Rüdiger: Stres to niewiedza, co jutro zjesz
Antonio Rüdiger udzielił wywiadu dziennikowi AS. Przedstawiamy pierwszą część tłumaczenia tej rozmowy z obrońcą Realu Madryt.
Fot. Getty Images
Wychowałeś się na konfliktowej dzielnicy Neukölln w Berlinie. W jaki sposób ukształtowało to twój charakter?
Miało duży wpływ, na pewno. W domu mieszkaliśmy jako szóstka rodzeństwa i nie mieliśmy za dużo pieniędzy. A na ulicach to była bardzo trudna strefa, żyło tam wielu uchodźców. Kiedy byłem mały, to dla mnie walka czy bicie się na ulicy było czymś normalnym. Po prostu, to było normalne. Na końcu stamtąd, skąd pochodzę, przetrwać może tylko najsilniejszy. I tym jestem dzisiaj. Odpuszczanie nie jest w moim DNA, to nie istnieje w mojej głowie. Moja mama z tego powodu mówi na mnie żołnierz! Ciągle jestem taki sam, bardzo uparty. Nie lubię przegrywać. Trudno mi zaakceptować porażkę.
Miałeś jakąś naprawdę złą sytuację w Neukölln? Jakiś poważny problem?
Dzięki Bogu tak naprawdę nie! Przestępstwa były na porządku dziennym i jeśli widzisz je praktycznie każdego dnia, to staje się dla ciebie czymś normalnym.
Rozumiem...
To było normalne, działo się każdego dnia. Widzisz coś takiego i to nawet na ciebie nie wpływa. Jednak co do bójek, często brałem w nich udział.
Masz same złe wspomnienia z tego czasu?
To niesamowite, bo my wtedy byliśmy naprawdę szczęśliwi. Moja rodzina żyła na 16. piętrze bardzo wysokiego wieżowca komunalnego. Rodzice nie pozwalali mi wychodzić na balkon, bo było zbyt niestabilnie. Dla mnie to był najlepszy czas w życiu. Dla mnie rodzina jest bardzo ważna i wtedy naprawdę byliśmy jednością. Teraz jednak jest tak samo. Tęsknię za tamtymi czasami. Nie mieliśmy za dużo pieniędzy, ale byliśmy razem. Byliśmy bogaci pod tym względem. Nigdy nie rozmawialiśmy o pieniądzach.
Jak żyło się w tym małym mieszkaniu?
Jesteśmy czwórką braci i dwójką sióstr. Spaliśmy płciami, czyli chłopacy z chłopakami i dziewczynki z dziewczynkami. Mieszkanie było małe, ale miało trzy pokoje. Rodzice dużo i ciężko pracowali...
Czym się zajmowali?
Ojciec zmywał naczynia w restauracji, a mama zajmowała się domem. Kiedy widzisz, że rodzice tak ciężko pracują właśnie dla ciebie, to chcesz któregoś dnia pozwolić im na odpoczynek. Dzięki Bogu, ja mogłem do tego doprowadzić.
Jaka była najważniejsza lekcja, jaką ci dali?
Zawsze mi mówili: Jedyny sposób na osiągnięcie sukcesu to cieszenie się także sukcesami innych. Nigdy nie wpajali mi, by komuś czegoś zazdrościć. To też coś ważnego, bo dzisiaj żyjemy w świecie, w którym ludzie za bardzo patrzą na to, co robią inni. Ludzie porównują się do innych ludzi. Ja tego nie robię. Uważam, że każda osoba sama w sobie jest wyjątkowa. To jest najlepsze, co mi wpoili. Mama powtarzała mi też: „Zawsze się szanuj”. Dużo mówi się, że trzeba szanować innych, ale najpierw trzeba szanować samego siebie. Kiedy to robisz, automatycznie szanujesz innych.
Co zrobiłeś po otrzymaniu pierwszej wielkiej wypłaty?
Kupiłem rodzicom dom w Niemczech. To była moja pierwsza wielka przyjemność. Teraz w tym domu mieszka moja siostra, bo moi rodzice wyjechali do Afryki i pozostają w podróży między kontynentami.
Ty odwiedzasz Sierra Leone?
Pojechanie tam to coś genialnego. Teraz tam to ja jestem wielkim wzorem dla najmłodszych. Rozumiesz to? W Europie ludzie skarżą się, że są zestresowani. Jedziesz tam i widzisz, czym naprawdę jest stres. Szybko to pojmujesz i mówisz: „Dzięki ci Panie za życie, jakie mi dałeś”.
Co jest tam stresującego?
Przyjacielu, tam stres to niewiedza, co jutro zjesz. To jest stres. Tutaj w Europie mamy wszystko, czego potrzebujemy. Zawsze jednak chcemy więcej, więcej, więcej... Wyjazd tam to dobra terapia.
Gdzie zacząłeś grę w piłkę?
W Neukölln na ulicy! Możesz sobie wyobrazić te mecze bez sędziego [śmiech]. Dużo fauli, ostra gra... Nikt nie chciał przegrać. Czasami obstawialiśmy swoje mecze: „Kto przegra, musi kupić kebaby zwycięzcom”. Więc wyobraź sobie napięcie, jakie tam panowało! To jednak było wspaniałe.
Tam zaczęli mówić na ciebie Rambo?
Tak, tak [śmiech]. Bo zawsze byłem gotowy do akcji.
Ciągle jest tak samo!
Dla mnie John [Rambo] był taki sam: jeśli mogę cię zranić, to cię zranię [śmiech]. Dlatego chłopaki mówili na mnie Rambo.
Jacy byli twoi piłkarscy idole w dzieciństwie?
Zawsze patrzysz na napastników. Tak naprawdę moim ulubieńcem był Ronaldo. Był szybki, strzelał gole... Był najlepszy.
Mogłeś go poznać?
Jeszcze nie osobiście. Jednak kiedy podpisałem umowę z Realem, dostałem szansę, by zadzwonić do niego za pomocą telekonferencji.
Dlaczego tak bardzo identyfikujesz się z Pepe?
Bardzo mi się podoba, po prostu. Wiele osób uważa, że był zbyt agresywny, ale ja uważam, że to doskonały piłkarzy. To właśnie w nim widziałem. W nim krzyżowały się dwa charaktery. Słyszałem, że po boiskiem to wspaniały człowiek, spokojny... Ale na boisku... Cóż, to inny człowiek. Dla mnie był w topowej 3 stoperów tamtej generacji.
Ty nie obawiasz się tego, że określa się ciebie jako agresywnego piłkarza?
Nie obejrzałem czerwonej kartki w ostatnich 5 latach. Ludzie wiedzą, że lubię zagrać agresywnie na boisku, ale też gram jak najczyściej jest to możliwe.
Zaczynałeś w Stuttgarcie, ale twoja wielka eksplozja nastąpiła w Romie. Pracowałeś z wieloma włoskimi trenerami: Spallettim, Sarrim, Conte... A teraz z Ancelottim. Włoski gen znajduje się w twoim futbolu?
Transfer do Romy byl najważniejszym krokiem, jaki postawiłem w karierze. Podoba mi się wszystko, co mi się tam przytrafiło. Nauczyłem się dużo taktyce i uwielbiam mentalność włoskich trenerów. Jednak gdy ich porównujemy, to Ancelotti jest całkowicie inny od reszty.
Dlaczego?
Conte jest bardzo twardy, Spalletti to samo. Sarri też dużo wymaga... Ale Ancelotti jest inny. To dżentelmen, ma duże doświadczenie, jest spokojny... Pasuje jak ulał do Realu, bo na zewnątrz jest duża presja, ogromna i potrzebujesz kogoś, kto wniesie spokój. On robi to w genialny sposób.
Jakie masz relacje z Ancelottim?
Opisałbym ją jako normalną, jak ta innych zawodników. Czuję się szanowany i akceptowany, co odwzajemniam.
To typ trenera, który dużo rozmawia z piłkarzami?
Przychodzi porozmawiać i takie tam, też sobie żartuje... To jest świetne. Jednak nie jest też tak, że codziennie jest o czym rozmawiać. W tym widać jego doświadczenie. On wie, kiedy do ciebie przyjść. Zna ten dokładny moment.
Dlatego jest inny!
Zdecydowanie. On wie, kiedy podejść porozmawiać. I ty mówisz: „Och, właśnie tego potrzebowałem!”. To sprawia, że jest najlepszy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze