Odpalona armata
Rodzina prosiła go, by częściej strzelał. Trenerzy w kategoriach młodzieżowych prosili go, by częściej strzelał. Zidane i Ancelotti dla odmiany prosili go zaś, by częściej strzelał.
Fot. Getty Images
W przypadku Fede Valverde niemal od zawsze istniały uzasadnione podejrzenia, że dysponuje ponadprzeciętnym uderzeniem i instynktem strzeleckim. Urugwajczyk opierał się jednak wszelkim sugestiom aż przez cztery lata. Kiedy już wreszcie stwierdził, że ma dosyć wysłuchiwania ciągle tego samego, worek z bramkami się rozwiązał. 24-latek w ostatnich tygodniach jedynie udowadnia, że umie wypalić jak z armaty. A raczej dwóch armat. Bo choć mowa o zawodniku prawonożnym, to jednak aż trzy z sześciu trafień zanotował lewą nogą.
Sam zainteresowany przyznaje, że w pewnym momencie problemem był brak wiary w powodzenie swoich prób. – W zeszłym sezonie obijałem słupki i poprzeczki, przez co traciłem poczucie, że może się udać. Dziś wpada, więc jak mam piłkę przy nodze i odpowiednią okazję, próbuję – mówił w wywiadzie dla rodzimych mediów. Gdy w zeszłym sezonie Fede wpadł w dołek spowodowany kontuzją, postanowił chwycić się rad dietetyka i trenera mentalnego, by zmienić podejście. Efekt był widoczny gołym okiem. Najpierw zdołał wywalczyć sobie mocną pozycję u Ancelottiego, teraz zaś dokłada do wszystkiego kolejne trafienia.
Fede zdołał nareszcie wyjść z „poczekalni”, w której przebywał przez długie miesiące i dziś nie tylko ma pewny pierwszy plac, ale też nareszcie zastosował się do rad wszystkich swoich trenerów. Tak oto na ten moment pomocnik jest wraz z Benzemą drugim najskuteczniejszym graczem w zespole. Tylko Vinícius zdołał uzbierać jednego gola więcej. Na wyobraźnię może działać fakt, że Valverde w ostatnich 15 potyczkach wpisywał się na listę tyle samo razy co w 148 poprzednich łącznie.
– Kiedy zaczął coraz śmielej poczynać sobie w Realu Madryt, pytałem go, dlaczego nie uderza częściej i nie wchodzi śmielej w pole karne. Nie robił czegoś, do czego miał ewidentne predyspozycje – opowiada Alejandro Garay, pierwszy trener Federico z reprezentacji młodzieżowych. Zidane myślał w niemal identyczny sposób: po odbiorze podchodź wyżej. Urugwajczyk miał problem, by się przemóc i w seniorskim futbolu próbować tego, co za juniora wychodziło mu bardzo dobrze. Nawet w Castilli nieśmiałość dawała o sobie znać. W 30 starciach zdobył zaledwie trzy bramki. W barwach Peñarolu i podczas wypożyczenia do Deportivo nie udało się natomiast ukłuć ani razu.
Wreszcie jednak doczekaliśmy się prawdziwej eksplozji. Fede stał się bardziej zdecydowany i, w rezultacie, skuteczny. Pomocnik oddaje strzał średnio co 35 minut (w zeszłym sezonie co 62), a żaden z kolegów nie może pochwalić się lepszą celnością – aż 18% strzałów ląduje w siatce, w samej lidze 25%. Dla porównania, jego skuteczność w poprzedniej kampanii wynosiła 2%, a złożył się na to cały jeden gol – w półfinale Superpucharu Hiszpanii z Barceloną.
Wszyscy doskonale wiedzą już z wypowiedzi Ancelottiego, że trener wprost wyznał piłkarzowi, iż wymaga od niego co najmniej dziesięciu goli w sezonie. – Ćwiczymy strzały codziennie. Pracuję nad wykończeniem niemalże dzień w dzień. W trakcie tego typu treningów uderzam na różne sposoby, w różne miejsca, z rywalem na plecach, bez niego, zbiegając w jedną i w drugą stronę. Strzelam lewą, prawą, próbuję sztuczek – wyznał Fede w rozmowie z urugwajskimi dziennikarzami. – On nawet jeszcze nie widzi swojego sufitu. To dzieciak, ma 24 lata. W piłce wszystko dzieje się bardzo szybko. Trzeba być mimo wszystko ostrożnym ze stawianiem wymagań – dodaje Garay.
Tego lata koledzy doradzili Valverde, by zachowywał spokój w momencie oddawania strzału. I choć grunt był żyzny, to nikt nie spodziewał się, że obrodzi aż tak obficie. Federico strzela obiema nogami i na różne sposoby. Przede wszystkim należy jednak podkreślić jego skuteczność z dystansu. Wraz z Jamesem Maddisonem z Leicester jest graczem, który zdobył najwięcej bramek zza pola karnego spośród wszystkich piłkarzy najmocniejszych lig Europy. Tego typu gole stanowią też prawie połowę ogólnego strzeleckiego dorobku Federico w barwach Realu Madryt.
We wrześniu Ancelottiego spytano, czy jego zdaniem Valverde jest jednym z najlepszych graczy świata na swojej pozycji. Włoch westchnął i ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że trzeba poczekać. Szkoleniowiec nie chce zagłaskać swojego pupila, jednak w rzeczywistości wszyscy widzą, ile Fede znaczy dla Realu Madryt. Być może Carletto po prostu nie wypadało być aż tak bezpośrednim w osądach, jak Toni Kroos.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze