Advertisement
Menu

Starcie imienia Alfonso Péreza

Mecz Realu Madryt z Getafe to – wbrew wszelkim pozorom – wcale nie jest taka zwykła sobie potyczka, o której równie niewiele się mówi, co i szybko się zapomina.

Foto: Starcie imienia Alfonso Péreza
Fot. Getty Images

Spotkanie z Getafe na pierwszy rzut oka nie jawi się jako jedno z tych wydarzeń w trakcie sezonu, na które czekamy z wypiekami na twarzy. Spoglądając w kalendarz na nazwę dzisiejszego przeciwnika Realu Madryt raczej żaden madridista nie odczuje charakterystycznych mrówek na plecach sprowokowanych wielkim ładunkiem emocjonalnym bezpośrednio związanym z tą rywalizacją. Ale prawda jest taka, że ten mecz ma więcej różnego rodzaju smaczków i podtekstów niż mogłoby się komukolwiek wydawać.

Zacznijmy od tego, że Królewscy zawitają dziś na Estadio Coliseum Alfonso Pérez. Stadion, którego oficjalna inauguracja odbyła się wcale nie tak dawno temu, bo 2 września 1998 roku. No dobra, a skąd w ogóle wziął się tam ten Alfonso Pérez? Jedno z pierwszych skojarzeń może być takie, że to pewnie jakiś legendarny prezes klubu, który zapisał się w jego historii złotymi zgłoskami. Otóż nie. Alfonso Pérez to były hiszpański napastnik urodzony właśnie w Getafe. Jest wychowankiem… Realu Madryt. I to nie byle jakim wychowankiem, który nie zostawił po sobie żadnego śladu. Wcale nie.

Pérez rozegrał w śnieżnobiałej koszulce 119 meczów we wszystkich rozgrywkach, strzelił 22 gole i zanotował jedną asystę. Zdobył z klubem mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla i Superpuchar Hiszpanii. Najwięcej występów i bramek zaliczył w barwach Betisu (był boiskowym kolegą Wojciecha Kowalczyka), ponadto ma za sobą także przygody z Barceloną i Olympique Marsylia. Co ciekawe, dał się we znaki nawet reprezentacji Polski, a konkretnie olimpijskiej reprezentacji Polski. W pamiętnym finale turnieju olimpijskiego w Barcelonie w 1992 roku wybiegł w pierwszym składzie La Rojy, towarzysząc w ataku Luisowi Enrique i Kiko, który dwukrotnie trafił do siatki i okazał się katem Biało-Czerwonych. I teraz dochodzimy do sedna sprawy – Alfonso nigdy, ale to nigdy nie zagrał dla Getafe. Jednakże władze klubu stwierdziły, że w uznaniu dla jego wybitnych sportowych zasług ich dom będzie nosił imię jednego z najsłynniejszych obywateli podmadryckiego miasta.

Czy potyczkę Realu z Getafe można w ogóle określić mianem derbów Madrytu? I tak, i nie. Niektórzy śmieją się, że są to małe derby Madrytu. Właściwie precyzyjniej byłoby powiedzieć o tej konfrontacji jako o derbach Wspólnoty Madrytu. Getafe to w końcu osobne miasto oddalone od centrum stolicy Hiszpanii o trzynaście kilometrów. W przeciwieństwie do Rayo Vallecano, które jest klubem madryckim, a Villa de Vallecas, z której się wywodzi, jest jednym ze stołecznych dystryktów, czyli po prostu dzielnic. Tak czy inaczej, Getafe Club de Fútbol, które w obecnym kształcie i pod obecną nazwą istnieje od 8 lipca 1983 roku, nie ucieknie od powiązań ze starszym i potężniejszym kuzynem ubranym na biało.

Można by wręcz rzec, że Getafe jest swego rodzaju filią Realu Madryt. Nie byłoby to wielkim nadużyciem, jeśli w kadrze pierwszej drużyny znajduje się aktualnie pięciu zawodników z przeszłością w ekipie Los Blancos. Większą bądź mniejszą. Nieco ponad dwa miesiące temu pełnoprawnym graczem Los Azulones po wykupieniu go za dziesięć milionów euro został Borja Mayoral. Do końca sezonu na Coliseum Alfonso Pérez w ramach wypożyczenia z Castilli przebywa Juanmi Latasa. A nie można zapomnieć przecież o Jaime Seoane, Davidzie Sorii i przede wszystkim Kiko Casilli, czyli wychowankach Królewskich. Wolny od tego typu koneksji nie jest też Quique Sánchez Flores, który w latach 1994-1996 grał w Realu, a teraz jest trenerem Getafe, zresztą już trzeci raz w karierze. Geta na tyle mocno związało się z 35-krotnym mistrzem Hiszpanii, że nawet najwyższą domową porażkę (1:5) poniosło w starciu z nimi, a miało to miejsce dokładnie 16 października 2016 roku, gdy szkoleniowcem madrytczyków w trakcie swojej pierwszej kadencji był Zinédine Zidane. Więcej – przypominacie sobie może goleadę 7:3 w ostatniej kolejce kampanii 2014/15? Wówczas Real na Santiago Bernabéu zmiażdżył Getafe po hat-tricku Cristiano Ronaldo oraz golach Chicharito, Jamesa Rodrígueza, Jesé i Marcelo. Kiedyś to się strzelało…

W poprzednim sezonie Getafe najpierw Míchela, który posadę stracił jednak już w październiku, a później Quique Sáncheza Floresa uplasowało się na 15. miejscu w tabeli z dorobkiem 39 punktów, a więc z zaledwie jednym oczkiem nad strefą spadkową. Na uwagę z pewnością zasługuje fakt, że Los Azulones podczas swojej przygody z Primera División spadli tylko raz, w sezonie 2015/16, ale za to już po roku wrócili na salony, by rozpocząć jeden z lepszych okresów w historii klubu. Podopieczni Pepe Bordalása dzięki zajęciu piątej pozycji na koniec rozgrywek 2018/19 wywalczyli sobie prawo do rywalizacji w fazie grupowej Ligi Europy. Ba, dostali się nawet do fazy pucharowej, gdzie mierzyli się z takimi tuzami europejskiego futbolu, jak Ajax czy Inter Mediolan.

Getafe Bordalasa słynęło z bezkompromisowego, eufemistycznie rzecz ujmując, stylu gry. Nieprzypadkowo niemal nieustannie porównywano tę drużynę do pierwszego Atlético Diego Simeone. W tym sezonie zespół byłego menedżera Watfordu wraca do korzeni, bo w siedmiu dotychczasowych spotkaniach otrzymał trzy czerwone kartki. Żeby było jeszcze ciekawiej, wszystkie w wyjazdowych grach i wszystkie po 90. minucie. Siedem punktów po siedmiu kolejkach to z pewnością nie jest wynik rewelacyjny (nawet pomimo dwóch wygranych z rzędu przed przerwą reprezentacyjną), ale Quique Sánchez Flores na przedmeczowej konferencji prasowej zadeklarował, że przed dzisiejszym meczem nie wziąłby w ciemno remisu i że jego zawodnicy wyjdą na boisko, by zdobyć trzy punkty.

Jeżeli, może nieco na siłę, ale jednak, chcielibyśmy szukać elementu, w którym Los Azulones przodują nad Los Blancos, to moglibyśmy wskazać na czyste konta. Getafe co prawda straciło piętnaście bramek, ale w przeciwieństwie do Realu dwa razy zagrało na zero z tyłu. Byłoby miło, gdyby tym razem podopieczni Carlo Ancelottiego skutecznie aż do ostatniego gwizdka Antonio Mateu Lahoza bronili dostępu do własnej bramki, wobec absencji Thibaut Courtois strzeżonej wciąż przez Andrija Łunina. Po środowym meczu z Szachtarem odczucia w obozie Królewskich są raczej słodko-gorzkie, bo gra momentami mogła wprawiać w zachwyt, ale zawodziła decyzyjność i skuteczność, a przecież przy wyniku 2:1 zwycięstwo nigdy nie jest niczym pewnym. Nie ulega jednak wątpliwości, że po ubiegłotygodniowym podziale punktów w potyczce z Osasuną, dziś zwycięstwo jest więcej niż obowiązkiem. Bez względu na odpoczynek Karima Benzemy.

Przy oczekiwaniu na wieczorny triumf pamiętajmy, że Getafe nigdy tanio skóry nie sprzedaje, zwłaszcza przeciwko Realowi Madryt. Wszakże pierwsza przegrana Los Blancos w tym roku kalendarzowym miała miejsce 2 stycznia w starciu właśnie z Getafe na Coliseum Alfonso Pérez. Podobno historia lubi się powtarzać, ale wolelibyśmy jednak, by nasi ulubieńcy – dowodzeni na murawie przez powracającego do wyjściowego składu Lukę Modricia, który w obliczu swojej obecności w jedenastce przywdzieje również opaskę kapitańską – do tego nie dopuścili.

O ile prawdą jest, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, to Królewscy są całkiem nieźli. Ale to wymaga jeszcze potwierdzenia i udokumentowania. Tak, żeby przed monstrualnie intensywnym okresem poprzedzającym katarski mundial nikt nie miał wątpliwości, że Carletto jest debeściak i jego mafia też jest debeściak.

* * *

Początek meczu dzisiaj o godzinie 21:00. Transmisję będzie można obejrzeć na kanale CANAL+ Sport 2 w serwisie CANAL+ online, który oferuje 6-miesięczny pakiet za 240 zł.  

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich przy golach obu ekip to 3,25.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!