Advertisement
Menu
/ as.com

Joselu zabiera głos

W towarzyskim spotkaniu z Manchesterem United Hiszpan strzelił pięknego gola przewrotką i pokazał się z bardzo dobrej strony. Był piłkarzem, który najczęściej uderzał na bramkę Onany. Jego rola w zbliżającym się wielkimi krokami sezonie wcale nie musi ograniczać się jedynie do wchodzenia na boisko z ławki rezerwowych.

Foto: Joselu zabiera głos
Fot. Getty Images

W 62. minucie meczu Carlo Ancelotti zmienił Rodrygo i w jego miejsce wprowadził Joselu. Był to sposób na modyfikację ustawienia i danie zawodnikom możliwości zgromadzenia większej liczby minut w trakcie amerykańskiej pretemporady. Krótko po wejściu na boisko urodzony w Stuttgarcie napastnik był bliski zdobycia bramki głową, co stało się obiektem żartów w oficjalnej klubowej telewizji Manchesteru United: „Prawdopodobnie dlatego strzelił cztery gole w 22 występach w Stoke”, skomentowano z przekąsem, odnosząc się do sezonu 2015/16, w którym to nowy snajper Realu Madryt grał na chwałę The Potters.

Prawda jest jednak taka, że Joselu przez te pół godziny zrobił to, co powinien zrobić. Po to został zresztą sprowadzony do Madrytu. Był zawodnikiem, który oddał najwięcej strzałów na bramkę strzeżoną przez André Onanę. Łącznie było ich cztery (dwa razy więcej od Bellinghama i Militão, pozostałych graczy, którzy najczęściej szukali szczęścia swoimi uderzeniami). Dwa z nich były celne, w związku z czym – jak nietrudno policzyć – zanotował 50-procentową celność. Gwoździem programu było wyjątkowe uderzenie przewrotką, które podwyższyło prowadzenie Królewskich i sprawiło, że cała madrycka ławka podskoczyła z radości, żeby świętować ten potężny strzał i fenomenalnego gola.

Joselu pokazał, dlaczego został pozyskany – jest idealnym zmiennikiem w ataku. Może grać sam, jako klasyczny lis pola karnego, lub w towarzystwie innego napastnika, tak jak miało to miejsce przeciwko Milanowi (jego partnerem był wówczas Brahim Díaz, chociaż on operował bliżej prawej strony), mimo że ten pojedynek pozostawił w jego ustach gorzki posmak, bowiem nie oddał ani jednego strzału na bramkę Marco Sportiello. Ale jego czwartkowy występ był już o wiele lepszy, jego pozycja stała się bardziej realna, bardziej skoncentrowana, a koledzy z drużyny częściej i chętniej szukali go w szesnastce rywala. Działało to w obie strony, bo on też więcej uczestniczył w grze ze swoimi partnerami.

Przewrotka po dośrodkowaniu Lucasa Vázqueza była wisienką na torcie bardziej niż niezwykłego występu. 33-latek, który trafił do siatki w swoim oficjalnym debiucie w pierwszej drużynie Los Blancos w rozgrywkach 2010/11 po podaniu Cristiano Ronaldo (wszedł na murawę w 84. minucie spotkania z Almeríą i zdobył bramkę zaledwie minutę później), doskonale zdaje sobie sprawę z roli, jaką będzie odgrywał w nadchodzącym sezonie i nie unika jej. Jednocześnie udowadnia, że jest gotowy, żeby być kimś więcej niż tylko rezerwowym napastnikiem. Niezależnie od tego, czy inny atakujący ostatecznie pojawi się w klubie, czy też nie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!