Advertisement
Menu

Opóźniona przepowiednia

Są trzy rodzaje prawdy, jak mawiał bądź pisał ksiądz Józef Tischner: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Dość podobnie sprawa wygląda w przypadku wszelkiego rodzaju przepowiedni.

Foto: Opóźniona przepowiednia
Fot. Getty Images

„Do zobaczenie w Stambule, Paolo!”. Takie słowa w rozmowie telefonicznej po marcowym losowaniu par 1/4 i 1/2 finału Ligi Mistrzów miał skierować Carlo Ancelotti do Paolo Maldiniego, wówczas jeszcze cały czas dyrektora technicznego Milanu. W przeciwieństwie do trafnej predykcji składu finału Pucharu Króla, jaką w krótkiej pomeczowej pogawędce Ancelotti przedstawił Jagobie Arrasate, tym razem spudłował. O ile Real Madryt i Milan w ćwierćfinale zgodnie poradzili sobie odpowiednio z Chelsea i Napoli, o tyle półfinał okazał się dla obu klubów zaporą nie do przebrnięcia.

Mediolańczycy niemal całkowicie zagrodzili sobie drogę do finału już po pierwszym spotkaniu, przegrywając z Interem 0:2. W rewanżu również musieli uznać wyższość rywala zza miedzy (tym razem tylko 0:1) i tym samym porzucić marzenia o Stambule. Z kolei Królewscy po pierwszym, zremisowanym 1:1 na Santiago Bernabéu starciu z Manchesterem City byli pewni siebie przed rewanżem. Może nawet zbyt pewni, biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się na Etihad Stadium. Obywatele spuścili naszym ulubieńcom tęgie lanie i to oni zameldowali się w finale. Wspomnienie tamtej – nie bójmy się tego stwierdzić – klęski boli do dziś. Ale na szczęście to już było i miejmy nadzieję, że nie wróci więcej.

Czy można zatem z pełnym przekonaniem orzec, że przepowiednia Carletto kompletnie się nie sprawdziła? Otóż nie. Bo z tymi przepowiedniami jest trochę tak jak ze wspomnianymi we wstępie prawdami. Wyróżniamy takie, które odnajdą swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, takie, które szybko przybierają kształt bujdy na resorach, oraz w końcu takie, które okażą się trafne, ale nieco później i w nieco innych okolicznościach. Mają po prostu opóźniony zapłon. Tak właśnie jest z rzeczonym proroctwem Włocha. Jakby nie było, do rywalizacji z Milanem dojdzie, tyle że nie w finale najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie, a w pierwszym przedsezonowym sparingu na amerykańskiej ziemi.

W czerwcu, po zwolnieniu Maldiniego, Ancelotti udzielił mediolańskiemu dziennikowi Il Giornale wywiadu, w którym stanowczo skrytykował decyzję klubowych władz, zarzucając im brak szacunku do historii i tradycji Milanu. Powiedział też, że „jasne, że historią nie wygrywa się meczów, ale prawdą jest też to, że historia uczy zwyciężać”. Trudno o postać bardziej spajającą dzieje futbolowych gigantów z Madrytu i Mediolanu, tak samo trudno zresztą o cytat lepiej charakteryzujący zarówno istotę ich obu, jak i ich wzajemną rywalizację na przestrzeni lat.

Po raz ostatni Los Blancos ścierali się z Milanem o poważną stawkę w kampanii 2010/11. Miało to miejsce w fazie grupowej Champions League, a skład grupy G uzupełniały jeszcze Ajax oraz Auxerre. Na Bernabéu gospodarze wygrali 2:0 po golach Cristiano Ronaldo i Mesuta Özila, natomiast na San Siro padł remis 2:2 (dublet Filippo Inzaghiego, bramki Gonzalo Higuaína i Pedro Leóna). Od tamtej pory Real mierzył się z Milanem tylko dwa razy i to za każdym razem towarzysko – 8 sierpnia 2021 roku na austriackim Wörthersee Stadion (0:0) oraz 30 grudnia 2014 roku na The Sevens Stadium w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (wygrana Milanu 4:2). Głównym powodem takiego stanu rzeczy była siedmioletnia banicja Rossonerich w Pucharze Europy w latach 2014-2021. Banicja, jaką sami sobie zgotowali. Ale kiedy udało im się na nowo zawitać w europejskiej elicie, to już w drugim sezonie po ich powrocie mieliśmy szansę na wymarzony przez wielu niepoprawnych romantyków futbolu finał, w którym o słynny uszaty puchar zagrałaby kluby, które łącznie wznosiły go ku niebu w geście triumfu aż 21 razy.

Nie byłby to jednak pierwszy taki mecz. 28 maja 1958 roku Los Merengues spotkali się z 19-krotnymi mistrzami Włoch w finale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych na brukselskim Heysel. Po 90 minutach nie wyłoniono zwycięzcy, było 2:2. W dogrywce, a dokładnie w 107. minucie, bohaterem i autorem decydującej bramki został nieodżałowany Paco Gento. Był to trzeci z pięciu z rzędu tytułów we wziętych przez Madryt szturmem rozgrywkach na samym początku ich istnienia.

Frapujący rozdział wielkiej encyklopedii europejskiej piłki nożnej pod tytułem „Real kontra Milan” to również niestety przegrany 6:1 półfinałowy dwumecz w sezonie 1988/89. Po pierwszym pojedynku w Madrycie było 1:1, ale w rewanżu w Mediolanie piłkarze biegający po boisku w koszulkach w czerwono-czarne pasy nie mieli litości dla podopiecznych Leo Beenhakkera. Wygrali 5:0, a pierwszego gola po potężnym uderzeniu z dystansu strzelił… Carlo Ancelotti. Tamten legendarny Milan prowadzony na murawie przez holenderskie trio Rijkaard-Gullit-Van Basten zakończył swój bezkompromisowy podbój Starego Kontynentu wygraną 4:0 w finałowej batalii ze Steauą Bukareszt.

Wracając naszym redakcyjnym wehikułem czasu do teraźniejszości, warto podkreślić, że areną meczu, który zostanie rozegrany jutro nad ranem, będzie stadion Rose Bowl. Jeżeli na razie nic Wam to nie mówi, dodamy, że na tym właśnie obiekcie reprezentacje Brazylii i Włoch 17 lipca 1994 roku stanęły w szranki o Puchar Świata, a niewykorzystane w serii jedenastek przez Franco Baresiego, Daniele Massaro i przede wszystkim Roberto Baggio rzuty karne zapewniły tytuł Canarinhos.

Soczysty smaczek stanowi fakt, iż ówczesnym selekcjonerem Squadra Azzurra był Arrigo Sacchi, architekt przypominanego w poprzednim akapicie wielkiego Milanu, a obok niego w roli jego asystenta zasiadał nie kto inny, jak pewien sympatyczny Carlo pochodzący z Reggiolo, który dopiero zbierał pierwsze szlify u swojego trenerskiego mentora, a najlepsze w tym fachu było dopiero przed nim. „Ja mam złe wspomnienie ze stadionu Rose Bowl, bo przegrałem tam finał mundialu w 1994 roku przeciwko Brazylii. Na pewno jednak będzie tam świetna atmosfera w meczu z Milanem”, powiedział przed tygodniem Ancelotti na internetowej konferencji prasowej promującej Soccer Champions Tour.

Pierwsze starcie Królewskich w amerykańskim tournée będzie okazją do odbycia kilku nostalgicznych podróży w czasie, ale przede wszystkim będzie początkiem czegoś nowego. Początkiem nowego Realu Madryt. Realu Madryt bez Karima Benzemy, Realu Madryt z Viníciusem jako nową „siódemką”, Realu Madryt z chwalonym ze wszech miar Jude’em Bellinghamem czy wreszcie Realu Madryt z rombem lub diamentem (jak kto woli) w środku pola. Biorąc pod uwagę bardziej prozaiczne kwestie, przed nami także debiut nowych wyjazdowych trykotów, które zostały zaprezentowane kilka dni temu w nietuzinkowy sposób. Taktyczna obserwacja Rossonerich, którzy odważnie poczynają sobie na rynku transferowym i sprowadzili już między innymi Christiana Pulisica, Rubena Loftusa-Cheeka, Tijjaniego Reijndersa czy Noaha Okafora (to najświeższy nabytek oficjalnie potwierdzony wczoraj, więc jego akurat nie zobaczymy w akcji), raczej nikomu z nas też nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie.

Zdajemy sobie sprawę, że romantyków i fanatyków piłki nożnej nie musimy namawiać do zrywania się kilka minut przed czwartą rano, żeby obejrzeć towarzyskie spotkanie Realu Madryt z Milanem. Co do tych nieprzekonanych i wiecznie kręcących nosem na ogórkowe granie w przedsezonowych sparingach, pozostaje nam mieć nadzieję, że wszystkie przytoczone przez nas w powyższej zapowiedzi argumenty do nich trafią i spowodują, że odpalą nad ranem swoje odbiorniki bądź wszelkiej maści urządzenia mobilne.

Lepiej chyba na własne oczy zobaczyć, że proroctwa naszego poczciwego Carletto się sprawdzają. Nawet jeśli dzieje się to z małym opóźnieniem.

* * *

Mecz z Milanem rozpocznie się jutro o 4:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na Eleven Sports 1.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi 2,02.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyniki na żywo i przebieg najbliższych meczów we wszystkich ligach możesz sprawdzać na platformie Flashscore.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!