Problemem nie tylko wyzwiska i ostre wejścia, ale też pierwszy kwadrans
Vinícius ma największe problemy na początku spotkań i głównie nad tym pracuje Carlo Ancelotti oraz jego sztab. Trenerzy chcą, aby Brazylijczyk był równie skuteczny przez pierwszych piętnaście minut, jak przez resztę meczów.
Fot. Getty Images
Ci, którzy go dobrze znają, mówią, że dobrze radzi sobie ze wszystkim, co się wokół niego ostatnio dzieje, z dojrzałością nieprzystającą do jego wieku. Na boisku i poza nim. Obelgi, gwizdy, groźby, prześladowania, kopniaki i prowokacje, które często działały mu na nerwy, szkodziły i szkodzą drużynie. Brazylijczyk, przy okazji i bez przeinaczania, kto tak naprawdę był ofiarą kontrowersji, również się myli. On nie jest święty. Real Madryt nie uruchomił jednak żadnego konkretnego planu dla Viníciusa, by lepiej przystosował się do bycia na celowniku. W klubie jest zresztą ważny dział Psychologii Sportu, a Vini, nie umniejszając nikomu, woli się uśmiechać i dalej tańczyć.
Ani piłkarz nie martwi się sytuacją, ani szatnia nie martwi się stanem ducha kolegi z drużyny. Wręcz przeciwnie. Obok Militão i Rüdigera jest zawsze jednym z najbardziej ożywionych zawodników, którzy utrzymują zespół w wysokim nastroju. W rzeczywistości Ancelotti jest o wiele bardziej skupiony na szlifowaniu go jako zawodnika niż zaprzątaniu sobie głowy całą resztą. To, co najbardziej zajmuje Włocha to wyciągnięcie maksimum z każdej minuty, gdy Vinícius jest na boisku. Chce, by był kimś więcej niż tylko skrzydłowym z niesamowitymi przebłyskami. Trener może polegać na ich doskonałej relacji. Atakujący jest często widziany, jak żartuje z Carletto na temat oferty z Brazylii, która mogłaby zatrzymać ich razem w dalszej przyszłości.
Ancelotti i jego syn Davide pracują z obsesją, aby przywrócić mu niezawodność w pierwszych minutach meczów. Zwłaszcza na wyjazdach. Szum wokół niego rzeczywiście zmienił kilka statystyk, w których wcześniej był godny uwagi lub wybitny. Pomiędzy przystosowaniem się do piekła, jakie zgotowano mu w początkowych interwencjach, poza nielicznymi wyjątkami, Vinícius nie jest Viníciusem. Przez pierwszy kwadrans brakuje go w meczach.
Zachęca do nieprzemyślanych kontrataków, unika ciągłości w grze i rozregulowuje pressing. W dodatku analizy pokazują, że nie jest skuteczny w dryblingu, traci więcej piłek niż kiedykolwiek i nie zdobywa bramek z taką łatwością, jaką potem pokazuje. Zwykłe wczesne boiskowe tarcia odrywają go od jednej z maksym tej drużyny, presji po stracie. A to właśnie tam wymaga się od niego poprawy.
W La Lidze jest to bardziej zauważalne niż w jakichkolwiek innych rozgrywkach. Vinícius zaczął od wczesnego zdobywania bramek przeciwko Espanyolowi i Betisowi, ale od tego czasu zawsze robił różnicę w drugiej połowie, albo w dogrywce, kiedy przeciwnik odpada z sił, a on wykorzystuje wtedy swoją siłę. W Lidze Mistrzów również widać to doskonale. Mecz na Anfield przejdzie do historii za kolosalną reakcję zespołu w drugiej połowie, ale trenerzy nie zapominają, jak doszło do remisu.
Klucz do wysokiego pressingu
Mówienie o konieczności lepszej gry przez pierwsze 15 minut nie może szargać tego, co robi przez pozostałe 75. Zarówno trenerzy jak i zawodnicy są pod wrażeniem jego zaangażowania i poświęcenia. To coś, w czym się rozwijał. Przyznają jednak też, że wciąż trudno mu się wycofać, wesprzeć bocznego obrońcę i być tak pomocnym, jak by chcieli. Nacho jest bardziej uparty, jeśli chodzi o poprawianie go i proszenie o współpracę. Alaba, który dowodzi i rozkazuje na środku, jest spokojniejszy. Ale idąc do przodu, Vinícius jest bestią, kiedy naciska. Dlatego postrzegają go jako kluczowego gracza w Klasyku.
W ostatnich dniach wątpliwości krążyły wokół tego, jaką strategię defensywną przyjąć przeciwko Barcelonie. Przy liczbie zawodników wyłączonych z akcji, aż prosi się, by ruszyć na nich wysokim pressingiem. W szatni panuje też świadomość nowo odkrytej złości Florentino Péreza po remisie z Atleti w ostatni weekend. Jednak gra jeden na jeden i wysoki pressing przeciwko Barcelonie skończył się w ubiegłym sezonie tym, że Królewscy przegrali u siebie 0:4.
Dyskusja polega na tym, czy odpowiedzialne jest powtarzanie pomysłu, do którego zachęca forma Koundé, a przede wszystkim brak Pedriego i Dembélé. Alternatywą jest czekanie dalej z tyłu. Plan, który przypadł do gustu najważniejszym zawodnikom, by potem ruszać z kontrą. Za zatrzymanie Viniego ponownie ma odpowiadać Araujo, ale Brazylijczyk już o tym wie. Aby go pokonać, będzie musiał udowodnić swoją formę od pierwszej, a nie od piętnastej minuty.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze