Pokorny mistrz, a prywatnie fan majsterkowania
Fernando Martínez jest zaprzeczeniem nowoczesnego piłkarza. Dzięki swojej etyce pracy doszedł na szczyt i w wieku 32 lat zadebiutował w Primera División. Przez wiele lat musiał zmagać się z wieloma trudnościami, ale gdy drużynę w 2019 roku objął Guti, bramkarz dostał drugie piłkarskie życie.
Fot. Getty Images
Nie ma tatuaży, nie używa mediów społecznościowych, a dodatkowo jego pasją jest… majsterkowanie. Golkiper Almeríi, Fernando Martínez, to w zasadzie normalny facet, który jako piłkarz jest daleki od dzisiejszych trendów czy panującej mody. Jest skromny, rodzinny, a całe jego życie to granie w piłkę i bronienie dostępu do bramki. Pasja do futbolu jest czymś, co napędza go każdego dnia do ciężkiej pracy. Jest dla niego również siłą, która sprawiła, że nie poddał się w trudnych momentach. A tych, w jego przypadku, było naprawdę wiele.
Fernando urodził się w Murcji i przez wiele lat błąkał się po świecie futbolu z niższej kategorii. Niewypłacane na czas pensje czy obelgi ze strony urażonych kibiców nie są dla niego obce, bo wszystkiego doświadczył na własnej skórze. Życie jednak wynagrodziło mu te wszystkie lata, a dużą rolę w jego sukcesie odegrała zwycięska mentalność. To sportowiec z wielką równowagą psychiczną. Gdy oglądał mecze z perspektywy ławki rezerwowych, nie poddał się i trenował jeszcze ciężej. Jego samozaparcie utrzymywało go na dobrej drodze, podczas gdy inni koledzy z drużyny rzucali ręcznikiem.
32-latek jest uosobieniem sportowca wykutego w dawnej Segunda B. Jego pierwszym i ukochanym klubem był Real Murcia, w którym grał z kapitańską opaską na ramieniu. Niestety z powodu złej sytuacji ekonomicznej klubu, zawodnik był zmuszony do znalezienia innego zespołu. Nie chciał opuszczać swojego miasta, dlatego wybór padł na UCAM. Po przenosinach do rywala z tego samego miasta nazywany był przez swoich dawnych kibiców „sprzedawczykiem”, ale na niektórych meczach można było usłyszeć pod jego adresem o wiele gorsze wyzwiska. Sytuacja ta mocno dotknęła Martíneza, który jednak w spokoju kontynuował swoją pracę.
Do Almeríi trafił w 2017 roku i przez pierwsze lata nie cieszył się zaufaniem trenerów, którzy praktycznie na niego nie stawiali. Pierwszym szkoleniowcem, który dostrzegł w nim coś wyjątkowego, był Guti. Były zawodnik Realu Madryt przybył do klubu w listopadzie 2019 roku i nie bał się zaufać Fernando, który dostał drugie piłkarskie życie.
Etyka pracy i pełne zaangażowanie na treningach po prostu musiały sprawić, że w pewnym momencie pojawić się ktoś, kto w pełni doceni umiejętności Martíneza. Taką osobą był Rubi. Hiszpański szkoleniowiec sprawił, że bramkarz nabrał jeszcze więcej pewności siebie, a ten odpłacił się mu wieloma pamiętnymi występami, które pomogły drużynie awansować do Primera División. W końcu nadszedł ten moment. W wieku 32 lat, kiedy inni jego koledzy myśleli o emeryturze, Fernando zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii. Już dzisiaj czeka go kolejne wielkie wyzwanie, bo zmierzy się z najlepszą drużyną Europy. A jutro, gdy weźmie swoje córki na spacer, będzie mógł opowiedzieć im, że zagrał na Santiago Bernabéu. Na tym samym stadionie, na którym przed laty triumfy święcił jego wielki idol, Iker Casillas.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze