Reinier, a potem już nikt
Real Madryt od 533 dni nie wydał grosza na transfery. Ostatnim nabytkiem Królewskich był Reinier, którego sprowadzenie ogłoszono 20 stycznia 2020 roku. Pomocnik kosztował 30 milionów euro. Tym samym skompletowano trio Brazylijczyków, warte łącznie niemal 120 milionów euro.
Od tamtej pory Real nie wydał grosza, a Reinier nie zagrał w Realu ani minuty (fot. Getty Images)
Od tamtej pory minęły dwa okienka i zdążyło otworzyć się trzecie. Real Madryt przez cały ten czas nie przeznaczył na wzmocnienia choćby eurocenta. Wszystko w ramach planu oszczędnościowego, który zakończyć może jedynie realna opcja sprowadzenia do siebie Mbappé lub Hålanda (plan B). W przeciwnym razie klub jest gotowy wydłużyć wspomniane 533 dni o wiele kolejnych.
Działacze robią wszystko, by ograniczyć wydatki, zyskać na sprzedaży i zaoszczędzić na wysokich pensjach. Krótko mówiąc: chcą powtórzyć poprzednie lato. Real sprzedał wówczas Reguilóna (30 milionów), Achrafa (40) i Óscara (15), pozbył się Jamesa oraz wypożyczył Bale'a, Ceballosa, Kubo, Brahima, Vallejo, Mayorala i Reiniera. Na sprzedaży samych wychowanków Królewscy zarobili około 100 milionów euro. Za transfery uchodzili zaś Ødegaard, Łunin i Odriozola. Minionej zimy jedynymi ruchami na rynku były natomiast wypożyczenia Ødegaarda i Jovicia.
W perspektywie kolejnego sezonu posiłkami znów będą jedynie gracze wracający z wypożyczeń. W klubie na nowo zameldują się Ødegaard, Jović, Ceballos, Bale, Kubo, Brahim i Vallejo. Część z nich Real będzie chciał spieniężyć, inni natomiast zostaną przywitani z otwartymi ramionami. Włodarze przedłużyli też umowy z Lucasem, Modriciem i Benzemą, a wkrótce należy spodziewać się oficjalnego komunikatu w sprawie Nacho. Z polityką oszczędnościową nie zgadzał się Sergio Ramos, więc z nim nowej umowy nie podpisano.
Za najświeższy transfer uznać by można Davida Alabę, ale Austriak do Realu trafia jako wolny zawodnik. Za obrońcę nie trzeba było więc nic płacić. Mając na uwadze zerowy koszt pozyskania i odejście Ramosa przybycie byłego już gracza Bayernu w żaden sposób nie zakłóca finansowej płynności i nie burzy wizji galaktycznych transferów.
Florentino widzi sprawy jasno. Wie, że klub przechodzi przez trudne chwile i zaciągnął hamulec mimo wielu głosów domagających się rewolucji po sezonie bez trofeów. Nie brakuje jednak i ludzi, którzy doceniają podejście Péreza. Wystarczy wymienić chociażby Javiera Tebasa, publicznie przyznającego, że Real to najlepiej zarządzany klub w czasach wielkiej zarazy.
Sternik Królewskich twardo obstaje przy tym, że to moment, kiedy należy przede wszystkim zachować rozwagę i zaufać młodzieży. Przyszłość Realu Madryt mają stanowić w najbliższym czasie tacy gracze, jak Vinicius, Rodrygo, Ødegaard czy Valverde. Czas po prostu zebrać to, co zostało zasiane. Ancelotti ma być z kolei odpowiednim człowiekiem, by pomóc wymienionemu gronu postawić niezbędny krok naprzód.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze