Starcie legend
W futbolu, zupełnie jak w codziennym życiu, nieustannie krążą pewne legendy. W jedne jesteśmy skłonni uwierzyć w większym stopniu, w inne nie wierzymy wcale.
Alcoy wieczorową porą. (fot. własne)
Mówi się na przykład, że kiedyś Neymar podobno nie miał kontuzji w dzień urodzin siostry. Inne z ludowych podań głosi, że pewien jego 20-letni dziś rodak wstał pewnego razu z łóżka i trafił stopą w podłogę. W 2012 roku z kolei obiektywy rzekomo uchwyciły na trybunach ducha po golu Jamesa Rodrígueza w starciu Porto z PSG. W niektórych kręgach opowiada się również o tym, że Emilio Butragueño przed kamerami miał skrytykować postawę Królewskich, ale kaseta w niewyjaśnionych okolicznościach uległa zniszczeniu. Gdzieniegdzie wspomina się, że Robert Lewandowski zdołał strzelić pięć goli w dziewięć minut, a Schalke 0:4 wygrało mecz. A nie, to akurat jest prawda.
Sam Puchar Króla również zdołał wykreować parę ciekawych mitów i teorii spiskowych. Do teraz w zasadzie nie wiadomo, do czego doszło między Gutim i Pellegrinim w przerwie potyczki z Alcórconem oraz czy Bartra dogonił już Bale'a. Legendą obrosło odciąganie uwagi obrońców przez Adebayora przy zwycięskim golu Cristiano w finale Copa del Rey w 2011 roku, a pocztą pantoflową roznosi się wieść, że Zidane nie wygrał krajowego pucharu ani jako piłkarz, ani jako trener, ponieważ po prostu gardzi tym trofeum.
Dziś Real Madryt rozegra mecz Pucharu Króla przeciwko jednej z najsłynniejszych drużyn w kraju. Najsłynniejszej jednak nie z powodów czysto sportowych, lecz ze względu właśnie na pewną legendę. W Hiszpanii bardzo popularnym powiedzonkiem jest „mieć większe morale niż Alcoyano”. Odnosi się to do skrajnie trudnych sytuacji, w których jednak do końca stawia się im czoła i nie wywiesza białej flagi. Jakie jest pochodzenie tego słynnego wyrażenia? Cóż, mimo upływu wielu lat wciąż nie do końca wiadomo. Teorii jest kilka, choć żadna nigdy nie została uznana za oficjalną. Także przez sam klub. „Bardziej niż do konkretnego meczu odnosi się to do naszego ducha walki, który zawsze nas wyróżniał”, twierdzą w Alcoy.
Pewne jest jedynie to, że tamtego nieokreślonego dnia ekipa ze wschodu Hiszpanii sromotnie przegrywała. Jedni mówią, że rzecz działa się w 1948 roku w spotkaniu Pucharu Króla. Według tej wersji Alcoyano przegrywało wieloma bramkami, a sędzia postanowił zakończyć mecz minutę przed czasem. Wówczas piłkarze mieli podbiec do arbitra i poprosić go, by pozwolił dograć brakujące 60 sekund, ponieważ drużyna wciąż ślepo wierzyła w niemożliwą wygraną. Inni zaś podają wariant mówiący o starciu w Tercerze, gdzie ekipa z Estadio El Collao przegrywała 0:13, a zawodnicy nieustannie wzajemnie się motywowali, tkwiąc w przekonaniu, że zwycięstwo jest w zasięgu. Tak czy inaczej, na dziś nie dysponujemy absolutnie żadnymi dowodami potwierdzającymi którąkolwiek z opisanych historii. W samym klubie natomiast jasno przyznają, że chodzi jedynie o krążącą po kraju od dziesięcioleci legendę.
No dobrze, ale teraz może już trochę o faktach. Z kim więc przyjdzie nam się właściwie mierzyć? Alcoyano to klub, który w całej swojej historii nigdy nie odniósł większego sukcesu. Ekipa z malowniczego 60-tysięcznego miasteczka we Wspólnocie Autonomicznej Walencji w najwyższej klasie rozgrywkowej spędziła łącznie cztery sezony, z czego ostatni w 1951 roku. Podczas 92-letniej trajektorii nasi rywale najczęściej lawirowali między trzecią i czwartą ligą (kolejno 29 i 31 sezonów). W bieżących rozgrywkach Alcoyano mierzy się na trzecim szczeblu, gdzie w swojej podgrupie zajmuje 3. miejsce, dające dość realne perspektywy na awans. Starcia z Królewskimi w Pucharze Króla podopieczni Vicente Parrasa również nie znaleźli w paczce czipsów. W poprzedniej rundzie wyeliminowali oni bowiem pierwszoligową Hueskę (2:1).
Warto też zaznaczyć, że z Alcoyano w krajowym pucharze mierzyliśmy się w przeszłości dwukrotnie. Raz w sezonie 1945/46 (ćwierćfinał, remis 2:2 na wyjeździe i zwycięstwo 2:0 u siebie) i raz w czasach bliższych współczesności – w sezonie 2012/13 za czasów Mourinho (4:1 na wyjeździe i 3:0 na Bernabéu). Gdy przyjrzeć się drugiemu z wymienionych dwumeczów, można w nim znaleźć parę interesujących z perspektywy czasu smaczków. W pierwszym ze spotkań kapitanem Królewskich był Kaká, a od pierwszej minuty wystąpili obaj bracia Fernández. Do siatki trafił także między innymi José Rodríguez. Hiszpana swego czasu uważano za spory talent, jednak dziś tak naprawdę mało kto o nim pamięta, choć ma przecież dopiero 26 lat. Obecnie występuje w Maccabi Haifa, a po drodze przewinął się jeszcze przez Turcję, Holandię i Niemcy. Rewanżowe starcie aż tak przykuwających szczegółów nie pozostawiło, ale na pewno warto wspomnieć, że opaskę kapitańską powierzono Raúlowi Albiolowi.
Choć o kwestiach czysto piłkarskich przed takim meczem jak ten trudno jest napisać cokolwiek konstruktywnego i nieoczywistego, to jednak bardzo lubimy takie potyczki. Bardzo często stanowią one bowiem powiew pewnej świeżości, pozwalają zgłębić historię kogoś, kto na co dzień funkcjonuje w zupełnie innym świecie i dają pretekst do zagłębienia się w ciekawostki z przeszłości. Pozostaje jedynie wierzyć, że waleczni gracze Alcoyano przy zachowaniu swojej legendarnej dumy nie spłatają nam dzisiaj figla. To już byłoby zbyt wiele.
***
Mecz rozpocznie się o 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na sport.tvp.pl.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Podczas ostatniej wizyty w Alcoy Real Madryt wygrał aż 4:1. Kurs na wygraną Królewskich i powyżej 3,5 gola to 2,25.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze