Łowca legend
Jude Bellingham strzelił 13 goli w swoich pierwszych 13 meczach w barwach Realu Madryt, czyli tyle samo, co Cristiano Ronaldo i Alfredo Di Stéfano oraz więcej niż Ferenc Puskás, Raúl czy Hugo Sánchez. Trafienia Anglika zapewniły Królewskim łącznie 15 punktów i rozstrzygnęły trzy starcia w samej końcówce.
Fot. Getty Images
Klasyk, Klasyk i po Klasyku. A w Realu Madryt bez zmian – wszystko wciąż kręci się wokół Jude’a Bellinghama, największej w tym momencie gwiazdy światowego futbolu, która rozgrzewa białą galaktykę do czerwoności i wprawia ją w ruch. Anglik nie musiał nawet rozgrywać swojego najlepszego meczu na Montjuïc, żeby koniec końców przywdziać pelerynę superbohatera. Tak naprawdę przez 69 minut był niewidoczny, aż w końcu wystrzelił pocisk z prawej nogi, który wyrównał stan rywalizacji, a następnie w 92. minucie zapewnił Królewskim zwycięstwo kolejnym swoim trafieniem typowym dla klasycznej „dziewiątki”. Przy pierwszej bramce zachował się jak Fede Valverde, a przy drugiej – niczym sam Raúl.
Na bieżącym etapie tej opowieści staje się jasne, że Bellingham ma wszelkie potrzebne papiery, żeby zakończyć sezon jako najlepszy strzelec Realu Madryt. Nie po to przybył na Santiago Bernabéu, miał być kolejnym wzmocnieniem drugiej linii. Co prawda miał być tym najbardziej wysuniętym pomocnikiem, ale wciąż jednym z członków środka pola. Jednak w związku z odejściem Karima Benzemy, Carlo Ancelotti musiał opracować nowy system bez nominalnego środkowego napastnika (z wyjątkiem sytuacji, gdy gra Joselu), a rezultatem jego rozważań była formacja z rombem, która bardzo przybliża byłego zawodnika Borussii Dortmund do pola karnego rywala i pozwala mu znajdować się na idealnych pozycjach do strzału. Efektem tego jest jego imponujący dorobek 13 goli w 13 dotychczasowych występach.
Dzięki tym niesamowitym liczbom Jude może porównywać się do największych legend Los Blancos i flirtować z przyszłością, która dopiero zapisze się złotymi zgłoskami na kartach historii klubu, chociaż utrzymanie takiej średniej przez pomocnika takiego jak on wydaje się praktycznie niemożliwe. Ale na razie zasiada przy jednym stole z mitycznymi postaciami. Po 13 spotkaniach Cristiano Ronaldo również miał na swoim koncie 13 bramek i opuszczał Madryt z 450 trafieniami we wszystkich rozgrywkach. Alfredo Di Stéfano na tym samym etapie swojej madryckiej przygody także mógł pochwalić się 13 golami, a ostatecznie strzelił ich łącznie 308. Anglik jest zatem na równi z tymi dwoma snajperami i przewyższa po takiej liczbie spotkań Ferenca Puskása (11 bramek; 242 ogółem), Raúla (7; 323 ogółem), Hugo Sáncheza (7; 207 ogółem) czy Santillanę (5; 289 ogółem). Bellingham to swoisty łowca legend, a w Realu Madryt, w którym wszystko kręci się wokół niego, wszystko jest możliwe.
Tymczasem Ancelotti stara się tonować oczekiwania. Bez złośliwości, bez chęci pójścia na skróty, ale z nutą realizmu. Bellingham ma bowiem dopiero 20 lat, a jego rekord bramkowy to 14 bramek zdobytych w barwach BVB w ubiegłej kampanii. Teraz, zaledwie po 13 meczach, już prawie go wyrównał. To iście piekielne tempo, którego nie da się utrzymywać w nieskończoność. A może jednak się da? Carletto, na wszelki wypadek, woli podchodzić do sprawy z należytą ostrożnością: „To jasne, że wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Wygląda jak weteran ze względu na swoje nastawienie, tylko nieznacznie świętował gola na 1:1, ponieważ wiedział, że zmierzamy po zwycięstwo, a ta bramka zmieniła dynamikę. Spokojnie może strzelić 20 czy 25 goli, zaczął bardzo dobrze”, wyjaśnił Ancelotti, jednocześnie wysyłając ostrzeżenie Viníciusowi i Rodrygo, którzy razem wzięci mają na koncie tylko 5 bramek: „Oczekujemy wielu goli także od napastników”.
„Na razie wszystko mi wychodzi!”. Bellingham sam nie bez powodu szuka uzasadnienia dla swojego niewiarygodnego startu. Nawet Xavi ironizował po El Clásico: „Dostaje piłkę, strzela…”. Barcelona dominowała, dopóki nie pojawił się Jude. Najpierw posłał rakietę w kierunku bramki Marca-André ter Stegena, dodając kolejne zagranie do swojego stale powiększającego się repertuaru. „Od kilku tygodni mówiłem sobie, że muszę zacząć próbować strzelać z dystansu. Rywale mogą myśleć, że będę próbować wejść w pole karne czy rozegrać akcję z kolegą, a strzał z dystansu może być zaskoczeniem. Wiem, że mam odpowiednią technikę, by trafiać z dystansu”, stwierdził Anglik. W 92. minucie przesądził natomiast o losach pojedynku. Nie był to pierwszy raz, łącznie zdobył już trzy bramki w doliczonym czasie gry. Wcześniej miało to miejsce w starciach z Getafe (w 95. minucie) i Unionem Berlin (w 94. minucie). Nikt w XXI wieku nie zagwarantował Królewskim więcej niż dwóch wygranych tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Jego wpływ na Real Madryt absolutnie przekracza nawet najśmielsze oczekiwania.
Jego trafienia z Klasyku były godne Valverde i Raúla. A w jego pozostałych 11 golach z tego sezonu odnajdziemy akcenty Zidane’a (w meczu z Napoli), idola i lustra, w którym się przegląda („Dla mnie był najlepszy”), lub sprytne strzały głową w najczystszym stylu Santillany (w meczu z Almeríą). Bramki prawą nogą (dziewięć), lewą nogą (dwie), głową (dwa)… Na przełomie października i listopada jest o krok od wyrównania swojego najlepszego wyniku strzeleckiego. I nie są to zwyczajne gole. To gole, dzięki którym Real prowadzi zarówno w La Lidze, jak i w swojej grupie w Lidze Mistrzów. Wartość jego bramek w lidze hiszpańskiej równa się dziewięciu punktom, a w rozgrywkach europejskich – sześciu.
Coraz trudniej o nowe przymiotniki określające dojrzały charakter Bellinghama, mimo że ma tylko 20 lat. „Jest gwiazdą, która tutaj spadła. Jego osobowość jest tak silna, że nie świętował pierwszego gola, żeby ruszyć w poszukiwaniu zwycięstwa”, stwierdził Ancelotti. Siedem z dwunastu ligowych wygranych Los Blancos przyszło dzięki decydującym trafieniom reprezentanta Anglii. „Pewnie nie zagraliśmy z drużyną na najlepszym poziomie, ale graliśmy do końca i dbaliśmy o piłkę, co powoli pozwoliło nam naciskać na ich obronę i drugą linię. Na końcu przyszła nasza nagroda. Wierzyliśmy i pokazaliśmy charakter, co dało nam 3 punkty. Uwielbiam remontady. Serce źle to znosi, ale to są zabawne mecze. Wierzyłem w kolegów, pokazaliśmy swoje, nie poddaliśmy się i znowu to dzisiaj pokazaliśmy”, stwierdził zawodnik, który został wybrany MVP Klasyku. „This is Real Madrid”, napisał z kolei w swoich mediach społecznościowych. Nawet Erling Haaland mecz po meczu zachwyca się swoim byłym kolegą z szatni: „To nierealne, co ten chłopak robi”.
Bicie rekordów stało się dla niego sposobem na życie, odkąd Real Madryt wyłożył na jego transfer 103 miliony euro. Bellingham jest pierwszym piłkarzem Królewskich od 1947 roku i wyczynu Pedro Arsuagi, który debiutując w El Clásico, strzelił dwa gole na terenie Barcelony. Dziesięć bramek w pierwszych dziesięciu ligowych spotkaniach nie tylko umacnia go w klasyfikacji pichichi, ale również stawia go na równi z Romario (1993/94), Ronaldo Nazário (1996/97) i Robertem Lewandowskim (2022/23), czyli ostatnimi graczami, którzy dokonali tego w pierwszych dziesięciu kolejkach Primera División. Ale to nie wszystko. W pięciu najsilniejszych ligach Europy tylko Harry Kane (21) miał bezpośredni udział przy większej liczbie strzelonych goli niż Jude (16; 13 bramek i trzy asysty). Wychowanek Birmingham City jest kilerem z krwi i kości, który ponadto pojawia się dokładnie wtedy, kiedy drużyna najbardziej go potrzebuje. Trafiał do siatki w 10 z 13 gier, w których wziął udział w tym sezonie i w pięciu z nich zdobywał pierwszą bramkę, wskazując Realowi Madryt drogę do triumfu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze