Real ma dość bycia wykorzystywanym
W minionych tygodniach były wypowiedzi Mbappé, parę dni temu przemówił natomiast ojciec Haalanda. I jeden, i drugi mówili o Realu Madryt. Francuz próbował otwierać sobie zamknięte drzwi, Norweg natomiast umiejscawiał Królewskich w hierarchii opcji do wyboru w kontekście transferu.
Fot. Getty Images
Podobne zabiegi powtarzają się coraz częściej i niektórych w klubie zaczynają męczyć. Działacze mają powoli dosyć tego, że niektórzy piłkarze poruszają temat Realu Madryt, by tylko wywindować swoją wartość. Mbappé i Haaland szukają w ten sposób własnych korzyści, jedynie szkodząc Królewskim. Nieraz cierpi na tym nawet szkółka. Wystarczy wspomnieć słowa Pedriego, na którego Real niegdyś specjalnie napuścił opady śniegu, by tylko nie był w stanie zaprezentować pełni potencjału.
Włodarze nauczeni podobnymi doświadczeniami zachowują bardzo dużą ostrożność w nawiązywaniu kontaktów z otoczeniem piłkarzy. Na Bernabéu wolą unikać sytuacji, w których ktoś używa nazwy klubu tylko po to, by wzbudzać wokół siebie większe zainteresowanie. Królewscy czują się najzwyczajniej w świecie wykorzystywani. Zachowania Haalanda i Mbappé wzbudziły rozczarowanie i jedynie utwierdziły osoby decyzyjne w przekonaniu, że o Kylianie i Erlingu trzeba jak najszybciej zapomnieć.
Słowa ojca Norwega stanowiły ostateczny dowód na to, że Real potrzebuje zaangażowanych i gotowych na poświęcenie graczy, a nie kogoś, kto tylko wysługuje się kimś innym dla osiągnięcia własnych celów. By nie zostać oszukanym, diamenty najlepiej szlifować własnoręcznie. Dlatego też Królewscy od kilku lat, zamiast sięgać po gotowe produkty, wolą przeczesywać rynek w poszukiwaniu największych talentów o jeszcze nieugruntowanej pozycji w piłce na najwyższym poziomie, zwracając przy tym szczególną uwagę na aspekty charakterologiczne. Na takim podejściu można nie tylko zaoszczędzić, ale i wnieść dzięki niemu do szatni zdrowe wartości. Siany przez niektórych ferment po prostu nie przejdzie przez sito. Drzwi dla osób stosujących taką taktykę są zamknięte.
Gierki Haalanda i jego ojca rozpoczęła wizyta w Valdebebas w towarzystwie Mino Raioli. Od tamtego momentu Real nie przestawał pojawiać się w medialnych doniesieniach jako jeden z potencjalnych nowych pracodawców Erlinga. Wizyty w podobnym charakterze zazwyczaj nie są nagłaśniane, jednak komuś wyraźnie zależało na tym, by mówiło się o niej jak najwięcej. Z czasem Haalandowie wyciągnęli jednak właściwe wnioski i przestali robić wokół siebie tyle szumu. Szkodzili nim bowiem nie tylko Realowi, ale i samym sobie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze