Advertisement
Menu
/ MARCA

Bordalás: Dzisiaj praca defensywna ma podobny wydźwięk do pracy ofensywnej

José Bordalás udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Przedstawiamy najważniejsze fragmenty rozmowy z trenerem Getafe.

Foto: Bordalás: Dzisiaj praca defensywna ma podobny wydźwięk do pracy ofensywnej
Fot. Getty Images

Pańskie hasło jest już praktycznie częścią historii futbolu: „To jest futbol, tato”. Ono reprezentuje filozofię Bordalása?
Tak, oczywiście. Cóż, jak powiedziałem swego czasu, to hasło, którego używam przy chłopakach i w rozluźnionej atmosferze. Ono przykuło dużą uwagę i to prawda, że bardzo mnie to bawi, bo słyszę je teraz przy wielu aktywnościach, nie tylko w futbolu. Idziesz ulicą czy w centrum handlowym i ludzie ci to mówią. Bawi mnie to i prawda jest taka, że to bardzo charyzmatyczne hasło.

To hasło emanuje dobrą atmosferą, ale nie wiem, czy jednak nie czuje pan, że w Hiszpanii wszystko się zradykalizowało, a działacze, trenerzy, piłkarze i kibice wszystko wyolbrzymiają. Futbol powinien być czymś innym.
Dokładnie, „to jest futbol, tato” [śmiech]. Zgadzam się. Powinniśmy pozwolić, by wszystko płynęło w bardziej naturalny sposób. Nie powinniśmy wszystkiego naciągać. Żyjemy w czasach dużego wyolbrzymiania. Wyolbrzymia się absolutnie wszystko, nie tylko w futbolu, ale także codziennym życiu. Mówiłem już o tym na ostatnim spotkaniu trenerów. Tracimy trochę esencję futbolu i nadajemy za duży wydźwięk sprawom, które są naturalne. Na przykład, jesteśmy ligą, w której, ale nie jest to też krytyka, gwiżdże się wszystkie faule, nie ma rytmu gry, nikt praktycznie w tym nie pomaga. Wszystko się wyolbrzymia. Widzimy, że odgwizduje się niesamowite karne. Ja jako trener przed meczem przez cały tydzień muszę przypominać piłkarzom, żeby uważali przy każdym wyskoku, by patrzyli na ręce, by nie padali na ziemię, nawet jeśli to naturalne sprawy w sporcie kontaktowym. Są jednak wyolbrzymiane i oczywiście jeśli tak gwiżdżemy takie sytuacje, to główni bohaterowi, czyli piłkarze, czasami będą to wyolbrzymiać. I nie chodzi mi o zawodników jednej drużyny, a ogólnie wszystkich. Tracimy ten rytm gry, który jest atrakcyjny dla kibica, bo wtedy mamy zmiany w atakowaniu i nie ma tylu przerw w grze.

Mówił pan o spotkaniu trenerów, którzy rozmawiali wtedy z sędziami. Czy czuje pan jedność w związku trenerów? Czy każdy idzie swoją drogą i walczy o swoje?
Cóż, być może jesteśmy za bardzo zagrożeni. Może powinniśmy być solidarniejsi między sobą, bo to niesamowicie trudny zawód, w którym zależysz od wyników, a nie swojej pracy, co jest oczywiste. Może z tego powodu powinniśmy być solidarniejsi. W moim przypadku zawsze taki byłem i nie chcę się chwalić, ale zawsze maksymalnie szanowałem wszystkich kolegów po fachu. Nigdy nie przyszło mi do głowy usprawiedliwianie porażki poprzez grę przeciwnika czy trenera rywali. Wręcz przeciwnie, jeśli przegrywamy, to jesteśmy za to odpowiedzialni. Nie zrobiliśmy czegoś dobrze. Czasami są inne aspekty, jak czerwona kartka czy inne zdarzenie, które uniemożliwia osiągnięcie dobrego wyniku, ale nigdy nie usprawiedliwiam się innym trenerem. Jednak na końcu to trudny świat i czasami też to rozumiem, bo trenowanie to niesamowicie trudny zawód.

W tym względzie to oczywiste, że ma pan lepsze stosunki z Ancelottim, które nigdy nie istniały z Xavim.
Cóż, nie będziemy w to wchodzić, na końcu to też coś normalnego. Z Carlo dzieliliśmy wiele rzeczy: spędzaliśmy razem czas, rozmawialiśmy o futbolu, spotykaliśmy się na posiłki, zapraszał mnie na treningi Realu Madryt. Rozmawiamy bardzo dużo i na pewno jeśli bylibyśmy tak blisko z Xavim, to też mielibyśmy wspaniałe stosunki, nie mam żadnej wątpliwości. Bo ja jestem człowiekiem, który może wyglądać na jedno, ale w rzeczywistości jestem bardzo wyrozumiały, ekstrowertyczny i szanuję absolutnie wszystkich.

Porozmawiajmy o koledze, który wszystkich nas zadziwia: Míchelu i jego Gironie. Jak pan to widzi z dystansu?
Prawda jest taka, że z dużym podziwem, bo wyświadcza wielką przysługę futbolowi, chociaż może naruszać wielkie zespoły. To coś bardzo pięknego, że mały klub może liderować La Lidze i grać dobry futbol, wygrywać i do tego robić to przeciwko wielkim zespołom. To emocjonuje nas wszystkich jako miłośników futbolu. Stąd chcę pogratulować trenerowi i także dyrektorowi sportowemu, bo wykonują wspaniałą pracę.

Cruyff, którego zawsze ustawiał pan jako wzór trenerski, mówił, że woli wygrać 5:4 niż 1:0. Dzisiaj tego przesłania nie podpisałby żaden trener, podpisaliby je tylko kibice.
Tak, ale to nie jest proste. Z każdym dniem jest coraz mniej wysokich wyników, z każdym dniem drużyny są coraz lepsze taktycznie. Widzimy, że dzisiaj praca defensywna ma podobny wydźwięk do pracy ofensywnej, bo możesz być dobrą drużyną w ofensywie i mieć wiele argumentów, ale jeśli masz kłopoty w obronie, to raczej masz problem. Wszystkie zespoły, także wielkie, przekonały się o tym w ostatnich sezonach. Drużyny na miarę Realu czy Barcelony poprawiały nie tylko profile graczy ofensywnych, ale także defensywnych. Wzmacniano się od bramki po stoperów, sprowadzano najlepszych obrońców. I to dzieje się nie tylko w futbolu, ale także większości dyscyplin: rugby, futbolu amerykańskim, koszykówce, piłce ręcznej... Praca defensywna to podstawa i może dlatego pada mniej bramek.

I co mamy zrobić, żeby trenerzy faworyzowali spektakl i by ludzie nie odłączali się od futbolu, co według niektórych ma miejsce?
Uważam, że drużyny są odważne i ofensywne. Przy tym są aspekty gry, które wcześniej nie istniały, jak pressing po stracie czy rozgrywanie na połowie rywala, a to wszystko utrudnia. Już nie pozwala ci się na spokojne przejście do ataku czy spokojne rozgrywanie, ale futbol przy tym nie traci atrakcyjności, którą zawsze miał. Kibic dalej czerpie z niego radość i widzimy to w każdy weekend, nawet jeśli w meczach pada mniej bramek.

Krytyka przeciwko Getafe Bordalása na pana nie wpłynęła, ale na piłkarzy?
Tak, prawda jest taka, że to ich dotykało. Mieliśmy przez długi czas bardzo negatywne doświadczenia i oczywiście, że to wpływa na piłkarza, bo to jest bardzo ostra krytyka. Na końcu zawodnicy czuli na boisku pewien strach, byli ograniczeni i to w pewnych momentach wiele nas kosztowało. Jednak na końcu od tego jesteśmy jako trenerzy. Ciężko pracujemy jako zespół, bo zaangażowanie i wysiłek nie podlegają negocjacjom. Musimy rywalizować na najwyższym poziomie, to jest futbol profesjonalny.

A co sądzi pan, gdy mówi się, że jesteście defensywną czy wręcz niesportową drużyną?
W tym kraju wiadomo, że gdy powiesz coś kilka razy, to nawet jeśli jest to kłamstwo, to ludzie w to wierzą, a na końcu nawet nie widzieli gry, którą komentują. Jednak powtórzę, to się zmienia. Uważam, że Getafe się szanuje i Getafe się docenia. Jednak dodam też, że to długa droga i daleko do końca, a ja jestem człowiekiem, który nie przejmuje się za bardzo ani krytyką, ani pochwałami. Piłkarzom mówię, że pochwały czasami osłabiają i musimy codziennie pracować z pokorą. Musimy wiedzieć, że poprzedni mecz to już historia i że trzeba przygotować się do kolejnego, bo dobrze wiemy, że on będzie niesamowicie trudny, gdyż ta liga jest wyrównana i skomplikowana.

To ciekawe, że Anglików wcześniej wiele kosztowało triumfowanie w Hiszpanii, ale Bellingham i Greenwood to dwie wielkie sensacje rozgrywek.
To prawda, tak. Szczególnie Bellingham, który skupia na sobie uwagę w niesamowity sposób. To wielki piłkarz i ma bajkowy sezon. Musimy okazać większe zrozumienie Masonowi, bo nie jest łatwo praktycznie w ogóle nie trenować przez tak długi czas. Ja znam przypadki chłopaków, których prowadziłem i którzy z powodu problemów mentalnych zostawiali futbol. Nigdy więcej nie mogli wrócić do gry, bo odłączasz się od futbolu, tracisz w nim miejsce i powrót kosztuje. Ma w tym wielkie zasługi, że po takim czasie się odbudował i teraz pomaga nam.

Zabrałby pan Borję Mayorala do reprezentacji?
Bez wątpliwości. Temat jest tylko taki, że nie jestem selekcjonerem. Być może w jakimś momencie selekcjoner może być niesprawiedliwy, ale to działoby się także wtedy, gdybym ja był selekcjonerem. Dlaczego? Bo jest wielu świetnych graczy, którzy radzą sobie naprawdę dobrze i oczywiście nie da się powołać wszystkich. Ja jedynie zachęcam Mayorala, żeby poprawiał się każdego dnia, żeby nie obniżał swojego zaangażowania, które jest bardzo wysokie i żeby ciężko pracował, bo to sprawi, że każdego dnia będzie lepszym zawodnikiem. A jeśli jesteś lepszym piłkarzem, to będziesz bliżej lepszych celów i będziesz mieć większe szanse, by pojechać na najbliższe EURO. Daleko do końca sezonu ligowego, ale powołanie będzie dobrym sygnałem dla niego i dla Getafe.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!