Z obozu rywala: Levante UD
Już o 22:00 Real Madryt rozpocznie mecz w Walencji. Co słychać w klubie z Ciutat de València?
Fot. Getty Images
Dziś Królewscy mierzą się z ekipą, która w poprzednim sezonie miała potencjał co najmniej na bycie poważnym zaskoczeniem i gdyby nie kilka okoliczności, być może nawet powalczyłaby o europejskie puchary. Levante rozgrywki 2020/21 zakończyło na 14. miejscu, ale wydaje się, że to nie oddaje ani możliwości, ani potencjału tej drużyny. Sezon kończyli fatalną passą bez zwycięstwa, co sprawiło, że z 9. miejsca spadli właśnie na wspomnianą 14. lokatę, ale też wyjściowym celem dla Granotas było jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania, więc nie można ich przesadnie krytykować. Z całą pewnością podopieczni Paco Lópeza zapisali się nam w pamięci, gdy w ciągu tygodnia zabrali Atlético 5 punktów i sprawili, że wyścig o tytuł ponownie mógł nas emocjonować. Wielu kibiców Królewskich mogło także śledzić ich poczynania ze względu na dwóch sprzedanych wychowanków, Jorge de Frutosa i Daniego Gómeza.
Lato w Walencji było dość spokojne. Z poważniejszych wzmocnień, Levante sprowadziło jedynie Roberto Soldado i Enrica Franquesę, którzy łącznie kosztowali klub nieco ponad milion euro, co również pokazuje, gdzie w tym momencie znajduje się hiszpańska piłka. Normy finansowe La Ligi i kryzys nie oszczędziły Granotas, więc kibice mogą liczyć na wzmocnienia wracające z wypożyczeń, czyli Hernâniego, skrzydłowego, oraz Pepelu, środkowego pomocnika. Z klubu odszedł jednak Rubén Rochina, który co prawda notował coraz więcej chimerycznych okresów, ale wciąż, gdy zdrowy, był jednym z niepodważalnych elementów układanki Paco Lópeza.
Królewskich Levante podejmie w dość mocnym zestawieniu, bo nie brakuje gwiazd tej drużyny. W kadrze znalazł się Morales, Aitor czy Campaña, a także wychowanek Realu Madryt, wokół którego pojawiało się wiele plotek tego lata i który na pewnym etapie poprzedniego sezonu był najlepszym asystentem ligi – Jorge de Frutos. Nie brakuje jednak problemów na pozycji napastnika. Oczywiście, od początku najpewniej zobaczymy Rogera, ale brakuje dla niego zastępstwa. Roberto Soldado, nowy nabytek, będzie pauzował jeszcze około 5 tygodni, natomiast Dani Gómez, inny wychowanek Królewskich, będzie nieobecny jeszcze co najmniej 2 tygodnie. Mimo to pierwszy skład gospodarzy wygląda dość solidnie i nie należy ich lekceważyć.
Lekceważyć nie należy też Paco Lópeza, który już dość długo piastuje swoje stanowisko. Do klubu przyszedł w 2018 roku i zdecydowanie odwrócił los Levante, które wówczas chyliło się raczej ku spadkowi. López nie dość, że utrzymał Granotas ze sporą przewagą, to jeszcze w końcówce sezonu pokonał Barcelonę, zabierając wówczas Katalończykom szansę na sezon bez porażki. Już teraz staje się jednym z najdłużej pracujących szkoleniowców w Hiszpanii, a w Walencji są z niego bardzo zadowoleni. Wielokrotnie pokazywał, że jest w stanie zdefiniować plan na mecz idealnie pod rywala, chociażby we wspomnianych już meczach z Atlético. Jeśli dopisuje mu szczęście, jego podopieczni mają dużo łatwiejsze zadanie.
Po ostatnim sezonie, gdzie Levante po prostu mogło być dużo wyżej, przyszedł czas na krok w przód w wykonaniu tej ekipy. Wspomniane gwiazdy zespołu oraz młodzi, utalentowani zawodnicy, jak chociażby Álex Blesa, muszą wejść na poważniejszą scenę, by zaprezentować się szerszej publiczności. Szczególnie teraz, gdy Liga Konferencji Europy może dawać taką szansę klubom nieco mniejszego kalibru. Mimo falstartu w sezonie, bo Cádiz odebrało im zwycięstwo w 97. minucie, Levante cały czas chce zajść wyżej. Podstawowym celem oczywiście jest jak najszybsze utrzymanie, ale z taką kadrą po prostu trzeba mierzyć w walkę o to siódme czy ósme miejsce.
Być może zaciekawił was, drodzy czytelnicy, pseudonim Levante, czyli Granotas. Otóż w tej odmianie języka hiszpańskiego, jaka jest na co dzień używana w rejonie Walencji, słowo granota oznacza żabę. Gdy po hiszpańskiej wojnie domowej ówczesny klub, Levante FC, nie miał boiska dla swoich piłkarzy, połączył siły z sąsiednim, czyli Gimnástico FC, który stadion z kolei miał, natomiast brakowało zawodników. Mecze rozgrywano na historycznym Estadio de Vallejo, tuż obok którego przepływa rzeka, będąca domem dla wielu żab. Nie upłynęło więc w owej rzece wiele wody, zanim nowo powstały klub, Levante UD, przyjął swój nowy pseudonim i do dziś Morales i spółka nazywani są po prostu „żabami”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze