Advertisement
Menu

Dzień święty

Jeśli Futbolowy Bóg istnieje, jego Księga Rodzaju na ten tydzień z dużą dozą prawdopodobieństwa prezentowałaby się następująco.

Foto: Dzień święty
Fot. Getty Images

W poniedziałek, jak to miewał w zwyczaju, włączył mecze wieńczące kolejkę Ekstraklasy. Tak oto zasiadł przed teleodbiornikiem i obserwował poczynania zawodników Jagielloni Białystok i Lechii Gdańsk. W pewnym momencie nawet nieźle się uśmiał dzięki Nene i Imazowi, ale koniec końców stwierdził, że to nie było dobre. Przełączył więc na równolegle emitowanego w Telewizji Polskiej „Pana Wołodyjowskiego”. Po Wiadomościach mógł zaś już śmiało przerzucić się na Miedź z Legią.

We wtorki przez jakiś czas sprawdzał, co słychać u innowierców z Katalonii pod przywództwem Roberta Lewandowskiego, ale od święta zmarłych musiał znaleźć sobie inne zajęcie. Zarządzał więc albo dzień gospodarczy w swoim królestwie, albo po prostu wybierał inny mecz Ligi Mistrzów. Wczoraj akurat nie wahał się długo – wybór meczu City z Bayernem należał akurat do wyjątkowo nieskomplikowanych, mając na uwadze złożoność swoich codziennych obowiązków.

W czwartek wątpliwości również zbyt wiele nie będzie. Usiądzie w fotelu pełen dumy, że wciąż stać go na cuda, o jakie czasami sam siebie by nie podejrzewał. Jak bowiem inaczej postrzegać fakt, że Polska ma swojego reprezentanta w ćwierćfinale europejskich pucharów. Żeby jednak nikt nie podejrzewał go o stronniczość, znajdzie też chwilę, by zapłakać nad losem Luki Jovicia, który miał już przecież złoty róg…

W piątek oprócz Ekstraklasy i ekscytującego wypadu do Grodziska Wielkopolskiego na starcie Warty ze Śląskiem Wrocław w jego progi zawita futbolowy święty Juda Tadeusz, patron spraw beznadziejnych. W jego towarzystwie obejrzy konfrontację na dnie tabeli Bundesligi między Schalke i Herthą.

W weekend repertuar siłą rzeczy jest znacznie szerszy. Choć ten najbliższy stoi u niego w kalendarzu raczej pod znakiem „weekendu zwykłego”, to jednak z chęcią przyjrzy się derbom Kraju Basków, z przyjemnością spojrzy na pogoń Manchesteru City i odpowiedź Arsenalu, a od razu potem – wiadomo – Legia kontra Lech.

Zupełnie przez przypadek (akurat!) pominęliśmy po drodze środę. Tutaj jednak sprawa jest wyjątkowo jasna. Futbolowy Bóg, bo to o jego harmonogramie wciąż mowa, spędzi ją tak samo jak przed tygodniem – oglądając Real Madryt. Doświadczenie nauczyło go, że gdy tylko Królewscy akurat mierzą się z kimś w ten dzień tygodnia, dzień święty zostaje przesunięty właśnie na środę. Nie zawiódł się siedem dni temu, nie zawiódł się też w zeszłym sezonie, gdy podopieczni Carlo Ancelottiego rozprawiali się z PSG, Chelsea i City.

Po wspaniałym triumfie na Camp Nou kolejną środę, czyli dzień potyczki z Chelsea, zaczęła otaczać wręcz mistyczna aura. Po sobotniej porażce z Villarrealem przekaz z obozu Realu Madryt był jasny: na środę wszystko znów będzie gotowe na tip-top. Jeśli w sobotę kociołek wystygł, w środę znów będzie wrzał. Jeśli w sobotę nie było motywacji na sto procent, w środę będzie ona maksymalna. Jeśli w sobotę zabrakło płynności w grze, w środę piłka będzie hulała jak po sznurku. Jeśli w sobotę stała tu drewniana chatka, w środę zobaczycie piękny pałac. Jeśli w sobotę z kranu leciała woda, w środę będzie leciał Johnnie Walker i to wcale nie Red Label.

Oczekiwania względem dzisiejszego spotkania są olbrzymie, co nie powinno nas dziwić w choćby najmniejszym stopniu. Podsycać je może nie tylko zgrany do bólu metafizyczny kontekst magicznych wieczorów z Ligą Mistrzów na Santiago Bernabéu, lecz także mnóstwo bardziej namacalnych czynników. W końcu przed chwilą zaliczyliśmy największe zwycięstwo z Barceloną na jej stadionie od niepamiętnych czasów. W lidze możemy skupiać się wyłącznie na rozprostowywaniu kości (choć to drugie miejsce wypadałoby mimo wszystko utrzymać). W Champions League bronimy natomiast tytułu, co w oczywisty sposób zobowiązuje. Do tego presja korzystnego wyniku jest o wiele bardziej odczuwalna ze względu na to, że rewanż odbędzie się przecież we wtorek w Londynie.

Rywalem Królewskich będzie tego wieczoru Chelsea. Ciekawostkę samą w sobie może stanowić fakt, że jest to już trzeci sezon z rzędu, gdy przychodzi nam się mierzyć w fazie Pucharowej z The Blues, choć przed sezonem 2020/21 los nie krzyżował dróg obu zespołów w Lidze Mistrzów ani razu. Jedyne wcześniejsze konfrontacje to przegrany przez nas 0:1 finał Superpucharu UEFA w 1998 roku oraz również przegrany dwumecz finału Pucharu Zdobywców Pucharów w 1971 roku (1:1 i 1:2). Pierwszy dwumecz w Champions League również nie był dla nas udany. Po remisie 1:1 u siebie w rewanżu na Stamford Bridge polegliśmy 0:2.

Najdłużej zapamiętana przez nas zostanie jednak bez cienia wątpliwości rywalizacja z poprzedniego sezonu. Po wygranej 3:1 na wyjeździe na Bernabéu Real do 80. minuty znajdował się poza rozgrywkami. Wówczas jednak do dogrywki doprowadził Rodrygo, a w jej pierwszej części na listę strzelców wpisał się po uderzeniu głową Karim Benzema. Po takim horrorze zapewne nikt pozostający przy zdrowych zmysłach nie spodziewał się, że wkrótce czeka nas mimo wszystko jeszcze bardziej nieprawdopodobna historia…

Tyle wspominków, czas przyjrzeć się, co u naszego przeciwnika słychać dziś. Eufemistycznie rzecz ujmując, nie jest zbyt miętowo. O ile w zeszłym sezonie po wybuchu wojny na Ukrainie i wymuszonym wycofaniu się Romana Abramowicza problemy The Blues miały bardziej formalną naturę, o tyle w bieżącej kampanii dochodzi do katastrofy sportowej, przynajmniej na krajowym podwórku. Chelsea w tym momencie zajmuje w Premier League dopiero 11. miejsce, a rzut oka na tabelę powie nam, że londyńczycy znajdują się bliżej ostatniego miejsca w tabeli niż pozycji gwarantującej udział w Lidze Mistrzów.

Nerwowość na Stamford Bridge sięgnęła tego stopnia, że na nieco ponad tydzień przed starciem z Realem Madryt postanowiono zwolnić trenera, Grahama Pottera. Były szkoleniowiec Brighton wytrzymał zatem na stanowisku nieco ponad pół roku. Sezon drużyna rozpoczynała bowiem jeszcze pod batutą Thomasa Tuchela. Powrót legendy klubu, Franka Lamparda, w roli najprawdopodobniej tymczasowego szkoleniowca nie był jednak udany. W minioną sobotę jego podopieczni przegrali na wyjeździe z Wolverhamptonem Julena Lopeteguiego 0:1.

Gdyby wierzyć danym prezentowanym przez portal Transfermarkt, Chelsea to w tym momencie drugi najbardziej wartościowy kadrowo zespół na świecie. Ich wycenę szacuje się na 1,02 miliarda euro. Jeszcze tylko City przebija granicę miliarda euro – wartość piłkarzy Obywateli to 1,05 miliarda. Dla porównania Real Madryt jest wyceniany przez niemieckie źródło na 860 milionów (7. miejsce). Choć zestawienia tego typu nie powinny być dla nas wyrocznią, to jednak nie da się zaprzeczyć, że rywale indywidualnie mają w swoich szeregach olbrzymią jakość. Boisko pokazuje jednak, że nawet z najlepszej gliny nie da się od razu ulepić śmiercionośnego golema.

Jak to zazwyczaj bywa w tego typu sytuacjach, trzeba oczywiście wspomnieć o tym, że na jakiekolwiek lekceważenie nie ma jednak miejsca. Sami doskonale wiemy po sobie, że krajowe rozgrywki i Liga Mistrzów to bardzo często dwie różne bajki. Nawet jeśli rozstrzał między krajem i Europą nie jest w naszym przypadku aż tak duży, to mimo wszystko dziś na murawie pupile Ancelottiego z pewnością nie będą rozmyślali o tym, jak to przegrywali z Mallorcą czy Rayo lub remisowali z Betisem i Gironą.

Nie raz i nie dwa przekonywaliśmy się, że im lepszy rywal i im gorsza sytuacja, tym paradoksalnie silniejsi się stawaliśmy. Zawsze też trudniej jest naprawić coś doszczętnie zniszczonego niż mieć świadomość, że zaczyna się rywalizację z czystą kartą. Rozsądniej jest wyjść z założenia, że wcale nie musimy być zawsze jedynymi, którzy tak mają. A potem na boisku po prostu pokazać swoją najlepszą wersję. Ta akurat jest już jedyna w swoim rodzaju.

* * *

Mecz na Santiago Bernabéu rozpocznie się o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanałach Polsat Sport Premium 2 na platformie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na bramkę Benzemy wynosi 2,10, Viníciusa 3,20, a Rodrygo 4,50. Z kolei u rywali na gola João Félix i Havertza po 4,50.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyniki na żywo i przebieg najbliższych meczów we wszystkich ligach możesz sprawdzać na platformie Flashscore.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!