Advertisement
Menu

Nie do wiary

Historie niewiarygodne dzielą się na dwa rodzaje: te, które podobno się wydarzyły, ale nie da się dotrzeć do żadnego ich naocznego świadka oraz te, których autentyczność nie ulega wątpliwości, ale trudno je w logiczny sposób wytłumaczyć.

Foto: Nie do wiary
Fot. własne

Do pierwszego z wymienionych typów można zaliczyć na przykład rzekome wpadnięcie kosmicznej kapsuły do basenu portowego w Gdyni w 1959 roku, zwycięstwo Korei Północnej w mistrzostwach świata w piłce nożnej w 2010 roku, Wolfganga Amadeusza Mozarta spisującego z głowy partytury na całą orkiestrę bez choćby jednego skreślenia, rzekome morderstwo świętej pamięci Andrzeja Leppera, przemienienie przez Jezusa wody w wino czy Piotra Zielińskiego grającego na swojej nominalnej pozycji. Odnośnie każdej z wyżej wymienionych sytuacji możemy mieć swój światopogląd, ale jakkolwiek byśmy się starali, najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy w stanie przedstawić niedowiarkom twardych dowodów. 

Na drugiej kupce mamy zaś takie zdarzenia, jak mistrzostwo Anglii Leicester w sezonie 2015/16, wydanie w zeszłym roku 70 milionów złotych na wybory, które się nie odbyły, ogłoszenie się przez Mariusza Maxa Kolonkę prezydentem Polski, człowieka przemieszczającego się po ulicach Madrytu za pomocą psiego zaprzęgu, przemianowanie szczecińskiego lodowiska na magazyn z kwiatami, do których można dostać się, jadąc na łyżwach, uznanie lasów za nośnik śmiertelnej zarazy czy Real Madryt zdobywający trzy Ligi Mistrzów z rzędu. Jak do tego doszło? Tego nie wie nikt. Wszyscy wiedzą jednak chociaż tyle, że mowa tu o historycznie udokumentowanych faktach. 

Układ gwiazd czy jakieś inne ponadnaturalne siły bardzo często sprawiają też, że możemy sobie pomyśleć, iż w jakiś szczególny sposób wyróżnione zostały również spotkania Realu Madryt z Valencią. Trudno bowiem uwierzyć, że w konfrontacjach z tym samym rywalem tylko w poprzednich kilku latach doszło do kumulacji tak wielu nietypowych w piłce zajść. Nie trzeba przecież sięgać aż tak daleko pamięcią, by przed oczami stanął nam Marco Asensio trafiający do siatki Nietoperzy przy pierwszym kontakcie z piłką po wielomiesięcznej przerwie, Toni Kroos strzelający gola bezpośrednio z rzutu rożnego czy Courtois mający udział przy golu w 95. minucie meczu. Najświeższe wspomnienia tyczą się natomiast rzecz jasna trzech rzutów karnych dla Valencii i karety hańby naszych obrońców (trzech różnych graczy prokurujących jedenastki plus samobój czwartego) w listopadzie zeszłego roku. 

O ostatniej z wymienionych potyczek napisano już zresztą wszystko lub prawie wszystko. Świadkami tak absurdalnego splotu różnych okoliczności nie byliśmy od bardzo dawna i podejrzewamy, że jeszcze długo przyjdzie nam czekać na tak idealnie symetrycznie rozłożoną katastrofę. Trzeba jednak przyznać, że i ciąg dalszy tej historii jest dosyć zastanawiający. Gdybyśmy grali w grę RPG, pomyślelibyśmy, że Los Che wykorzystali podczas meczu z Królewskimi wszystkie punkty magii. Na kolejne zwycięstwo nasi dzisiejsi rywale czekali bowiem… ponad dwa miesiące. Była to też ich jedyna wygrana, licząc od początku października do 10 stycznia. Naprawdę trudno więc nie zastanawiać się nad tym, czy podobna anomalia akurat w spotkaniu Valencii z Realem Madryt była dziełem zwykłego przypadku. Aż strach myśleć, co los może mieć w zanadrzu tym razem. 

Dziwić i zastanawiać nie może jednak to, że drużyna, która na przestrzeni ponad trzech miesięcy wygrywa raz, jest nie za dobrze ulokowana w tabeli. Na dziś Nietoperze plasują się na 12. miejscu, co i tak w skali sezonu nie jest najgorszym położeniem. Bywały bowiem chwile, gdy Valencia flirtowała ze strefą spadkową. Cały czas zresztą przewaga nad nią nie jest zbyt pokaźna, bo wynosi zaledwie cztery oczka. Przyczyny? Wciąż te same, co od kilku ładnych lat: konflikt kibiców z właścicielem, bałagan organizacyjny i zupełnie nietrafiona polityka transferowa. Nawet jeśli przez chwilę jest dobrze, to wkrótce i tak wszystko znowu zaczyna się sypać. Najgorsze jest zaś to, że wyjścia z tego błędnego koła jak nie było widać, tak nie widać dalej. 

Real Madryt z kolei stara się ponownie stanąć na nogi i podjąć jeszcze walkę o ligowy tytuł. Ekipa Zidane'a wygrała dwa poprzednie mecze, z czego ten ostatni, z Getafe, mimo olbrzymich problemów kadrowych. Na hurraoptymizm jeszcze co prawda o wiele za wcześnie, ale cieszyć może to, że w momencie, kiedy sytuacja „sprzyjała” wypisaniu się z zabawy, stwierdziliśmy, iż nie nadeszła jeszcze odpowiednia ku temu pora. Królewscy tym samym wciąż nie składają broni, choć gołym okiem widać, że margines poprawy jest jeszcze spory.

Dziś czeka nas mecz, który określilibyśmy mianem podstępnego. Z Valencią na boisku potrafią dziać się rzeczy nieraz wręcz niepojęte. Nie mamy nic przeciwko, jeśli kolejną porcję zjawisk niewytłumaczalnych otrzymamy i tym razem. Fajnie by było jednak, gdyby przy tej okazji wszystko zagrało na naszą korzyść. Równowaga w przyrodzie musi być przecież zachowana, nawet gdy mówimy o serwowanych przez nią dziwactwach, prawda?. 

***

Mecz z Valencią rozpocznie się dzisiaj o 16:15, a w Polsce będzie można obejrzeć go na CANAL+ Sport 2 na platformie Player.pl.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Pomimo wielu absencji Real wydaje się być faworytem do zwycięstwa, więc kusząco wygląda kurs na wygraną Królewskich z handicapem: 2,21.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!