Laso: Jeśli zadzwoniłby do mnie Florentino Pérez, nie mógłbym odmówić
Były trener Realu Madryt udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Opowiadał w nim o kulisach zwolnienia z zespołu Królewskich, a także o planach na przyszłość.
Fot. własne
Pablo Laso udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Na rozmowę przyniósł raport medyczny, który otrzymał od swojego kardiologa. Na wzmiankę szczególnie zasługuje jedno zdanie, jakie tam zapisano: „może prowadzić normalne życie, może pracować i wykonywać aktywności w profesjonalnym sporcie, tak jak to robił wcześniej”.
Masz już w ręce raport medyczny od renomowanego kardiologa, który wyraźnie dopuszcza cię do prowadzenia profesjonalnych drużyn, podkreślając, że nie naraża to twojego zdrowia na ryzyko. Jak wielką ulgą jest posiadanie takiego dokumentu?
Oczywiście, kiedy przytrafił mi się ten „zawałek”, zawsze jest coś w środku, co powtarza: „dla mnie najważniejsze jest zdrowie”. Pod tym względem lekarze klubowi, Miguel Ángel López, czy lekarze, którzy się mną zajmowali w Sanitasie i przeprowadzili zabieg cewnikowania, zachowali się znakomicie. Po 48 godzinach wyszedłem ze szpitala, a po trzech dniach znów trenowałem. Jestem bardzo zadowolony, że mam ten dokument. Kiedy mija trochę czasu, masz trochę wątpliwości, czy wszystko jest dobrze, ale to normalne dla osoby, która przeszła przez coś takiego. Mnie nawet zaskoczyły reakcje lekarzy, którzy się mną zajmowali. „Jesteś w lepszym stanie niż wcześniej”, czy nawet „są ludzie w gorszej sytuacji niż ty, którzy mogą pilotować samoloty”. Później szukałem drugiej opinii, ale to ze względu na własny spokój. Ten czas, który minął, pomógł mi zrozumieć, że czuję się bardzo dobrze. Byłem w Vitorii, spędziłem czas z moją mamą i moją rodziną i zarówno oni, jak i moi przyjaciele, mają pewność, że czuję się dobrze. To mnie uspokaja. Spotkałem wielu ludzi w tym czasie i często słyszę: „wyglądasz zajebiście” (śmiech). Zawsze czułem się dosyć dobrze, ale trzeba podchodzić z szacunkiem do takich sytuacji.
Kiedy patrzysz dwa miesiące wstecz, to był moment, w którym myślałeś, że możesz umrzeć?
Szczerze mówiąc, nie bałem się o moje życie w żadnym momencie. To był dziwny epizod. W nocy poczułem ból w klatce piersiowej, przeszło mi i rano zadzwoniłem do Miguela, lekarza drużyny, który zachował się wobec mnie wspaniale. Powiedział, że pojedziemy zrobić badania, które wykazały obecność jakiegoś enzymu, chyba troponiny. Aktywowano protokół i musieli zrobić mi cewnikowanie. W kolejnym dniu przyszedł kardiolog i powiedział, że jestem w perfekcyjnej kondycji. Nie bałem się, że przyjdzie moment, w którym poczuję się bardzo źle. Czułem się źle, ale nikt nie myślał, że umieram, ani nic z tych rzeczy. Wyszedłem po 24 czy 48 godzinach i czułem się znakomicie. Uważałem na siebie, tak jak powinienem i trenowałem drużynę, pojawiłem się w hali i czułem się perfekcyjnie. Bardziej przestraszeni byli ludzie wokół mnie niż ja sam.
Ile badań wykonał ci zespół kardiologów, który opracowywał ten raport?
Kiedy trafiłem do szpitala, zrobiono mi cewnikowanie. W kolejnym dniu widziałem się z kardiologiem, który ocenił mnie na tyle dobrze, że mogłem wyjść. Powiedziałem mu, że przygotowujemy się do ligowego finału i następnego dnia jest wylot do Barcelony. Kardiolog mi powiedział. „Może pan zrobić, co pan chce. Proszę się badać i dbać o siebie, ale wszystko z panem jest dobrze”. Później musiałem się stawić na kontrolę na początku lipca, ale ja stosowałem się do zaleceń lekarskich. Wtedy szukałem drugiej opinii na temat mojej sytuacji i to jeszcze bardziej zapewniło mi spokój.
Ile badań wykonał ci Real Madryt, od kiedy otrzymał pierwsze informacje o twoich problemach kardiologicznych 7 czerwca do 4 lipca, gdy zostałeś zwolniony?
Żadnego. Dali mi zielone światło na początku. Graliśmy w finale i prawda jest taka, że ja podjąłem decyzję, że nie usiądę na ławce. Kosztowało mnie to jakąś sprzeczkę z kardiologiem, który uważał, że powinienem trenować, że mógłbym to zrobić bez problemów i że to byłby dobry znak dla ludzi, żeby mogli zobaczyć, że to nic poważnego, co uniemożliwia prowadzenie normalnego życia. Klubowy lekarz był cały czas ze mną i wiedziałem, że jeśli będę mieć jakiś problem, mogę się do niego zgłosić. Później przyszło porozumienie z klubem w sprawie zakończenia współpracy i kontrola u kardiologa. Zmienili mi wtedy lekarstwa, a ja zdecydowałem się poszukać innej opinii, co zrobiłby każdy.
W pożegnalnym komunikacie można było przeczytać, że „priorytetem dla klubu jest przede wszystkim zdrowie Pablo Laso ze względu na szacunek i uczucia wobec niego”. Nie dziwiło cię to, że z jednej strony zdrowie było priorytetem, a z drugiej klub nie wykonał ci żadnych badań przez 30 dni poprzedzających rozstanie?
Na początku mnie to nie zaskoczyło i uważałem, że to normalne, ponieważ dostałem zielone światło od lekarzy ze szpitala. Nie będą badać kogoś, kto właśnie otrzymał dobre wyniki. Później byłem zaskoczony i nie rozumiałem tego, że chcą się ze mną pożegnać z tego powodu, ponieważ rzeczywiście nie wykonali mi żadnych badań.
Komunikat klubu mówi o „kilku konsultacjach z lekarzami i specjalistami od kardiologii”. Każdy z nich miał podkreślać, że ryzyko jest oczywiste. Czy klub udostępnił ci wyniki tych konsultacji albo dał nazwiska kardiologów, z którymi się konsultowali i którzy wydali opinie bez badania?
Nie, myślę, że powiedziałem o tym na mojej konferencji prasowej. Jeśli byli tak zmartwieni moim zdrowiem, to powinni przekazać mi te informacje. Powiedzieli mi, że mają wyniki tych konsultacji, ale nikt mi ich nie pokazał. Widziałem tylko dokumentację wystawioną przez kardiologa Sanitasu i lekarza, który wykonał zabieg cewnikowania. Obaj podeszli do mnie w znakomity i bardzo profesjonalny sposób. Podobnie klubowy lekarz, który został zwolniony dzień po pożegnaniu mnie.
Jak można wytłumaczyć zwolnienie Miguela Ángela Lópeza, klubowego lekarza, dzień po twoim odejściu?
On czuje to samo co ja, nie rozumie tego. Mówimy o osobie, która pracowała z drużyną 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a sytuacja była szczególnie skomplikowana w ostatnich latach z powodu pandemii. Z tego powodu nie rozumiałem również jego zwolnienia. To była bardzo ważna osoba w naszej grupie w pracy. To decyzja, której nie rozumiem nie tylko ja, nie rozumie jej nikt, kto z nim pracował i zdawał sobie sprawę ze znaczenia Miguela w tej grupie.
Tego samego dnia, kiedy Real Madryt ogłosił rozstanie z tobą, miałeś kontrolę u kardiologa, który się tobą zajmował. Klub wiedział o tym, ale nie wysłał żadnego ze swoich lekarzy, żeby tobie towarzyszyli i poznali sytuację z pierwszej ręki. Zdziwiło cię to?
Powiedzieli mi, że nie wrócę do trenowania Realu Madryt, opierając się na raportach, które rzekomo mieli. Nie rozumiałem tego, bo z moim zdrowiem wszystko było dobrze. Rozumiałem za to, że rezygnują z moich usług, ponieważ jestem trenerem i każda firma może pożegnać swojego trenera. Od momentu, kiedy mi powiedziano, że nie będę dłużej trenerem Realu Madryt, minęły trzy czy cztery dni i wtedy porozumieliśmy się w sprawie rozwiązania kontraktu. Oczywiście nikt z klubu nie towarzyszył mi na badaniach kontrolnych, ani nikt się nie pytał o moje zdrowie. Rozumiem to, ponieważ dostałem dobre wyniki i czułem się perfekcyjnie. W żadnym momencie klub nie zrobił mi badań ani nic takiego.
Zacząłeś myśleć o tym, że klub podjął decyzję o zwolnieniu cię niezależnie od wyników ostatniej kontroli? Poczułeś się samotny?
Mówią, że trener zawsze czuje się samotny (śmiech). To był cios, ponieważ razem z dyrektorem sportowym, Alberto Herrerosem, i delegatem, Pepe Blanco, przygotowywaliśmy pretemporadę. Kiedy mnie wezwano do biura i mi to zakomunikowano, byłem trochę w szoku, ponieważ nie rozumiałem powodu. Nie wiem, czy słowo „samotny” jest odpowiednie, ponieważ uważam, że trener, jak każdy pracownik, jest otoczony ludźmi, którzy pomagają mu w pracy. W tym sensie miałem znakomite relacje z osobami pracującymi w koszykarskiej sekcji Realu Madryt, zarówno z zawodnikami, jak i z asystentami, dziennikarzami, utilleros (osoby zajmujące się przygotowaniem sprzętu sportowego – przyp. red.). Myślę, że wobec nich zachowywałem się w porządku. Pracowaliśmy razem, dlatego nie wiem, czy „samotny” to właściwe słowo, ale ostatecznie każda osoba zwolniona z pracy myśli o sobie. Zwolnili mnie, a następnego dnia lekarza. Ja oczywiście chciałbym zostać w Realu Madryt, na tym się skupiałem.
W komunikacie klub pisał o tym, że „zaproponował ci, byś przestał prowadzić pierwszą drużynę przy wypełnieniu w pełni warunków finansowych zapisanych w kontrakcie, czekając na rozwój twojego stanu fizycznego w tym sezonie i ponowną analizę sytuacji w marcu lub kwietniu”. To prawda, że otrzymałeś taką ofertę?
Nie, powiedzieli mi wprost, że nie będę już trenować Realu Madryt. Poza tym taka propozycja wydaje mi się śmieszna (śmiech). Przykro mi to mówić z powodu szacunku dla Chusa Mateo, który jest nowym trenerem, ale trochę mnie to śmieszy. Co by się działo? Chus by wygrywał i powiedzieliby mu: „słuchaj, zmiana, teraz wraca Laso”. Albo przegrywałby i powiedzieliby: „słuchaj, zmiana, teraz wraca Laso”. To wydaje mi się śmieszne. Osoba, która powiedziała mi, że nie będę dalej trenować Realu Madryt, nie dała mi takiej opcji. Powiedziała mi tylko: „zobaczymy”. Ja jestem trenerem i kiedy mi mówią, że nie będę dłużej trenować Realu Madryt, rozumiem to perfekcyjnie, nie jestem aż tak głupi.
W filmie El Padrino kiedy chciano się kogoś pozbyć, powtarzano zdanie: „ale niech wygląda to na wypadek”. Teraz minęło kilka tygodni od twojego zwolnienia i miałeś czas, żeby o tym na spokojnie pomyśleć. Uważasz, że Real Madryt próbował się ciebie pozbyć, sprawiając, żeby „wyglądało to na wypadek”, wykorzystując argument medyczny?
W tym filmie powtarzano również, że „to nie jest nic osobistego, to jest biznes”. Szczerze mówiąc, nie myślałem, czy tak było i wolę o tym nie myśleć. Ze względu na mój sposób bycia staram się patrzeć przed siebie, myśleć o tym, co będę robił w przyszłości. Jednak kiedy wracam do tego dnia, kiedy mi powiedzieli, że nie będę dalej trenować Realu Madryt, ciągle tego nie rozumiem. Ostatecznie muszę to zaakceptować, ponieważ jestem trenerem. Chciałem wiedzieć, czy jestem w pełni sprawny fizycznie, czy mogę pracować i zaangażować się w coś nowego, co dla mnie jest najważniejsze, ponieważ jestem trenerem.
Zaskoczył cię chłód przy tym pożegnaniu? Po wygraniu 22 tytułów klub poświęcił ci sześć akapitów, składających się z 16 wierszy. Zupełnie jak gdyby to było podziękowanie za usługi w ciągu jednego sezonu.
Real Madryt dał mi bardzo wiele, prawdopodobnie o wiele więcej, niż ja dałem Realowi Madryt. Nie jestem osobą, która ocenia takie komunikaty na poziomie personalnym. Może to ocenić dziennikarz czy ktokolwiek inny. Dla mnie najważniejsze jest to, że mam wsparcie od ludzi i doceniam, że Real Madryt dał mi niesamowitą szansę, żeby być trenerem, którym jestem dzisiaj. Doceniam to ponad wszystko inne. Mówisz, że zdobyłem 22 trofea i ja to wiem, mam puchary w domu. Jestem bardzo dumny z tych tytułów, ale bardzo doceniam to, co dał mi Real Madryt. Nie mógłbym oczekiwać więcej. Myślę, że na koniec ciągle czuję to wsparcie od ludzi na ulicy każdego dnia.
Chciałbyś, żeby klub zorganizował ci pożegnanie, by złożyć ci hołd, nawet jeśli miałaby to być w ramach częściowej rekompensaty za straty moralne?
Dla mnie największym hołdem jest czucie codziennego wsparcia ludzi, nie zamieniłbym tego za nic. Uczucie od kibiców i od ludzi, z którymi pracowałem, jest dla mnie najważniejsze, dzięki temu czuję się spełniony. Wiele razy uściski i pożegnania budzą emocje. Widziałem pożegnanie Casemiro, ale to była zupełnie inna sytuacja niż moja. Cieszę się, że klub zorganizował mu taką uroczystość, ponieważ on wiele dał klubowi. W moim przypadku uczucia ludzi, docenienie jest tak samo ważne, albo nawet ważniejsze.
Czułeś wsparcie swoich byłych zawodników, asystentów albo dyrektorów, kiedy ogłoszono twoje odejście?
Tak, tak, miałem wsparcie wielu ludzi. Moi zawodnicy pisali o tym w mediach społecznościowych… Byli też trenerzy, którzy mnie dzwonili, bo nie rozumieli tej decyzji. Zapraszali mnie do siebie, żebym poobserwował kilka dni ich treningi. Teraz muszę myśleć o przyszłości, ale myślę, że ludzie zachowywali się wspaniale wobec mnie, nie mogę mieć pod tym względem żadnego zarzutu.
Minęło prawie dwa miesiące od twojego pożegnania i miałeś wiele czasu na rozmyślania. Żałujesz czegoś?
Nie, nie mam w zwyczaju żałować rzeczy, które robiłem podczas sezonów. Jeśli żałowałbym, że powinienem zrobić B zamiast A, to skąd wiem, że B byłoby dobre? W loterii dzień po losowaniu wszyscy wiemy, co wypadło i mówimy „mogłem kupić kupon z tymi numerami”. Ja należę do grona ludzi, którzy uważają, że trener musi podejmować decyzje w danej chwili, często są to trudne decyzje i ja tego nie żałuję. Inną rzeczą jest ocena działań, to robię, ale z myślą o przyszłości. Czasami ludzie się dziwią, kiedy mówię: „Dla mnie naszym najlepszym sezonem nie był ten, kiedy wygraliśmy wszystko”. Zawsze myślę, że mogliśmy coś zrobić lepiej. Były też inne lata, kiedy nie wygrywaliśmy, ale byłem bardzo dumny z pracy zespołu. Ogólnie jestem bardzo dumny z poprzedniego sezonu, który był bardzo trudny, z wieloma kontuzjami i transferami ważnych zawodników. Na koniec drużyna była konkurencyjna każdego dnia. Zagraliśmy w finale Superpucharu, finale Pucharu Króla, finale Euroligi i finale ligi. Jeśli powiedziałbyś danej drużynie, że zagra w finałach wszystkich rozgrywek, wzięłaby to w ciemno. Jestem bardzo dumny z pracy przez cały sezon i, niezależnie od tego, niczego nie żałuję. Taki jest mój sposób bycia.
Nie żałujesz nawet braku postawienia na Heurtela w końcówce sezonu albo w Final Four? Wydaje się, że on był jednym z powodów nieporozumienia z klubem, co skutkowało twoim odejściem. Któryś z dyrektorów w jakimś momencie naciskał na ciebie, żebyś stawiał na Francuza?
Nie, w żadnym momencie. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jakakolwiek presja na grę tego czy innego zawodnika byłaby bezużyteczna, ponieważ moje decyzje zawsze są podejmowane z myślą o dobru drużyny. Zawsze tak robiłem i dalej tak będę robił. Nigdy nie żałuję decyzji, które podejmuję, ponieważ zawsze działam z myślą o dobru zespołu i są to decyzje dojrzałe. Nie jest tak, że wstaję rano i decyduję o tym, że dany zawodnik zagra lub nie zagra. Mam asystentów, mam sztab trenerski i oceniam to, co moim zdaniem będzie najlepsze dla drużyny. Jeśli miałem jakieś wątpliwości, to dlatego, że podejmowałem daną decyzję bardzo szybko albo się pomyliłem, jednak wszystkie ważne decyzje są oceniane dużo wcześniej. Pytasz mnie o Heurtela, który prawdopodobnie jest jednym z najlepszych zawodników, jakich trenowałem, ale w danym momencie nie trenuję Heurtela, tylko trenuję całą drużynę. Z całym szacunkiem, jakim darzę Heurtela, a darzę go ogromnym szacunkiem, ponieważ uważam go za wielkiego zawodnika, ja muszę patrzeć na dobro zespołu. Zawsze to robiłem, to jest moje DNA. Jest mi to obojętne, czy zawodnik obraża się na mnie, bo nie gra albo z powodu tego, że gra za dużo. Ja muszę myśleć o dobru drużyny i nigdy tego nie żałuję. Jeśli robiłbym inaczej, byłoby to wbrew mojemu sposobowi życia. Każdą decyzję podejmuję z myślą o drużynie.
Kiedy chciałbyś wrócić do trenowania drużyny na najwyższym poziomie? Podjąłbyś się pracy, jeśli zwolni się miejsce w trakcie sezonu czy poczekasz do przyszłego?
Szczerze mówiąc, nie wiem. To jest trudne i skomplikowane pytanie. Ja jestem teraz zawieszony w próżni i czuję się z tym dobrze, ale z pewnością wrócę do trenowania. Miałem pewną propozycję, żeby dołączyć do pretemporady jednego z zespołów z NBA… Moje odejście przypadło na moment, kiedy wszyscy trenerzy byli już na swoich miejscach. Myślę, że to musi być coś, co mnie zainteresuje. Nie chodzi o miejsce, ale o projekt, możliwość rywalizacji o tytuły, sprawianie, żeby zawodnicy się rozwijali. Teraz nie mam drużyny i doceniam bardzo ludzi, którzy złożyli mi propozycje, jestem im bardzo wdzięczny. Muszę zdecydować, co będzie najlepsze dla mojej przyszłości i wybrać najlepszy projekt, ale z pewnością wrócę do trenowania.
Chciałbyś wrócić do Realu Madryt pewnego dnia? Wyobraź sobie, że dzwonią do ciebie za kilka miesięcy, zgodziłbyś się?
Człowieku! Jeśli pewnego dnia zadzwoni do mnie Florentino Pérez, żebym wrócił do Realu Madryt, nie mógłbym mu odmówić. Moje relacje z nim przez te wszystkie lata były wspaniałe i jeśli zadzwoniłby do mnie, a ja byłbym wolny, powiedzenie „nie” byłoby bardzo trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe. Niezależnie od tego, czy taki moment nadejdzie, mogę trafić do innego klubu.
Nie można podważyć tego, że niezależnie od wydarzeń, zawsze byłeś wielkim madridistą. Twoje gratulacje, kiedy drużyna piłkarska zdobyła Superpuchar Europy, były najlepszym dowodem na to.
Tak, jestem wielkim madridistą i zawsze nim będę. To się nie zmieni. Mam wielkie relacje ze wszystkimi ludźmi z Realu Madryt i, oczywiście, z Carlo Ancelottim. Jestem wielkim madridistą. Jeśli tylko słyszałbyś mojego syna podczas losowania Ligi Mistrzów: „Co za grupa nam się trafiła, musimy wyjść z pierwszego miejsca, ale późniejsze pojedynki…”. W moim domu ciągle oddycha się Realem Madryt i tego nie traci się z dnia na dzień. Ja uważam siebie za madridistę, ale jestem też trenerem i jeśli jutro przyjdzie mi prowadzić inną drużynę, zrobię to i będę się starał pokonać Real Madryt. Jednak jestem madridistą i widziałem wielki początek w lidze drużyny piłkarskiej. Jestem bardzo dumny, że im idzie dobrze.
Jak z zewnątrz przeżyłeś odejście Juana Núñeza z Realu Madryt? Rozumiesz to, że młody obiecujący zawodnik odchodzi w poszukiwaniu minut gry lub pieniędzy?
Jeśli mowa o Realu Madryt, to tego nie rozumiem. W ostatnich latach wychowaliśmy wielkich zawodników. Myślę, że praca z młodymi graczami była świetna. Nie jest łatwo trafić do Realu Madryt i utrzymać się w nim. Przykładem jest Campazzo. Postawiliśmy na niego, kiedy nikt tego nie zrobił i teraz jest światową gwiazdą. Wcześniej spędził trochę czasu na wypożyczeniu, ale to jest zawodnik, który wyszedł z Realu Madryt i zawsze dobrze się wypowiada o klubie. Mamy też Lukę Dončicia czy Willy’ego Hernangómeza oraz mnóstwo innych graczy. W przypadku Juana myślę, że powinien kontynuować rozwój w Realu Madryt. To byłoby dobre dla niego i, oczywiście, dla klubu.
Jakie masz plany na ten sezon? Będziesz oglądał wiele meczów koszykówki? Będziesz oglądał spotkania Realu Madryt?
Będę oglądał mecze wszystkich drużyn. Kilka dni temu rozmawiałem z Xavim Pascualem o sytuacji, którą on już przeżył. Powiedział mi: „Przez pierwsze miesiące będziesz chciał trenować jak szalony, ale później złapiesz inny rytm i będziesz oglądał mecze”. Mecze są bardzo interesujące dla prasy, dla kibiców, więc dla trenerów też. Dla mnie po prostu inne spotkania mogą się wydawać ciekawe, ponieważ mogę zobaczyć pewne aspekty techniczne czy niektórych zawodników. Będę musieć dobrze wybierać, bo wiem, że w domu ciągle mi powtarzają, że już wystarczy, tak jak ostatnio, kiedy oglądałem mecz NCAA. Muszę wykorzystać trochę ten czas, żeby spędzić go z rodziną po 11 intensywnych latach w Realu Madryt. Z pewnością nie odłączę się całkowicie, bo teraz zaczyna się Eurobasket, gdzie odbędzie się mnóstwo meczów. Będę też śledził początek sezonu, który będzie bardzo wymagający dla wszystkich zespołów. Jednak muszę się trochę zorganizować i zdecydować, które mecze będę oglądał i dlaczego. To jest coś naturalnego dla trenera. Pomaga się przygotować i rozwinąć na przyszłość. Przyszłość jest dla mnie ważna i nie wiąże się z leżeniem do góry brzuchem. Muszę sobie określić, co będę oglądać.
Jaki jest Pablo Laso jako ojciec i mąż teraz, kiedy po tylu latach spędzasz więcej czasu w domu i możesz poświęcić czas wolny rodzinie?
Myślę, że jestem trochę bezużyteczny w domu. Tak przynajmniej było wcześniej z powodu podróży, treningów i meczów. Teraz dzieje się tak z innego powodu. Muszę się zorganizować. Ostatnio występuję trochę w roli taksówkarza. Muszę zawieźć syna na trening, do szkoły czy na uniwersytet. Powinienem trochę zorganizować sobie ten temat rodzinny i również się nim cieszyć. Zaczyna się Eurobasket i będzie sześć meczów dziennie. Jeśli nagle się zaszyję i będę oglądał wszystkie mecze, to wyrzucą mnie z domu. Muszę połączyć te dwie rzeczy i ocenić, jak do tego podejść. Rodzinny Laso nie pracuje codziennie, ale też musi dbać o rozwój. Mam też w głowie inne pomysły, jak nauka języka czy coś innego, ale muszę się zorganizować.
Jaką wiadomość zostawiłbyś kibicowi koszykarskiego Realu Madryt, który za tobą tęskni i okazuje ci wsparcie na ulicy każdego dnia?
Czuję i otrzymuję niesamowite wsparcie każdego dnia na ulicy. Wielu ludzi mi dziękuję, a ja dziękuję im. Dla mnie to był zaszczyt. Wiele podróżowałem po Europie, kiedy graliśmy i często słyszałem: „Trenerze Laso, uwielbiamy twoją drużynę, naprawdę nam się podoba, jak gracie, Real Madryt to wzór”. To było coś, co bardzo ceniłem za granicą i dla mnie to był powód do dumy. Teraz to przeżywam na ulicy każdego dnia, na plaży, czy kiedy idę do bankomatu. Jestem wdzięczny ludziom, którzy nas oglądają, którzy doceniają pracę, jaką wykonaliśmy w tym czasie. Oni często powtarzają, że rozbudziliśmy w nich ponownie zamiłowanie do koszykówki. Dziękuję im za wsparcie i mogę zapewnić, że fizycznie czuję się bardzo dobrze i myślę o przyszłości.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze