Pomiędzy gniewem a trzeźwą analizą
Porażka z Atlético skłoniła klub do refleksji na temat tego, czym dysponuje i jak daleko może zajść obecna kadra Realu Madryt.
Fot. Getty Images
Pomijając decyzje Alberoly Rojasa kwestionowane przez klub, Real Madryt porusza się obecnie między gniewem a poszukiwaniem rozwiązań na przyszłość po bolesnej porażce z Atlético i analizowaniem jej przyczyn. Sposób, w jaki do niej doszło, natychmiast uruchomił syreny alarmowe u zawodników i sztabu trenerskiego w odpowiedzi na ich postawę na boisku.
Prawdą jest też to, że dodatkowo rozpoczął się okres refleksji, nad tym, czym dysponuje drużyna i jak daleko może zajść aktualna kadra. Nie ulega wątpliwości, że kontuzje wpłynęły na osłabienie struktury zespołu. W derbach na Metropolitano nie zagrało aż czterech podstawowych piłkarzy, takich jak Courtois, Carvajal, Militão i Vinícius. Urazy są częścią futbolu, ale nie można też nie dostrzegać słabej formy tych, którzy zajęli ich miejsce.
W Realu Madryt nikt nie myśli o czymś takim jak sezon przejściowy. Latem skompletowano kadrę, w którą nadal się wierzy, ale porażka w pierwszym ważnym starciu bieżącej kampanii pozostawiła zadrę, co nie przeszło niezauważone i nie spodobało się w Valdebebas. Decyzje Carlo Ancelottiego również nie pomogły. Była to rywalizacja, która miała wielkie znaczenie dla madryckich włodarzy, którzy widzieli, że ich drużyna nie była w stanie stanąć na wysokości zadania.
Jednym z niewielu pozytywów w tym wszystkim jest to, że w środę jest kolejny mecz, który będzie okazją do puszczenia w niepamięć przegranej, ale refleksja idzie dalej. Nikt nie wątpi w wartość Ancelottiego, ale niektóre z podjętych przez niego decyzji spowodowały brak tego, co miało być głównym atutem w tym sezonie, czyli mięśni i siły w środku pola. Modrić i Kroos rozpoczęli rozgrywki na ławce rezerwowych, a przeciwko Atlético znaleźli się w wyjściowej jedenastce. Nie spodziewano się tego, podobnie jak nie spodziewano się niskiego poziomu pokazanego przez Lucasa Vázqueza, Rüdigera, Alabę, Frana Garcíę czy braku asekuracji ze strony Valverde i Camavingi.
Na szczęście jest jeszcze czas na korektę i sprawienie, by ekipa zaczęła prezentować zupełnie inny wizerunek. Podczas piątkowego spotkania Florentino Péreza i José Ángela Sáncheza z Carlo Ancelottim w Valdebabas dyskutowano o kadrze i formie poszczególnych graczy. Włoch po raz kolejny postawił na dwóch piłkarzy, którzy są żywymi legendami Królewskich. Ruch ten nie znalazł oczekiwanej aprobaty. Nie tylko ze względu na dyspozycję weteranów, ale także dlatego, że pozostali zawodnicy poszli w ich ślady i nie pokazali się z najlepszej strony, co martwi osoby zarządzające klubem.
Trzeba wykonać konkretne kroki
Cisza i spokój nie oznaczają braku dyskomfortu i złości, ale to dopiero początek, mieliśmy do czynienia z pierwszym niepowodzeniem, pierwszym poważnym sygnałem ostrzegawczym, który – nawiasem mówiąc – posłużył również do wykrycia niektórych niedociągnięć obecnej kadry. Problem polega na tym, że jesteśmy dopiero po pierwszym miesiącu nowej kampanii, a Real Madryt wcale nie ma ochoty działać w trakcie styczniowego okna transferowego w poszukiwaniu wzmocnień.
Pierwszą misją jest odnalezienie adekwatnej reakcji ze strony zawodników i trenera. Oczekuje się od nich zdecydowanie więcej i właśnie to przekazują oni sami od momentu zakończenia derbowego pojedynku. Muszą zacząć już od jutrzejszej potyczki z Las Palmas, w której konieczny jest wyraźny powrót energii, z którą Los Blancos rozpoczęli sezon, a która została utracona wraz z upływem kolejnych kolejek.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze