Liga Mistrzów „szczepionką" Realu na koronawirusa
Już dziś drużyna Zinédine'a Zidane'a zmierzy się w Champions League z Atalantą. Jeśli wygra dwumecz, przyniesie klubowi 50 milionów euro, wcześniej nieuwzględnionych w budżecie.
Fot. Getty Images
W świecie piłki nożnej nie ma drugiego takiego związku, jak ten pomiędzy Realem Madryt i Pucharem Europy. Najbardziej prestiżowe rozgrywki Starego Kontynentu są szyte dla Los Merengues na miarę, dlatego wydarzenia z ostatniego kwartału 2020 roku graniczyły z dramatem. Królewscy byli bardzo blisko wyeliminowania w fazie grupowej, czego nowy format Ligi Mistrzów, utworzony w 1992 roku, jeszcze nie widział.
Real obronił piłkę meczową w ostatniej kolejce przeciwko Borussii Mönchengladbach, zdobywając trzy punkty. Przy remisie Interu z Szachtarem zapewniły one skok z trzeciego miejsca w grupie na pierwsze. Rozstawienie w losowaniu zapewniło Realowi o wiele słabszego rywala, niż którego mógłby trafić, zajmując drugą lokatę.
Prestiż sportowy, jakim jest wygranie rozgrywek, jest niewątpliwie główną motywacją dla zawodników i zespołów, ale w obecnych czasach również pieniądze stały się niezwykle istotnym bodźcem. W latach 2016–2018 madrycki gigant zarobił na trzech kolejnych końcowych zwycięstwach po 90 milionów euro, a według obliczeń L’Equipe, we wszystkich sezonach od reformy, zainkasował ponad 10 razy tyle. Pieniądze, które kiedyś budowały potęgę klubu, dziś są potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.
Zmniejszanie strat
Podczas gdy zarząd głowi się, jak zminimalizować potencjalną stratę 100 milionów euro w skali sezonu, Liga Mistrzów jawi się jako najlepsza możliwa "szczepionka" dla odchudzonych kont. Bez wpływów z biletów, wyjazdów przedsezonowych, ze spadkiem przychodów z Tour Bernabéu oraz z niższymi umowami sponsorskimi i telewizyjnymi dotarcie jak najdalej w Champions League jest kołem ratunkowym.
Obecność w 1/8 finału jest zawsze wpisana w budżet. Awans do dalszych rund byłby z ekonomicznego punktu widzenia czymś dodatkowym. Gdyby udało się wygrać całe rozgrywki, przychód wzrósłby o kolejne 50 milionów – 41,5 za sam triumf oraz 8,5 za grę w Superpucharze Europy i Klubowych Mistrzostwach Świata. Real jest już w Bergamo, aby ruszyć w bój o honor i marzenia madridistas, ale także o wielkie pieniądze.
Komplementy od rywala
Pierwszą przeszkodą jest Atalanta, jedna z najofensywniejszych i najradośniejszych drużyn we Włoszech i Europie. W tym roku strzela średnio trzy gole na mecz, przegrała tylko raz. Są to zastraszające liczby, a przecież drużyna Zidane’a przyjechała z wieloma poważnymi nieobecnościami. Francuski trener ma do dyspozycji zaledwie jedenastu graczy z pola zarejestrowanych z pierwszej drużynie. Opiekun gospodarzy dzisiejszego starcia, Gian Piero Gasperini, nie lekceważy jednak Realu Madryt.
– Nigdy nie myślałem o Realu Madryt jako słabej drużynie. W Lidze Mistrzów przechodzą transformację, są zupełnie inną drużyną niż w La Lidze. Na przykład przeciwko Interowi w Mediolanie zagrali mecz z jakością i osobowością. Wydobyli swoją tożsamość, a przecież także mieli wiele nieobecności – argumentował włoski szkoleniowiec.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze