Kolejny raz boleśnie sprowadzone na ziemię
Piłkarki Barcelony kolejny raz udowodniły swoją wyższość i bez większych problemów pokonały zawodniczki Realu Madryt na wypełnionym po brzegi Estadi Olímpic Lluís Companys.
Fot. Getty Images
Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Katalonek, które dominowały na całym boisku, dłużej utrzymywały się przy piłce, stwarzały zdecydowanie więcej okazji i powinny prowadzić znacznie wyżej, niż prowadziły. Pierwsza bramka padła już w 17. minucie za sprawą Aitany Bonmatí. Ostatnia zdobywczyni Złotej Piłki popisała się ładnym, plasowanym uderzeniem z około piętnastego metra, Misa była co prawda bliska obrony, ale uderzenie było na tyle precyzyjne, że zawodniczki Barcelony mogło rozpocząć świętowanie. Niestety nie ostatnie w tym Klasyku.
Katalonki stwarzały sobie kolejne okazje, ale były niezwykle nieskuteczne i kolejny gol padł w 43. minucie. Atomowe uderzenie zza pola karnego posłała Salma Paralluelo, piłka trafiła w poprzeczkę i odbiła się przed linią bramkową, ale nieporadnie zachowała się Olga, która pozwoliła dopaść do futbolówki Graham Hansen, a ta z bliskiej odległości pokonała golkiperkę Las Blancas. Na następną bramkę trzeba było czekać już znacznie krócej, bowiem trzy minuty później Mariona Caldentey wykorzystała małe zamieszanie w polu karnym i podwyższyła na 3:0.
W pierwszych 45 minutach Królewskie nie oddały ani jednego celnego strzału na bramkę Caty Coll, więc Alberto Toril próbował reagować zaraz po przerwie i dokonał trzech zmian. Na boisku pojawiły się Zornoza, Feller i Oroz, ale niewiele zmieniło to w obrazie gry i wyniku spotkania, choć gospodynie spuściły nieco z tonu i nie atakowały już z tak dużą zaciekłością. Druga połowa przez dłuższy czas nie przynosiła kolejnych goli, ale największa w tym zasługa Misy i nieskuteczności Barcelony, która po zmianie stron również nie pozwoliła Królewskim na oddanie choćby jednego celnego strzału, co jest najlepszym podsumowaniem dzisiejszych poczynań stołecznych piłkarek, które z utęsknieniem muszą czekać przez kolejne miesiące na powrót kontuzjowanej Caroline Weir. Mówiąc krótko – bez Szkotki ofensywa wygląda co najmniej mizernie. A jakby tego mało, to boisko z powodu groźnie wyglądającej kontuzji opuściła Linda Caicedo.
Barça nie miała jednak litości i w doliczonym czasie gry dwukrotnie trafiła jeszcze do siatki. Najpierw bramkę zdobyła Pina, której asystowała najlepsza na boisku Aitana Bonmatí, a tuż przed końcowym gwizdkiem manitę ustanowiła Vicky López. Był to czternasty kobiecy Klasyk w historii i czternasty zakończony ostatecznie wygraną Barcelony (piłkarkom Realu tylko raz udało się zremisować 1:1 w styczniowym Superpucharze, ale finalnie przegrały 1:3 po dogrywce, mimo że od 59. minuty grały w przewadze). Las Blancas poniosły też drugą ligową porażkę w tym sezonie, ale pozostały na drugim miejscu w tabeli. Z kompletem zwycięstw liderują oczywiście Katalonki, które już w listopadzie pewnym krokiem zmierzają po piąte mistrzostwo Hiszpanii z rzędu.
FC Barcelona – Real Madryt 5:0 (3:0)
1:0 Aitana Bonmatí 17'
2:0 Hansen 43'
3:0 Caldentey 45+1'
4:0 Pina 90+1'
5:0 Vicky López 90+4
FC Barcelona: Cata Coll; Lucy Bronze, Mapi León, Engen, Ona Batlle (87' Corrales); Guijarro (70' Torrejón), Walsh, Aitana Bonmatí; Hansen (87' Vicky López), Salma Paralluelo (70' Brugts), Caldentey (77' Pina).
Real Madryt: Misa; Oihane, Ivana, Kathellen, Olga; Tere Abelleira (46' Zornoza), Toletti; Raso (46' Feller), Linda Caicedo (87' Møller), Athenea (67' Svava); Bruun (46' Oroz).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze