Reinier bije głową w mur
Reinier kosztował Real Madryt 30 milionów euro, jednak i w Gironie jego przygoda pozostawia jak dotąd wiele do życzenia. Po dwóch latach bez gry w Dortmundzie teraz głównym problemem okazują się kontuzje.
Fot. twitter.com
Transfer Endricka stanowi kolejny dowód polityki Królewskich. Do klubu trafiają najbardziej utalentowani piłkarze, na których działacze nie szczędzą pieniędzy, jeśli to tylko konieczne. W minionych latach do stolicy Hiszpanii sprowadzono między innymi Viniego, Rodrygo, czy jeszcze wcześniej Ødegaarda i Valverde. Choć z wymienionego grona Norweg akurat nie zdołał odnieść sukcesu w białej koszulce, to jednak pozostawił chociaż w kasie spore pieniądze.
Nie wszystkie tego typu ruchy zakończyły się jednak powodzeniem. Mowa tu o Rodrigo Rodriguesie, Augusto, czy Sergio Díazie. Tyle jednak dobrego, że nie narazili oni Realu na duże straty finansowe. Inaczej sprawa ma się z Reinierem, który jak na razie nie może odnaleźć się w Europie. Wypożyczenie do Girony miało wreszcie pozwolić mu rozpostrzeć skrzydła i rozwijać się bez wielkiej presji. Niewiele jednak układa się zgodnie z planem.
Rzeczywistość dla Reiniera była trudna już od samego lądowania w Madrycie w styczniu 2020 roku. Dla Brazylijczyka od początku nie było miejsca w kadrze pierwszego zespołu z racji na zapełniony limit obcokrajowców. Dlatego też najpierw przyszło mu grać pod okiem Raúla w Castilli. Nie zaczęło się źle: dwa gole i asysta w trzech pierwszych spotkaniach rezerw. Wtedy jednak rozpoczęła się pandemia, a piłkarz nie grał aż do początku sezonu 2020/21. Młody pomocnik udał się do Borussii z nadzieją powtórzenia sukcesu Achrafa.
Oba sezony w Niemczech okazały się koniec końców zupełnie bezowocne. Reinier spędził w ich trakcie na murawie ledwie 741 minut, strzelając jednego gola i notując pojedynczą asystę. Żaden z trenerów BVB nie widział w nim wystarczającej jakości, by błyszczeć na najwyższym europejskim poziomie. Główny zarzut dotyczył jego przestarzałego stylu gry, opartego na długim holowaniu piłki, przez co ataki zespołu traciły na dynamice. Do tego dochodził także brak zaangażowania w defensywę.
Kiedy zawodnik wracał latem do Madrytu, celem było znalezienie mu zespołu, gdzie wreszcie miałby gwarancję minut. W stolicy Hiszpanii zostać nie mógł z dwóch powodów. Po pierwsze Ancelotti nie widział w nim gracza na pierwszy zespół, po drugie zaś wciąż zajęte były miejsca dla graczy spoza europejskiej wspólnoty. Pod koniec okienka pojawiła się opcja wypożyczenia do Girony.
Pech jednak nie przestaje prześladować Reiniera, który zaliczył w tym sezonie 311 minut (jeden gol). Kontuzje nie pozwalają mu zademonstrować pełni potencjału. W bieżącym sezonie przegapił już osiem meczów z powodu urazów. Do tego, ostatnio okazało się, że 20-latek wypadnie z gry na kolejne sześć tygodni. Míchel na starcie sezonu okazał Reinierowi spore zaufanie, ale kolejne kłopoty zdrowotne uniemożliwiają mu odpalenie na dobre. Sama Girona nie ma zaś czasu na niego nieustannie czekać w sytuacji, gdy drużyna walczy o pozostanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze