekcie?
Haaland robi różnicę, bo strzela gole, ale De Bruyne umie wymyślić zagranie o najwyższym poziomie trudności.
Mbappé i Haaland wydają się w naturalny sposób zastąpić na szczycie Cristiano i Messiego.
Nie, nie, jeszcze Bellingham.
Należy go pańskim zdaniem umieścić na tym samym pułapie? Mamy tercet supergwiazd?
Dla mnie dwoma piłkarzami, którzy mogą walczyć jak kiedyś Messi i Ronaldo, to Mbappé i Bellingham.
Wyklucza pan Haalanda?
Chodzi o to, że oni mają większą sprawność techniczną niż Haaland. Erling jest niebywałym napastnikiem, prawdziwą bestią. Technicznie też jest dobry. Ale Mbappé i Bellignham mają wszystko – instynkt strzelecki, technikę, drybling. Haaland jest graczem pola karnego, z pewnością najlepszym środkowym napastnikiem.
Coraz mniej jest takich rasowych dziewiątek.
Prawie ich już nie ma. Mbappé i Bellingham mają jednak w sobie coś innego.
Gdyby był pan dziś trenerem Realu Madryt, kogo by pan sprowadził – Mbappé czy Haalanda?
Kiedy trenowałem Milan, graliśmy raz z Bordeaux. Mieli w swoich szeregach młodego chłopaka, który był bardzo dobry. Nazywał się Zidane. Ja już jednak miałem na tej pozycji bardzo dobrego gracza, Donadoniego. Nie potrzebowałem kolejnego zawodnika do tego sektora. Dlatego też kupiliśmy środkowego napastnika.
Chyba rozumiem, co ma pan na myśli.
Mbappé nie jest środkowym napastnikiem, woli grać na skrzydle. Real ma na skrzydle Viniciusa, ale przecież Mbappé to Mbappé! Jeśli Real zdecyduje się na jakiś transfer, będzie musiał się zastanowić, czy ma teraz środkowego napastnika. Nie ma. Tutaj potrzeba jest większa refleksja. Jeśli jednak kluczowym czynnikiem będą umiejętności techniczne, Mbappé jest nad Haalandem.
Mimo wprowadzenia VAR-u w Hiszpanii cały czas pojawiają się kontrowersje sędziowskie.
Nie będę w takim razie nic mówił o tym, co dzieje się we Włoszech.
Tutaj skarżą się wszyscy: prezesi, trenerzy, piłkarze, kibice. Piłkarze nie wiedzą już, kiedy jest ręka, a kiedy nie. Kryteria stale się zmieniają. Co pan sądzi o systemie VAR?
Moglibyśmy o tym rozmawiać przez dwie godziny, a wciąż zabrakłoby nam czasu. Przede wszystkim wielu sędziów nigdy nie było piłkarzami, nie widzą, jakie ruchy trzeba wykonać, by doprowadzić do skutku konkretne zagranie. Dlatego też uważam, że sędziami VAR powinni być także byli zawodnicy. Sędziowie tacy już jednak są. Istnieje ich świat i świat reszty. Domagają się szacunku, ale nie dopuszczają do siebie wielu rzeczy i często się mylą.
Skoro już jesteśmy przy sędziach, co pan sądzi o tym, że Barcelona przez 17 lat opłacała wiceprezesa sędziów? Okres ten obejmuje pana drugi pobyt w Madrycie.
A jednak to my wygraliśmy mistrzostwo.
Tak, ale co pan o tym sądzi?
To niewiarygodne, coś bardzo złego dla futbolu, skandal. Nie rozumiem żadnej ze stron. Jeśli jesteś prezesem Barcelony i płacisz wiceprezesowi sędziów, wiesz, że to nie jest dobre postępowanie z perspektywy klubu. Jeśli zaś bierzesz pieniądze, będąc wiceprezesem sędziów, jeszcze gorzej.
Niezależnie od tego, jakie zapadną wyroki, z etycznego punktu widzenia, jest to godne potępienia. To oczywiste, że Barcelona szukała korzyści.
Pewnie, tu nie ma w ogóle o czym gadać. Kiedyś pojechałem obejrzeć jednego piłkarza. Przyszedł jego agent i zaoferował mi pieniądze, bym załatwił jego transfer. Powiedziałem, że nie wezmę żadnej kasy. Jeśli będzie wystarczającą dobry, nie musi mi nic dawać. Jeśli nie jest dobry, po prostu go nie wezmę do zespołu. Tyle.
Spodziewał się pan, że w wieku 38 lat Cristiano będzie zdobywał 50 bramek w sezonie, nawet jeśli gra w Arabii Saudyjskiej?
Wiele zależy od tego, gdzie grasz.
Inne gwiazdy tamtejszej ligi nie strzelają nawet połowy tego.
Wiesz, że Ronaldo to maszyna. Jego paliwem są gole. To jego wielka zasługa, że idzie dalej przed siebie, choć lata lecą.
Mija 15 lat od pana ostatniego etapu w Hiszpanii. Futbol od tamtej pory mocno się zmienił. Pana zdaniem na lepsze czy na gorsze?
Futbol stał się szybszy, pojawiły się nowe rzeczy. Ja brałem udział w czymś, co mocno wpłynęło na zmiany. Mowa o golu Anglii z Niemcami na mundialu w RPA. Na podstawie tego wdrożono później technologię goal line. Dziś mamy też VAR, ale jest on kompletnym szaleństwem. Trudno znaleźć odpowiedni system. Na poziomie taktyki również pojawiły się nowości. Bramkarze notują o wiele więcej podań. Dziś to nie tylko pozycja, na której gra się głównie rękami.
Mimo że futbol stał się szybszy i bardziej fizyczny różnicę wciąż tworzy jakość.
Oczywiście, tak było od zawsze i to się nie zmieni. Modyfikacjom ulegać może sposób gry czy taktyka. Wszyscy chcą rozgrywać od tyłu z bramkarzem, ale nie każdy może robić to dobrze, ponieważ nie każdy ma odpowiednich zawodników. Jeśli jednak nie podejmiesz próby, będą mówili, że jesteś przestarzały albo nie dbasz o widowisko. Ale czy widowiskowe jest to, gdy bramkarz dotyka piłki 15 razy, a napastnik pięć? Obrońcy nie chcą ryzykować, od razu oddają piłkę bramkarzowi i wyzbywają się odpowiedzialności. Bardzo widoczne jest to we Włoszech. W Hiszpanii jest tego trochę mniej, ponieważ piłkarze są lepiej wyszkoleni technicznie.
Multimiliarderzy mocno weszli w europejski futbol. To pana zdaniem coś pozytywnego? Pan mocno sprzeciwiał się sposobowi zwolnienia po pięciu latach Mourinho przez amerykańskich właścicieli Romy.
Nie ma szacunku. Podobnie potraktowano Paolo Maldiniego. Możesz kogoś zwolnić, ponieważ praca trenera zakłada to ryzyko. Musisz się z tym liczyć. Tak czy inaczej, nie możesz godzić się na to, że ktoś zejdzie do szatni i w każdym momencie może ci powiedzieć, że już nie jesteś trenerem czy dyrektorem sportowym. Litości! Przyjdź do mnie, porozmawiajmy na spokojnie i potem podejmij decyzję, jaką chcesz. To jest dla mnie szacunek, wychowanie. Takie rzeczy dzieją się jednak nie tylko w piłce. W Lehman Brothers góra przychodziła do pracowników, wręczała im kartony, kazała się pakować i wyrzucała na ulicę. Taki był ich styl, ale ja tego nie rozumiem. Jeśli tak wygląda świat biznesu, ja go nie pojmuje. Uważam, że osoby takie jak Maldini, powinny być traktowane z najwyższym szacunkiem, powinny mieć możliwość pracy do końca sezonu. Mourinho możesz zwolnić szybciej, bo to trener. Nie robisz tego jednak w szatni.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze