Vinícius nie tańczy sam
Vinícius przetrzymał burzę na stadionie Atlético Madryt. Brazylijczyk w żadnym momencie nie dał się sprowokować, odegrał kluczową rolę przy drugiej bramce i po prostu był sobą.
Fot. Getty Images
Vinícius ponownie nie był w stanie wpisać się na listę strzelców w swoich szóstych Derbach Madrytu, ale można powiedzieć, że strzelił dwa gole z moralnego punktu widzenia – jeden był przeciwko rasizmowi, a drugi przeciwko tym, którzy podważali jego prawo do tańczenia przy okazji celebracji bramek. Rasistowskie okrzyki czy wymachiwanie czarnoskórą lalką w koszulce Realu Madryt to tylko niektóre z obrzydliwych scen, jakie miały w niedzielę miejsce pod Cívitas Metropolitano. Nie wiadomo, czy konkretnie te obrazki dotarły do Viníciusa, ale fakty są takie, że na boisko wybiegł bez żadnych kompleksów.
Chociaż Carlo Ancelotti zapewniał, że w szatni nie mówiło się o zamieszaniu, jakie w ostatnich dniach wytworzyło się wokół młodego Brazylijczyka, to raczej nikt nie uwierzy w to, że koledzy z zespołu nie rozmawiali ze sobą na ten temat. Najlepszym na to dowodem była reakcja Rodrygo po zdobyciu otwierającej wynik spotkania bramki, gdy wraz ze swoim rodakiem zaczął tańczyć w narożniku boiska. Spotkało się to z natychmiastową reakcją trybun, które zaczęły obrzucać zawodników Królewskich różnego rodzaju rzeczami.
To wszystko nie zmieniło jednak podejścia samego Viníciusa, który przez resztę meczu prezentował swój naturalny styl. 22-letni atakujący był najczęściej dryblującym zawodnikiem w szeregach Los Blancos (cztery próby) i w żadnym momencie nie dał się sprowokować Reinildo, który przez praktycznie całe spotkanie starał się go wyprowadzić z równowagi. Negatywnego wpływu na Brazylijczyka nie miały również naciski ze strony Diego Simeone, który w dosyć wybuchowy sposób reagował na każdą akcję, w którą zaangażowany był zawodnik Królewskich.
Vinícius odegrał również kluczową rolę przy drugiej bramce Fede Valverde, który wykorzystał to, że piłka odbiła się od słupka bramki strzeżonej przez Jana Oblaka. W drugiej połowie uśmiech w żadnym momencie nie zszedł z twarzy Brazylijczyka, który nie miał oporów przed tym, aby zdecydować się na nieudaną ostatecznie próbę minięcia rywala poprzez przerzucenie nad nim futbolówki. Mimo wysokiego napięcia Ancelotti widział, że jego perełce nie grozi większe niebezpieczeństwo, dlatego zostawił go na boisku przez pełne 90 minut. Vini dojrzewa i radzi sobie coraz lepiej nawet w tych najgorętszych sytuacjach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze