Virginia Martínez: Od pierwszego dnia Real otoczył nas swoim pełnym wsparciem
Virginia Martínez, prezeska Arandiny, udzieliła wywiadu dziennikowi AS przed meczem 1/16 finału Pucharu Króla z Realem Madryt. Przedstawiamy zapis rozmowy z 35-letnią prawniczką, prywatnie fanką Królewskich.
Fot. as.com
Kim jest Virginia Martínez?
Kobietą z Arandy de Duero, która zawsze tu żyła i która współpracuje zawsze kiedy może z lokalną społecznością i różnymi stowarzyszeniami. To kobieta, która lubi być zaangażowana w sprawy ze swojej okolicy.
Jest pani pierwszą prezeską Arandiny w 36-letniej historii klubu. Jak to się wszystko zaczęło?
Zaczęłam współpracować z Arandiną na prośbę mojego przyjaciela, Javiera, bo potrzeba było rąk do pracy. W małych klubach zawsze są potrzebne. I tak to się zaczęło. Potrzebna była osoba, która pomoże w aspektach prawnych i z dokumentacją. W ten sposób zrobiłam pierwszy krok.
Po awansie w ubiegłym sezonie bez żadnej porażki teraz przeżywacie boom związany z Pucharem Króla.
Na koniec klub tworzą osoby, które współpracują, szczodre w swoim wkładzie i to owoc całej tej pracy. To, co obecnie przeżywamy, to cudowna nagroda, dziękuję wszystkim. Fundamentem tego wszystkiego są ludzie.
Poza wydźwiękiem medialnym mecz z Realem Madryt pozwoli złapać klubowi stabilność na poziomie instytucjonalnym?
Bez wątpienia pomoże. Dojście do tego poziomu rozgrywek to poważny impuls ekonomiczny. Dzięki temu klub staje się jeszcze bardziej związany z Arandą de Duero, jeśli to możliwe, a społeczność jest jeszcze bardziej zaangażowana. To sprawia, że klub jest zjednoczony, obecny w Arandzie de Duero i okolicach. To bardzo ważny impuls dla naszego klubu.
Epizod z udziałem zawodników po meczu z Murcią odszedł w zapomnienie? [zawodnicy odmówili gry w pierwszej minucie meczu na znak protestu z powodu braku wypłat – dop. red.]
Tak, rozwiązaliśmy ten problem kilka dni później i wszystko zostało uregulowane. Jedność jest czymś, co charakteryzuje Arandinę. Jedność działaczy, klubu, współpracowników, miasta. To podstawa, by zajść aż tutaj.
Mecz z Królem Europy wywraca wszystko do góry nogami, co?
Oczywiście, dla klubu takiego, jak nasz, przyjęcie Realu Madryt wywołuje wielkie emocje, nadzieje. Kryje się za tym ogrom pracy i jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom, które bezinteresownie wkładają swój wysiłek, by pomóc klubowi w organizacji tego meczu.
Widać to poruszenie, kiedy spaceruje się po Arandzie de Duero.
Oczekiwanie jest ogromne, nie możemy doczekać się tego dnia. Wyjątkowości dodaje fakt, że mecz odbywa się w Święto Trzech Króli. To bardzo rodzinny dzień i chcemy, aby tak było również na stadionie. Aby to było coś, co zapisze się w historii, dla najmłodszych i dla wszystkich. Coś, co zapisze się w naszej pamięci jako coś historycznego.
Pełni pani funkcję prezeski w męskim sporcie, w piłce, która była przez wiele lat mocno spolaryzowana. Jak przebiega pani prezesura w klubie?
Myślę, że piłka to coś globalnego, co łączy wszystkich. Talent jest tym, co warunkuje sukces. Poświęcenie i praca dają ten wynik. To podstawa naszego otoczenia. Od samego początku dzięki wysiłkom wszystkich mamy do czynienia ze wspaniałą ewolucją, która dziś osiąga swój punkt kulminacyjny.
Odczuła pani, że kobiecie trudniej jest zdobyć szacunek w tym świecie?
Jako kobieta zawsze czułam się w pełni szanowana, ponieważ sądzę, że – niezależnie od płci – liczy się przede wszystkim talent. To, co pokazujesz jako osoba, kiedy trzeba zarządzać i codziennie pracować nad powodzeniem projektów.
Konflikt z miastem został rozwiązany?
Wiemy, że w przygotowaniach do tego typu meczów pojawiają się kwestie do debaty, rozmawia się, prowadzi dialog i potrafiliśmy doprowadzić do tego, by jedność, o której mówiłam, była wspólnym celem nas wszystkich. Udało nam się osiągnąć to, by wszystkie siły zaangażowane w organizację tego meczu pucharowego, zjednoczyły się. Mamy przecież wspólny cel, którym jest to, by Arandina i Real Madryt spotkały się tutaj w meczu, który ma ogromny wydźwięk. Udało nam się wszystko pogodzić.
Jakie korzyści ekonomiczne niesie za sobą mecz z Realem Madryt? W ubiegłym roku Cacereño zgarnęło tyle, ile wynosi ich roczny budżet.
Pod względem finansowym nie określiliśmy jeszcze ostatecznej kwoty. Trzeba będzie wziąć pod uwagę frekwencję, wydatki, opłacić pracowników… Wszystko, co niesie za sobą organizację takiego meczu. Dopiero po spotkaniu będziemy mogli określić przychody.
Co musiało zostać poprawione na Juan Carlos Higuero?
Dzięki dodatkowym trybunom i rozbudowie obecnej znacznie zwiększymy pojemność stadionu do około 10 tysięcy miejsc. Sprostamy ogromnym oczekiwaniom i zainteresowaniu. Poprawiliśmy też oświetlenie, zadbaliśmy odpowiednio o murawę, zapewniliśmy dodatkowy personel przy wejściach, kontrole bezpieczeństwa… Wszystko robione jest pod ten mecz.
Murawa nie będzie problemem? W meczu z Cádizem było o niej głośno.
Wykonaliśmy pracye takie, jakie możemy o tej porze roku. Wiemy, że warunki pogodowe nie zależą od nas. Dokonaliśmy pewnych zabiegów, aby murawa była w jak najlepszym stanie, zdając sobie sprawę, że to bardzo trudne.
Jak dobrze rozumiemy, jest pani fanką Realu Madryt. Ma pani rozdarte serce?
Jestem pewna, że moje serce jest biało-niebieskie i jestem za Arandiną. Marzę, abyśmy odnosili jak największe sukcesy.
Ale jest pani madridistką, tak?
(śmiech) Tak, w rzeczy samej. Jestem madridistką od bardzo małej. Zaraził mnie tym dziadek, który był wielkim fanem Realu Madryt. Był socio i bardzo kochał ten klub. Nauczył mnie tego od małej. Real Madryt to najlepszy klub świata i to wielki zaszczyt móc przyjąć go w Arandzie de Duero.
To sprawia, że losowanie 1/16 finału było jeszcze bardziej wyjątkowe.
Uf, nigdy tego nie zapomnimy. Nadzieja, jaką czuliśmy w tym momencie… Zobaczyć kulkę z nazwą Realu po Arandinie to coś nie do opisania. Wielka radość i ogromny zaszczyt.
Udało się pogadać z kimś z Realu tego dnia?
Tak, podczas samego losowania mogliśmy wymienić się spostrzeżeniami z reprezentantem klubu, który tam był, Santiago Solarim. Muszę też wspomnieć o wszystkich ludziach z Realu od protokołu, o ludziach, którzy zajmują się bezpieczeństwem. Myślę, że ten klub jest czymś wielkim, ponieważ ludzie, którzy tam pracują, też tacy są. Od pierwszego dnia otoczyli nas swoim pełnym wsparciem, całym doświadczeniem i to było coś, co dało nam ogromne zaufanie i pewność. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim osobom, które tworzą Real Madryt. Bez wątpienia są fundamentem tego, że ten klub może być tak wielki.
Ma pani jakiegoś ulubionego, historycznego piłkarza?
Cóż, w Realu grało i gra tyle gwiazd… Trudno wybrać konkretnego. Postaci takie, jak Zidane… To symbole tego klubu. Emocjonuję się samym mówieniem o tym, ponieważ, jasne, pamiętam legendarne gole, historyczne mecze… Przyjęcie tego herbu w Arandzie de Duero to pełnia szczęścia.
Gdyby miała pani określić nadchodzące spotkanie krótkim zdaniem…
Wyjątkowy, historyczny. To mecz wszystkich.
Obiecała pani zawodnikom jakiś prezencik na Trzech Króli, gdyby doszło do Arandinazo?
(śmiech) Wszystko, co opiera się na ich wysiłku, nadziei, przygotowaniu, to wynik tego, co przeżywamy dziś. Wiemy i oni doskonale wiedzą jaką nagrodą jest ten mecz. Cieszenie się nim jest wspaniałym prezentem na Trzech Króli.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze