Bernabéu czeka na Benzemę
Francuz zdobył już w tym sezonie 9 bramek w La Lidze, ale tylko raz zdołał wpisać się na listę strzelców na Santiago Bernabéu. Kibice liczą na przełamanie swojego lidera, który w drugiej połowie sezonu w końcu odzyskuje regularność i dzisiaj postara się zakończyć nieszczęśliwą passę w meczach domowych.
Fot. Getty Images
Najpierw Toni Kroos posłał fantastyczne podanie do Viníciusa, później Brazylijczyk trafił w Ter Stegena, a po chwili całą akcję zakończył Karim Benzema. Właśnie w taki sposób Real Madryt zdobył pierwszą bramkę w ligowym Klasyku na Santiago Bernabéu w październiku 2022 roku. Francuz otworzył tamtego popołudnia worek z bramkami, a trafienie to było jego jedynym golem w świątyni madridismo w obecnych rozgrywkach. Od tamtego dnia minęło już ponad 100 dni, dlatego przełamanie jest bardziej niż potrzebne. Już dzisiaj Karim stoi przed znakomitą okazją, aby zakończyć tę dosyć nieszczęśliwą passę i jeszcze bardziej skrócić dystans do Roberta Lewandowskiego w klasyfikacji najlepszych strzelców Primera División. Polak ma na koncie 13 trafień, czyli o cztery więcej niż lider Los Blancos.
Powiedzieć, że pierwsza połowa sezonu była trudna dla Karima Benzemy, to nie powiedzieć nic. 35-latek musiał zmagać się z ciągłymi urazami, przez co nie mógł złapać odpowiedniej płynności. Przed mundialem wystąpił tylko w trzech ligowych meczach na Santiago Bernabéu z siedmiu możliwych. Pierwszy z nich to starcie z Betisem w ramach 4. kolejki. Oddał wtedy łącznie cztery strzały, ale ostatecznie nie potrafił pokonać bramkarza rywali i po ostatnim gwizdku wiele mówiło się o tym, że daleko mu do formy z poprzedniego sezonu.
Kolejnym domowym występem Francuza na krajowym podwórku było starcie z Osasuną w 7. kolejce i niestety tym razem było jeszcze gorzej. Zawiódł przy rozegraniu, nie miał wiele do zaoferowania w ataku, a na domiar złego zmarnował rzut karny, który w jasny sposób przesądziłby o wyniku spotkania. Swojego pierwszego gola na Santiago Bernabéu w La Lidze strzelił dopiero we wspomnianej już konfrontacji z Barceloną w ramach 9. kolejki. Jedna bramka u siebie po pierwszej części sezonu to z całą pewnością nie jest coś, na co liczyli madridistas.
Z 27 golami na koncie Francuz sięgnął w poprzednim sezonie po pierwsze w swojej karierze Pichichi. Wtedy aż 15 z nich miało miejsce właśnie na Santiago Bernabéu (55,55%). Podobny wynik wykręcił w rozgrywkach 2020/21, gdy zdobył 23 bramki, w tym 12 na Estadio Alfredo di Stéfano (52,17%), który w tamtym okresie pełnił funkcję domowego obiektu Realu Madryt.
Dzisiaj kibice liczą na przełamanie swojego lidera, który po wznowieniu rozgrywek powoli wraca na swój optymalny poziom i odzyskuje utraconą wcześniej regularność. Po przerwie spowodowanej mundialem Królewscy rozegrali już w sumie trzy ligowe spotkania, a Benzema zanotował cztery trafienia. Pod koniec roku ustrzelił dublet w konfrontacji z Realem Valladolid, a później trafiał z Villarrealem i Athletikiem. Dodatkowo wpisał się na listę strzelców w ostatnim ćwierćfinale Pucharze Króla z Atlético oraz zdobył po jednej bramce w każdym z dwóch meczów w ramach Superpucharu Hiszpanii.
Warto wspomnieć, że bramka na San Mamés pozwoliła Benzemie pobić ligowy rekord Di Stéfano i wyrównać ten Raúla Gonzáleza. Mając na koncie 228 trafień w La Lidze, w całej historii Realu Madryt przed nim jest już tylko Cristiano Ronaldo, który zdobył 312 ligowych bramek.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze