Advertisement
Menu
/ France Football

Benzema: Stałem się piłkarzem, o którym byciu marzyłem

Karim Benzema udzielił wywiadu France Football po zdobyciu Złotej Piłki. Przedstawiamy jego pełne tłumaczenie.

Foto: Benzema: Stałem się piłkarzem, o którym byciu marzyłem
Fot. Getty Images

Co czujesz, gdy patrzysz na Złotą Piłkę, którą ci wręczamy?
Radość, dumę, mam wiele wspomnień, momentów, które wracają. Nie ma lepszej indywidualnej nagrody w całym sporcie. Sama nazwa: Złota Piłka. To coś innego, cudownego, cała ze złota, to szczyt piękna. Nie możesz jej kupić. Jest moja i to ja sam po nią ruszyłem. To coś szalonego.

Proszę, od razu cię lubi. Wygląda, jakby na ciebie patrzyła...
To spotkanie było zapisane. To łączy się z moim życiem, karierą i historią. Nie mogłem zobaczyć siebie kończącego grę bez niej. Musiałem ją zdobyć. Chciałem jej i zrobiłem dla niej wszystko, ale to nie była obsesja. To nie było coś w mojej głowie, przez co wariowałem. Musiałem zobaczyć, co mogę zrobić, podejść do tego jeden raz, kolejny i w końcu ją złapałem. Masz Złotą Piłkę, czyli naznaczyłeś historię swojego sportu. Ja gram w piłkę, by po sobie coś zostawić, nawet jedną akcję czy emocję.

Z kim rozmawiałeś o Złotej Piłce?
Z moją mamą. To było jej marzenie dla mnie. Zawsze mówiła mi: „Jesteś najlepszy, wygrasz ją”. To było wyjątkowe, że była tak przekonana i przekonująca. To nie były długie rozmowy, ale takie były jej słowa. Kiedy przygotowywałem się do nowego sezonu, rozmawiając z rodzicami i bratem, to mama powiedziała: „Mam nadzieję, że ciągle masz w głowie Złotą Piłkę”.

Jako ona smakuje?
Wykracza poza wszystko. To indywidualne trofeum, ale jest i zawsze będzie też drużynowa. Należy do kolegów, ale także oczywiście ludzi na zewnątrz. Dzielę się nią ze wszystkimi: z ludźmi z miejsca, z którego podchodzę, sąsiadami, fanami... Każdym. To moja Złota Piłka, ale tak naprawdę to Złota Piłka ludzi.

Kiedy ostatnio się widzieliśmy, opisywano cię jako wzmacniacz smaku, a ty sam przyznałeś, że możesz być piłkarskimi pieprzem i solą. Siedzimy teraz w twojej kuchni i ta Złota Piłka faktycznie ma wyjątkowy smak.
Wszystkie składniki są tu wymieszane. To danie czy deser, na który czekasz. Idziesz do restauracji i mówisz: „Dzisiaj przyszedłem tylko po to, niczego nie dodawajcie, niczego”. Do tego dla mnie jako Francuza nadejście po Zizou jest specjalne i wspaniałe. Jest dla mnie ważny, to mój starszy brat. Uczyłem się futbolu od niego i R9 [Ronaldo Nazario].

Jesteś jego następcą?
Możemy mówić, że jestem jego następcą, ale nie jesteśmy takimi samymi zawodnikami. On jest lepszy w swojej grze [uśmiech].

Złota Piłka to jedyna piłka, którą chcesz mieć w rękach, a nie przy nogach?
Będę z nią spać. Będę bawić się nią, jak dzieciak ze swoją pierwszą przytulanką. Kiedy tylko na nią spojrzę, przypomni mi o dzieciństwie. Przelecą mi obrazki z dzieciństwa. Nie wiem, jak długo to będzie trwało... Może nigdy się nie skończy. To moje życie. Rozwój dzieciaka z małą skórzaną piłką do tej ze złota. To niesamowite.

Dotychczasowe pytania skupiły się na pięciu zmysłach: wzroku, słuchu, smaku, zapachu i dotyku. Teraz zamysł to przejście na boisko, abyś opowiedział, jak przeżywasz mecze swoimi oczami, uszami, nosem, ustami i stopami. Na co spoglądasz, gdy rozpoczyna się spotkanie?
Na ustawienie rywala i mojego bezpośredniego przeciwnika. Oglądam i obserwuję mojego obrońcę przez kilka sekund: gdzie jest, jak się zachowuje i jak szybko do mnie przybiegnie. Czy da mi czas na przyjęcie, czy szybko ucieknie. Oczy przekazują wszystko do mózgu i od razu wiem, co mam przed sobą. Mój mecz startuje w taki sposób.

W tunelu nie angażujesz się tak w obserwację?
Nie. Tylko trochę się koncentruję, gdy schodzę po schodach. Jako kapitan mogę się rozejrzeć po kolegach i coś im przekazać: „To jest to, dalej, jazda”.

Gdy wychodzisz na murawę, jak przyjmujesz Bernabéu?
To coś wspaniałego. To jest to: słyszę kibiców i adrenalina rośnie. Witamy się z rywalami i wiem od razu, gdzie siedzą moi bliscy. Spoglądamy na siebie i łapiemy połączenie. Muszę to zrobić, potrzebuję tego. Nie zaczynam meczu bez tego zachowania.

Gramy, twoja drużyna ma piłkę. Gdzie patrzysz?
Nie patrzę na piłkę, ale na to, kto ją ma i wtedy wiem, gdzie muszę stanąć. Poprzez ruchy przewiduję, gdzie może zostać podana piłka. Skupiam się na tempie, by wykonać odpowiedni ruch. Jednak na końcu moje oczy zawsze wędrują w każde miejsce.

Gdzie najbardziej lubisz być na boisku?
W polu karnym, by wykańczać akcje i zdobywać bramki, ale też opuszczać je i stawać przy pomocy na ostatnich 30 metrach. Lubię przejąć piłkę w tej strefie i mieć całe boisko przed sobą, cały stadion, by móc rozpocząć akcję. Tam widzę i czytam grę.

Widzieć znaczy wiedzieć?
Jeśli chcesz grać szybko, lepiej widzieć szybciej, co chcesz zrobić. Musisz patrzeć, by wiedzieć, co zrobisz z piłką. Tego się uczysz: przyjęcia, zastawienia, zagrania na jeden kontakt, atakowania, zwolnienia gry. Mam wiele dostępnych opcji. Muszę więc patrzeć, by wiedzieć. Ja jednak lubię widzieć też od razu kolejną akcję. Nie tylko tę, którą zaraz wykonam, ale też tę, która może wydarzyć się za chwilę. Wiem już, co zaraz zrobię, więc patrzę też dookoła, by pomyśleć o kolejnym strzale czy zyskaniu innej przewagi.

Czy masz jasne spojrzenie na boiskowe wydarzenia wokół siebie?
Tak, ale nie skupiam się tylko na tym, co jest blisko. Patrzę bardziej na to, co dzieje się u rywala, bo to tam może powstać przestrzeń. Jeśli coś widzę, to boom, podchodzę do tego tak, że mam nadzieję, że reszta zrozumiała to, co zobaczyłem, na przykład zagrywając piłkę do przodu na skrzydle. Jeśli nasz pomocnik mi podaje, to czasami wiem, że na drugiej stronie już coś się dzieje. Tak, czasami to jest tak proste.

Naprawdę?
Rozmawiałem o tym z Zizou. Obaj czasami denerwowaliśmy się na złe podanie, bo nam wydawało się to za proste, ale rzeczywistość była inna... Mówiłem: „To było bardzo proste”. On jednak odpowiadał: „Ok, dla ciebie było proste, ale musisz ustawić się w roli kolegi”. W mojej głowie widzę futbol jako prosty sport z grą na jeden kontakt, z rozgrywaniem z kolegami, z poruszaniem się, z przyjęciem, z oddaniem piłki, ze strzałem, z golem. Jednak ta prostota może być dla kogoś innego czymś trudnym. Nie jestem kimś innym, a ten inny nie jest mną.

Twoje oczy są w wiecznym ruchu?
Oczy poruszają się cały czas. Rozglądam się wszędzie. W dzisiejszym futbolu nie rozmawiamy o oczach. Nie ma już tego „mam piłkę i co widzę, co mogę z tym zrobić”, ale „kto podał, kto strzelił, kto dryblował, kto pobiegł szybciej, kto skoczył najwyżej”. Aby być wielkim zawodnikiem, ważna jest gra najpierw oczami przed nogami.

Czy porozumiewasz się oczami z kolegami?
Zależy od zawodnika. Z Modriciem nie muszę rozmawiać, porozumiewamy się oczami. On patrzy na mnie i widzi, jak mam ustawione ciało. Ja patrzę na niego, widzę jego pozycję. Obaj wiemy, co zaraz się wydarzy. W rewanżu z PSG wszyscy myśleli, że rozszerzy grę, ale ja wiedziałem, że zagra to podanie. On też to wiedział, bo widział, że się zatrzymałem i cofnąłem, udając, że zaczynam patrzeć na jego podanie do skrzydła. On jest oczami, ruchem i głową przed zagraniem nogą. Wśród wielkich zawodników spojrzenie wystarczy do zrozumienia i zinterpretowania sytuacji.

Czy oceniasz wizualnie także rywali?
Również. Z minutę obserwuję przeciwników, by poznać ich ruchy i zachowania. Kiedy dostaję piłkę, wykonuję różne ruchy, by dowiedzieć się, z czym mogą mieć problem. Analizuję ich, ale nie wystarczy sama gra spojrzeń. To istnieje, ale ja w to nie wchodzę.

Niektórzy obrońcy próbują wywrzeć na tobie wrażenie wzrokiem?
Tak, często. To naprawdę mnie bawi. Nie, naprawdę, to jest zabawne. Trafiasz na obrońcę, który robi takie rzeczy i on po czasie rozumie, że to jest bezużyteczne. Uderzenia mnie barkiem i mówi: „Możesz się uspokoić”. Próbuje zrobić na mnie wrażenie. Mówię mu: „Możesz mnie dotykać, ale graj w piłkę”. Grajmy w piłkę. Ścieranie się głowami mnie nie interesuje. Nie lubię i nie chcę w to wchodzić. Widziałem w oczach obrońców agresję, tych podłych. Bez żadnego powodu.

Czy kiedyś widziałeś w nich strach?
Tak. To nie dodaje mi pewności siebie, ale próbuję wykorzystywać ich wady. Kiedy widzę zawahanie i niechęć, muszę to wykorzystać.

Czy często patrzy na bramkarza?
Obserwuję go już przed meczem. Patrzę, gdzie jest bardzo mocny, a gdzie nie taki dobry. To może pomóc.

Kiedy piłka do ciebie dociera i rozpoczynasz atak, czy patrzysz na pozycję bramkarza?
Niekoniecznie... Zależy. Przeciwko Bilbao strzeliłem topowego gola po podaniu Kroosa i uderzeniu z pierwszej piłki. Nie spojrzałem na pozycję bramkarza w tej akcji, ale wcześniej widziałem, że stawał bardzo blisko pierwszego słupka. Więc uderzyłem bez patrzenia. Miałem tę informację już wcześniej. Wiem dokładnie, gdzie ruszy każdy z kolegów i co zrobi w danej akcji. To dla mnie coś łatwego, bo mam już to w głowie. Dla rywala rozpoznanie tego zajmuje trochę czasu. Im dalej w meczu, tym więcej wiem.

Czy wzrok może ci czasami uciec od gry?
Nie do punktu, w którym staję się widzem, ale to już się działo, gdy byłem zmęczony czy mieliśmy trudną sytuację, że trochę uciekały mi oczy, ale nie na długo. Gdzieś się zawieszają, na trybunach czy czymkolwiek. Może tak się dziać, gdy marnujesz 2-3 okazje albo tracisz dwa razy z rzędu piłkę. Jednak szybko mówię sobie, że muszę wrócić do gry.

Co słyszysz na murawie?
Wszystko: fanów, kolegów, piłkę, trenerów... Wszystko. Każdy dźwięk słyszę oddzielnie. I zwracam uwagę na wszystko. Wszystko pasuje. To taki koncert.

I czego słuchasz?
Zależy. Słucham dźwięków, ale skupiam się na swojej grze i piłce. Na przykład, kiedy kopię, piłka wydaje dźwięk i wiem, czy to będzie silne kopnięcie, celne, skończy się bramką czy wyląduje poza nią... W momencie kiedy piłka odchodzi mi od nogi, wiem, co się wydarzy przez dźwięk. Z drugiej strony, dźwięk nadchodzącego podania nie zmienia mojego sposobu przyjęcia. Najważniejsze to ustawienie względem zagranej piłki: ruszam się czy stoję, gdzie jestem względem pola karnego. Muszę dostosowywać pozycję i ustawienie ciała do sytuacji.

Czy koledzy krzyczą do ciebie, gdy masz piłkę?
Tak i za bardzo tego nie lubię. Robią tego jednak coraz mniej. Wiedzą, że ich widzę. Na przykład, Vini. Powiedziałem mu: „Nie musisz krzyczeć mojego imienia. Nie martw się, widziałem cię i wiem, gdzie pobiegniesz. Nie ma sensu, żebyś krzyczał”. Krzykiem możesz zdradzić się rywalowi, który przewidzi zagranie albo naruszyć zagrywającego podanie. Ja wiem, co zrobię, ale po krzyku mówię sobie, że może rywal wie, co się wydarzy i muszę to zmienić. Czasami przez to wybierasz źle, bo krzyk naruszył twój pierwszy pomysł.

Jak na ciebie mówią w drużynie?
Karim, Nueve [dziewiątka]... Zależy. Albo „Kariño” [od Karim + „cariño”, czyli z hiszpańskiego „kochanie”]. Reszta też ma swoje przydomki: Vini, Luka... Wcześniej Cristiano był Crisem.

Często słyszysz Carlo Ancelottiego?
Nie. On bardziej gestykuluje. Widzisz, gdy nie jest zadowolony. Często krzyczy do mnie: „Co ty robisz?”. [śmiech] Nic nie odpowiadam, bo często to nie jest nic osobistego. Dobrze rozumiem, o co mu chodzi. Po prostu chodzi mu o to, co robimy jako drużyna i że czas wrócić do meczu. Mamy dobre połączenie. Mourinho dużo krzyczał, ale to były inne czasy, inny futbol z większą ilością napięcia. To był krzyk, zachęcanie, trochę wszystkiego. Mogło być dobre albo złe. To jednak wciąż jeden z najlepszych trenerów, jakich miałem. Z Zizou też dobrze słyszałeś, kiedy nie był zadowolony!

Jak odbierasz okrzyki kibiców?
Zależy... Na przykład, kiedy zanotujesz zły drybling czy strzał i na ciebie gwiżdżą, to jest trudno. Ale jeśli cię zachęcają, to co masz zrobić? Próbujesz przy następnym podaniu. I następnym. W końcu może trafisz. Na końcu to ma duże znaczenie.

Słyszysz, gdy coś im się podoba?
Gram w futbol właśnie dla emocji kibiców i wywoływania ich. Chcę dawać im to, co daję rodzinie. Chcę, by wszyscy kibice, przed którymi gram, czuli, że... Że to coś! Na boisku słyszę te „Och!” czy „Ach, k...., co on robi”. Jeśli ktoś uderza, musi zdobyć bramkę. To jednak coś trudnego, bo masz przed sobą najlepszych bramkarzy. Rozumiem jednak wszystkie emocje ludzi. To staram się oferować, by uwielbiali też każde podanie czy przyjęcie. Podanie, którego wcześniej nie zagrywano, to nie gol, ale jeśli jest dobre i ktoś mówi „Och!”, to właśnie to lubię. Lubię zagrania, które wywołują szczęście kibiców.

Chcesz tworzyć show w środku show!
Kiedy mnie oglądasz, chcę, żebyś mówił sobie: „To szaleństwo, co on robi Podanie, ruleta, gol, przyjęcia, szaleństwo!”. Co do ruchów, próbujesz nimi tworzyć też przewagi kolegom, by to oni znaleźli się na dobrej pozycji.

Jak sam powiedziałeś, grasz dla tych, którzy rozumieją tę grę.
Dorastałem z tym futbolem dla znawców. Bo tak na niego patrzę. W debiucie z Nantes grałem na jeden kontakt i ruch. To samo robiłem na osiedlu, gdy grałem z kolegami o 6-7 lat starszymi, czyli silniejszymi i szybszymi. Szybko patrz, szybko myśl, szybko działaj.

Czy czasami słyszysz ciszę?
Tak, na przykład przed wykonaniem karnego. Popatrzmy na ten z rewanżu z City. Tam było bardzo głośno, moje uszy były pełne. Czułem się jak w samolocie. Dotknąłem je sobie i skoncentrowałem. Nie zatykałem hałasu, po prostu je lekko poklepałem. Do tego gadanie ludzi, nawet bramkarza. Wtedy jednak go już nie słyszałem, widziałem tylko ruszające się usta.

Czy słuchałeś gwizdów, jakie kierowano na ciebie w trakcie kariery?
Tak, na Bernabéu, w reprezentacji i w Lyonie... To coś ciężkiego, bo to twoi fani. Przychodzą po czasie, co oznacza, że nie zrobiłeś czegoś dobrze przez określony czas. Musisz sam sobie powiedzieć: „Co zrobić, by z tego wyjść?”. Robić dalej to samo, stracić pewność siebie, bać się, zostać zwykłym piłkarzem i być po prostu wygwizdywanym? Czy przejąć kontrolę, bo znam swoją jakość i dojść do tego, że będą mi klaskać? Musisz wybrać. Niektóre gwizdy przyprawiały mnie o ból głowy. Kiedy wracałem wtedy do domu... Musisz starać się nie zanieczyścić sobie głowy. To coś trudnego, ale dzięki temu też możesz zajść na szczyt.

Czy rozumiesz prowokacje słowne?
Istnieją, ale ja na to nie liczę. Obelgi na boisku, wchodzenie do głowy rywala, popychania – nie ma to dla mnie sensu. Nigdy nie dojdziesz z tym do końca. Mnie to nie interesuje. Jesteśmy tu, by grać.

Więc to ciągle istnieje?
Szczerze, nie, minęło już dużo czasu. Nawet kiedy rywal ostro mnie zaatakuje, po akcji tego żałuje. Mówię mu: „Spokojnie, dopóki grasz w piłkę, nie ma problemu”.

Czy stadion ma specyficzny zapach?
Prawda jest taka, że czujesz, gdy wszystko wybuchnie. W rewanżu z Paryżem wiedziałem, że coś się wydarzy... Cóż, nie to, że strzelę trzy gole, ale czułem to wszędzie: w szatni, na zgrupowaniu, u kolegów, u kibiców... To nie było takie normalne. Murawa była dobrze zroszona... Czułeś, że coś się wydarzy. Czasami miałem to samo odczucie na Gerland. Przed meczami wychodziłem na boisko z Bernardem Lacombem, spacerowaliśmy i czułem, że dzisiaj trafię.

Który piłkarz cuchnie futbolem?
Na murawie pachniesz! Zizou, R9, oni pachnieli dobrze [śmiech]. To dobry wybór i gest wobec prostego futbolu.

Ty cuchniesz futbolem?
Tak, tak myślę, bo moja gra jest prosta. Jeśli weźmiemy panenkę z City, to mój brat mówi mi o niej, że wtedy naprawdę oszalałem. Ale dlaczego? „Wcześniej zmarnowałeś dwa karne w jednym meczu i nie powinieneś był strzelać tego karnego. Macie półfinały, przegrywacie 2:4 i ty sobie robisz panenkę”. Dla mnie to nie był żaden ogień. Dla mnie to było proste, więc musiałem to zrobić. W poprzednim meczu, kiedy dwa razy uderzałem do prawej bramkarza, mojej silnej strony, on obronił moje dwa uderzenia. Usunąć strzał w prawo bramkarza? Robi się gorąco. Więc w lewo? On pójdzie w lewo. Więc w prawdziwym życiu zrobię Zizou! To miałem w głowie. Kiedy cuchniesz futbolem, robisz łatwo rzeczy, które wydają się skomplikowane.

Jak smakuje strzelenie gola?
Za dobrze! Lubisz też, gdy inni zdobywają ważne bramki, gdy jesteś pod presją. To cię wyzwala. Pfff... To coś szalonego. Jest to brutalne i intymne. Musisz to przeżyć. I czujesz też wtedy swoje znaczenie dla kolegów, którzy są szczęśliwi. Pracujemy cały tydzień i boom. „Zobacz, strzelił to!”. Czuję to w nich. I po tym zwycięstwo jest bardzo emocjonalne.

A porażka?
Jeśli przegrałeś, zrobiłeś coś źle. Jeśli szanujesz to, co masz zrobić, patrząc na klub, w jakim jesteśmy i drużynę, jaką posiadamy, to nie możemy przegrywać. Zagrałeś źle i nie przełykasz łatwo porażki, ale przynajmniej wiesz dlaczego przegrałeś. Najgorsze jest to, gdy grasz dobrze i przegrywasz. Dominujesz, grasz pięknie, ich bramkarz wszystko broni, a oni po jednej akcji mają gola i cię zabijają. Wtedy posmak jest zły.

Czy miałeś kiedykolwiek posmak zwycięstwa?
Nie. Miałem za to poczucie bycia lepszym.

Nawet ta Złota Piłka nie ma takiego posmaku...
Rewanżu? Nie. Dawno temu dostałem pierwszą nominację (w 2008 roku), a na końcu byłem od niej daleko, chociaż czasami mogłem być wyżej. Jednak za każdym razem szedłem cicho dalej. W poprzednim roku nie wygraliśmy niczego z drużyną i byłem czwarty. Było ciężko, ale bez zmartwień. Czy potrzebowałem więcej? Ok, więc wyjdę i to zrobię. To jednak żaden rewanż. Ruszyłem po to sam, pracowałem sam, robiłem to z głębi siebie i tak wygląda moje życie. Mam wokół kolektyw, ale nikt nie prowadził mnie za rękę. Pokazałem swoje. Nie należy zapominać, że pięć lat temu próbowano ze mnie zrobić kogoś innego... Zostałem na swoim miejscu, dalej pracowałem, podszedłem do tego spokojnie. Wróciłem na czoło i jestem dzisiaj tutaj. To szczególna Złota Piłka, z tych najpiękniejszych. To tak naprawdę historia. Przyszła z bardzo daleka. Pięć lat temu nikt by tego nie przewidział. Nikt. Dlatego jest wyjątkowa, wspaniała i naznaczy historię Złotej Piłki. Ruszyłem, by ją znaleźć.

Czy czasami mówisz sobie, że zjesz tego obrońcę?
Na treningach proszę Alabę, Militão i Rüdigera, żeby bronili jak w meczach. Są najlepsi. Nie będziemy sobie łamać nóg, ale grajmy twardo, szybko, nie daj mi zagrać. Dzięki temu będę gotowy na mecz. Nie mówię jednak sam sobie: „Zjem go”. Zjeść obrońcę mogłem, jak byłem młodszy [śmiech]. Nie, nie robię tego. Szukam zrobienia różnicy. Gdy wychodzę na boisko, mówię sobie: „Dzisiaj złapię wszystko, rozwalę tę klatkę rywali”.

W jaki sposób lubisz dotykać piłki?
Używam całej stopy, ale największą przyjemność sprawia mi jej zewnętrzną część. Oglądałem i uczyłem się z prowadzenia piłki Ronaldo. Nie mogę jednak robić tego jak, to niemożliwe. On cuchnie futbolem, widzisz to po jego dotknięciach. Dba o piłkę i jest płynny w ruchach. Potrzebuję takich odczuć. Wizja i spojrzenie nie są na piłce, ale są dalej. Ja jednak nie mogę kopnąć i biec. Nie chcę zniszczyć piłki. Chcę, żeby była czysta i piękna. Głaszczę ją przy przyjęciu i uderzam przy strzale, ale mogę strzelić też delikatniej, gdy szukam dokładności. Zależy.

W lewej stopie odczucia są inne?
Tak. Szukam dobrego dotknięcia, nie jest dla mnie naturalne. Kopię też mocniej. Prawą jestem dokładniejszy, wręcz chirurgiczny.

Opisz mi, jak zachowasz się w danej sytuacji z piłką. Jesteś plecami do piłki w kole środkowym, podchodzisz na rozegranie do Modricia.
Najczęściej będzie to podanie do wewnętrznej części stopy. Jeśli piłka leci wolno, oddaję ją podeszwą. Jeśli szybko, kawałkiem wewnętrznej części stopy. Jeśli tylko jest przede mną, bo jeśli rusza, zagrywam na bok. Moje dotknięcie dostosowuje się do podania kolegi, mojego ustawienia i ruchu osoby, której podam. A jeśli zagrywam na zewnątrz, mogę to zrobić na różne sposoby, bo w głowie mam już nawet opcję strzału.

Dokładnie, on znajduje klepkę i piłka do ciebie wraca, ale tym razem 35 metrów przed bramką. Masz na lewej stronie Viníciusa.
Podaję na lewą nogę Viniego, jeśli mam zagrać do nogi albo trochę na zewnątrz, jeśli nie jest za daleko. Albo zagrywam do środka, jeśli chcę, żeby wbiegł głęboko między obrońców w kierunku bramki.

On biegnie i znajduje cię przed polem karnym, trochę z lewej strony, w 3/4 pola karnego, widząc, że możesz kontynuować akcję.
[rysuje palcami akcję na stole] Przyjęcie wewnętrzną częścią stopy, ciało ustawione do prawej, małe dotknięcie na zewnątrz i strzał lub dośrodkowanie.

Jeśli mielibyśmy znaleźć twój szósty zmysł, czym on byłby?
Instynktem? To na pewno. Jestem instynktownym piłkarzem. Nie myślę o wszystkim. Pomyślałem o wszystkim, ale jednocześnie o nie pomyślałem. Kiedy mam piłkę, działa instynkt.

Najlepsza pozycja w polu karnym, jak to widzisz?
Zawsze potrzebujesz trochę szczęścia. Musisz się ustawić i wierzyć w tego, kto ci poda. Każdemu, kto chce mnie znaleźć, zawsze mówię: „Podaj w pole karne. Nie szukaj mnie. Ja sobie poradzę”. Jeśli znajdzie odpowiednią przestrzeń, nawet gdy jestem sam na 3-4, to mogę strzelić. To jest zaplanowane.

Instynkt to rozumienie rzeczywistości czy przewidywanie jej?
Zawsze masz myśl, która mówi ci, co zrobić. Potem musisz wybrać. Ja słucham instynktu i to robię. Kiedy tylko myślałem o czymś w kategoriach „może”, to szansa uciekała. Jednak mój instynkt to coś bardziej odnoszącego się do strzelania i wykańczania. Reszta to bardziej odczucia. Czuję akcję poprzez ruchy, na przykład poprzez przewidzenie ruchu rywala. Trzeci gol z PSG to naprawdę instynkt. Pobiegłem, natarłem [klaszcze w ręce], zewnętrzna część stopy. Mogłem uderzyć podbiciem, trochę odgiąć ciało, ale instynkt powiedział, że ma być fałsz. Po strzale biegłem dalej i piłka jeszcze nie wpadła, ale już świętowałem. To instynkt.

Czy z instynktu rodzą się inspiracja i kreatywność?
Tak. I to zawsze kierowało moją grą. Kreatywność przychodzi sama. Ja gram kreatywnie. Jestem tego pewny. To nie są rzeczy, które widzisz przez cały czas. Nie podaję dla samego podania. Czasami tak to wygląda, ale to coś więcej. Albo przyjęcia, zawsze szukam nimi miejsca, by otworzyć sobie boisko i możliwości.

Każda dotknięta piłka to szansa na kreowanie?
Tak. Tak próbuję grać. Ktoś może powiedzieć, że to przesada i nie można przeginać, ale to zależy, jaką piłkę dostajesz, co z nią robisz i co dzieje się potem. Akcja bierze się z tego, co każdy robi w każdym jej momencie. Nie liczy się tylko koniec. Znaczenie ma wszystko. Jeśli zagrywasz na skrzydłowego, ale on się zatrzymuje, to nic już nie jest takie samo. Wszystko jest kreatywne. Droga w akcji jest kreatywna.

Czy instynkt, twój szósty zmysł, zamienia technikę w sztukę?
Na końcu to musi być sztuka. To jest sztuka.

Czy ty podniosłeś swoją grę do rangi sztuki?
Tak. Czasami oglądam swoje mecze i mówię: „Poważnie tak to wygląda!” [śmiech].

Stałeś się więc artystą?
W tym co robię, tak. Przy tym to zależy tylko ode mnie. Wszystko, co robię, nawet zwykłe podanie czy ruch, oparte jest na tym, co może wydarzyć się potem. Dorastałem z futbolem artystów – Zizou i Ronaldo. Chociaż od tamtego czasu widzieliśmy wielu świetnych piłkarzy, oni byli na innym poziomie. Ze względu na swoje osiągnięcia Cristiano i Messi to także artyści, nie możesz grać jak oni.

A gdzie jesteś ty?
Dokładnie pośrodku. Czujemy ten sam futbol, mamy pewne podobieństwa, ale nie mogę wejść w ich grę. To nie to samo i nie chodzi o żadne tabele. Zizou i Ronaldo, po prostu nie mogę. Dorastałem z ich futbolem, inspirowałem się nimi. Jestem unikalny, mam swoją grę, ale nie możesz ustawiać mnie z nimi. Nikogo nie możesz ustawiać z nimi. To samo z Crisem i Messim. Ja jestem sam. Stałem się piłkarzem, o byciu którym marzyłem: strzelającym, podejmującym decyzje w ważnych meczach, grającym dobrze, wstającym po niepowodzeniach. Jestem unikalny w mojej grze i tym, czego dokonałem.

Czy ta Złota Piłka to życiowa lekcja?
Patrząc na wszystko, co mi się przydarzyło, nie tylko w piłce, to nie mogę porównać siebie do żadnego innego zawodnika, bo jest za dużo różnic. Czasami też wydarzenia wokół mnie były po prostu za ciężkie. To jest moja życiowa lekcja, nie dla innych. Nie jest to też przykład dla innych. Ja zacząłem bardzo nisko i doszedłem na szczyt. To była długa droga z dobrymi i bardziej smutnymi momentami, z rodziną, z płaczącymi rodzicami... To nie tylko futbol. To więcej niż Złota Piłka.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!