Skąd wzięła się cieszynka Bellinghama?
Solą futbolu są gole. Zdobycie bramki to moment pełnego szczęścia. Na moment zapomina się o wszelkich problemach, a liczy się wyłącznie uczucie euforii ogarniające całe ciało i umysł. Kibice szaleją, komentatorzy krzyczą, a zawodnicy się wyściskują. Wciąż jednak istnieją piłkarze mający w sobie na tyle zimnej krwi, by za każdym razem wykonywać ten sam gest triumfu.
Fot. Getty Images
Jude Bellingham praktycznie przez całą dotychczasową karierę celebruje gole w identyczny sposób. A jest ich przecież całkiem sporo. Po każdym trafieniu Anglik podchodzi do trybun i rozpościera ramiona. Ten z pozoru prosty gest oddziałuje na emocje do tego stopnia, że często bywa materiałem na okładki czy wręcz towarem marketingowym. Jego geneza bierze się zaś z samych początków kariery 20-latka, gdy ten występował jeszcze w Birmingham.
Konkretnie trzeba cofnąć się do drugiego gola 20-latka w profesjonalnym futbolu. Pierwszego strzelił 31 sierpnia 2019 roku ze Stoke, pomocnik miał wtedy 16 lat i 36 dni. Wszedł wówczas w 30. minucie za kontuzjowanego Jeffersona Montero. Jude ruszył z okolic środka boiska, a pod polem karnym nie dostrzegł żadnego kolegi z zespołu, więc postanowił oddać strzał. Miał szczęście, ponieważ rykoszet zmylił brakarza, a piłka zatrzepotała w siatce. Wtedy Bellingham po prostu upadł na kolana, po czym otoczyli go koledzy. Pierwszy raz z otwartymi ramionami bramkę celebrował 14 września. W wyjazdowej potyczce z Charlotnem Jude zagrał od początku, a w 59. minucie strzelił, jak miało się okazać, jedynego gola w spotkaniu. Rozgrywający ruszył w stronę sektora gości i rozpostarł ramiona w naturalnym przypływie radości. Od tamtej pory, z małymi wyjątkami, zawsze powtarzał identyczny gest.
W swoim oficjalnym debiucie w Realu Madryt Bellingham również wpisał się na listę strzelców. I to od razu na jednym ze stadionów owianych największą legendą, jakim jest niewątpliwie San Mamés. Baskowie bardzo dużą wagę przywiązują do swych tradycji. Po bramce Jude podbiegł szybko do trybun, by wykonać swą cieszynkę. Ruszył jednak nie w stronę sektora gości, a do kibiców gospodarzy. Wielu kibiców Athleticu dostrzegło w tym prowokacyjny gest. Iker Muniain również poczuł się urażony i jasno dał do zrozumienia nowemu graczowi Królewskich, że na San Mamés takich rzeczy się nie robi. Radość ze strzelenia gola została więc zinterpretowana jako akt zarozumiałości.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze